Jak informuje Narodowy Bank Polski, w okresie od grudnia 2014 r. do końca czerwca 2015 r. o prawie 24 proc. wzrosła średnia miesięczna opłata za prowadzenie konta bankowego. Z raportu dowiadujemy się także, że banki podnoszą ceny niemal za wszystkie swoje usługi.
Jest to pokaz bezkarności i dyktatu sektora bankowego w Polsce. Sektora lichwiarsko-bankowego zdominowanego przez kapitał zagraniczny. Trzeba także otwarcie powiedzieć, że większość usług serwowanych Polakom przez banki jest wycenianych wielokrotnie wyżej niż w krajach, gdzie te banki mają swoje centrale. Banki ustami przedstawicieli Związku Banków Polskich, w tym prezesa Krzysztofa Pietraszkiewicza, twierdzą, że nie można ich opodatkowywać, bo nie ma na to miejsca. Gdy się tego słucha, można wywnioskować, że banki w Polsce działają charytatywnie.
To dowodzi nie tylko zdominowania elit politycznych, ale przede wszystkim państwa. Nie tak dawno banki szantażowały rząd wytaczaniem procesów. Pisano listy, że wejdą na drogę prawną i będą domagać się odszkodowań. A sprawa ta dotyczyła procesu legislacyjnego w kwestii tzw. kredytów frankowych. To pokazuje, że system bankowy traktuje władzę jak marionetki. Tylko w kolonialnym i półkolonialnym systemie jest możliwe, żeby instytucja komercyjne wywierały jakikolwiek nacisk na najważniejsze instytucje państwa.
Koszty usług bankowych systematycznie rosną, i to – jak pokazuje raport NBP – o kilkadziesiąt procent w ostatnim okresie. Mimo tego, że banki od 2004 do 2014 r., czyli tylko przez jedną dekadę, na czysto zarobiły ponad 100 mld zł. A zyski z lat 2014-2015 można szacować na 16 mld zł. To jest przecież gigantyczna suma! Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, szereg usług do niedawna bezpłatnych włączono do systemu płatności.
W mojej ocenie, nadzór nad systemem bankowym w Polsce jest fikcją. Komisja Nadzoru Finansowego jest bardzo wymagająca wobec małych polskich podmiotów, natomiast niezwykle wyrozumiała, serdeczna i spolegliwa, jeżeli chodzi o duże banki zagraniczne. Wiemy, że w tym systemie bankowym jest wiele patologicznych zjawisk i tyle samo produktów toksycznych. To wszystko w dobrze funkcjonującym państwie, nie teoretycznym, ale praktycznym, nie miałoby miejsca. Nadzór finansowy z pewnością nie zająłby się zwalczaniem rodzimych konkurentów.
Jak widać, tak w Polsce nie jest. Klienci są więc zdani na łaskę i niełaskę podmiotów finansowych. A polski rząd bardziej wygląda na zakładnika banków niż na kreatora wydarzeń w kraju. Swego czasu skierowałem pytanie do przedstawiciela zagranicznego banku w Polsce, dlaczego Polacy są tak mocno strzyżeni za usługi bankowe? Odpowiedział mi: „bo można, bo wolno, bo nikt nam nie broni i nie przeszkadza”. To tylko pokazuje skalę nieudolności.