logo
logo
zdjęcie

Janusz Szewczak

Konkret, nie obietnice

Wtorek, 22 września 2015 (04:01)

Prezydent Andrzej Duda przywraca wiarę w politykę oraz przywraca jej honor. A to wszystko poprzez ukazanie, że deklaracja wyborcza może być spełniona. I teraz słowo stało się ciałem. Prezydent podpisał projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny.

Do Sejmu wpłynie teraz projekt, który w mojej ocenie dobije wyborczo Platformę. Myślę, że partia Ewy Kopacz odrzuci ten projekt na ostatnich posiedzeniach. To spowoduje, że poparcie dla niej spadnie dużo poniżej 20 proc. w październikowych wyborach.

Oczywiście rozpocznie się festiwal lobbystów świata lichwiarsko-bankowego i polityków Platformy, którzy będą straszyć Polaków Armagedonem. Już głos w tej sprawie zabrał rzecznik rządu Cezary Tomczyk. Stwierdził, że propozycje prezydenta będą kosztować 400 mld zł i zmniejszą emerytury dla mężczyzn o 20 proc., a dla kobiet o 70 proc. Przyznał się przy tym, że projektu nie widział i nie czytał. Nie wie, o czym mówi, nie rozumie, ale oczywiście straszy. To jest typowe dla obecnej koalicji rządzącej.     

To nie jest łaska, że Polacy dostają emerytury. Nie jest to cud rozmnażania pieniędzy przez Platformę i PSL. Polacy płacą składki na swoje emerytury i wielokrotnie zostali okradzeni ze swoich pieniędzy przez władzę publiczną. Okradziono ich w okresie transformacji i w ostatnich ośmiu latach. Obiecywano nam system kapitałowy jako najwspanialszy na świecie, a następnie zagarnięto 150 mld z OFE, przenosząc do ZUS. Teraz premier opowiada bajki, że zlikwiduje składki na ZUS. To oczywiście nie jest prawdą.

Powinnością prezydenta i wszelkiej władzy centralnej i samorządowej jest szanowanie obywateli. Przejawia się to w dotrzymywaniu słowa oraz zaufaniu, które przekłada się na danie możliwości wyboru. A więc jeśli chcą, to mogą pracować dłużej, żeby wypracować sobie większą emeryturę.

Ciągle aktualnym problemem pozostaje reforma wieku emerytalnego. Polacy otrzymują nędzne emerytury. To nie są godziwe świadczenia. Pieniądze, które dostajemy, są jednymi z najniższych w Europie. Mniejsze niż mają Grecy czy Portugalczycy, którzy są w kryzysie. Już dziś do systemu ZUS dopłacamy 40-50 mld zł, żeby tylko funkcjonował.

Nie może w normalnym państwie funkcjonować system, w którym najlepiej zarabiający nie płacą składek. Przypomnę, że do emerytur sędziów, policjantów czy wojskowych dopłacają podatnicy. Najbogatsi, którzy przekroczą wielokrotność średniej krajowej, już w lutym przestają płacić składki na ubezpieczenie społeczne. To wszystko jest chore.

Emerytury w Polsce nigdy nie będą godziwe jeśli nie będziemy mieć dobrego gospodarza. Jeżeli nasz gospodarz będzie trwonił pieniądze publiczne na ośmiorniczki lub bezsensowne inwestycje. Nie będziemy zadowoleni ze swoich świadczeń bez wzrostu gospodarczego. Nie będzie dobrej emerytury bez dobrych wynagrodzeń. Jeżeli płace są nędzne, to i emerytura będzie nędzna. To jest zadanie przed politykami.  

Janusz Szewczak

Autor jest głównym ekonomistą SKOK.

NaszDziennik.pl