logo
logo

Zdjęcie: E.Sądej/ Nasz Dziennik

Dla rządu PO - PSL interes przyszłych emerytów się nie liczy

Piątek, 6 grudnia 2013 (19:49)

Z dr. Cezarym Mechem, ekonomistą, prezesem Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi w latach 1998-2002, wiceministrem finansów w latach 2005-2006, rozmawia Mariusz Kamieniecki 

 

Sejm uchwalił dziś zmiany w systemie emerytalnym. Nowe przepisy zakładają, że przyszli emeryci będą mogli wybrać, czy chcą przekazywać część składki do OFE, czy w całości do ZUS. Czyje interesy zostały tu uwzględnione, a czyje nie?

– Oceniając ustawę dotyczącą 300-miliardowego skoku na OFE, należy mieć właśnie na uwadze, czyje interesy zostały w niej uwzględnione. Niestety, ale nawet poczciwi krytycy OFE nie zauważają, że w pierwszym rzędzie zostały uwzględnione interesy Powszechnych Towarzystw Emerytalnych, a więc głównie zagranicznych inwestorów. Doprowadzono do tego, że pozostała połowa aktywów emerytalnych, które w założeniu miały w przyszłości służyć polskim emerytom, została przekazana bez kontroli, jaką było funkcjonowanie minimalnej stopy zwrotu, a więc bezpiecznika, który sprawia, że jeśli w swoich działaniach inwestorzy popełniają znaczące błędy inwestycyjne, to muszą z własnych pieniędzy uzupełnić powstałe braki. Tym samym pozwala się na zmaterializowanie zagrożenia „kapitalizmem kolesi”, przed którym ostatnio przestrzegali zarówno Alan Greenspan w „The Map and the Territory: Risk, Human Nature, and the Future of Forecasting”, jak i Paul Trucker oraz JK Galbraith. Tym sposobem państwo wprost zachęca i zezwala na możliwe działania nieetyczne odbywające się kosztem członków OFE.

Jakie konkretnie?

– To przyzwolenie sprawia, że rozluźniając wymogi inwestycyjne i pozwalając na inwestycje zagraniczne, zarządzający cudzym majątkiem będą mogli inwestować w bardzo dziwne struktury finansowe, nawet z pominięciem interesu członków, a realizując swoje własne, nie będąc za to w jakikolwiek sposób rozliczani. Będą mogli zatem bezkarnie tracić pieniądze na rynku kapitałowym, nie ponosząc z tego tytułu żadnych konsekwencji finansowych, chyba że zostaną na tej działalności przyłapani. Niestety, to ryzyko jest wyjątkowo małe, gdyż w efekcie działań rządu SLD – PSL w 2002 r., zamiast poprawić istniejący system, zlikwidowano urząd nadzorujący nad tym rynkiem. Pracę straciło wówczas ponad 120 wykształconych przez zagranicznych profesorów urzędników, a nadzór nad tym obszarem nigdy nie został już przywrócony. I mimo relatywnie niskich stóp zwrotu nikt przez lata nie sprawdzał, czy te wyniki nie są czasem efektem inwestycji po znajomości w ramach funkcjonowania systemu „kapitalizmu kolesi” Greenspana.

Co oznacza związane ze zmianami w systemie emerytalnym rozluźnienie gorsetu inwestycyjnego?

– Dokonując tego zabiegu, z jednej strony odrzucono najbezpieczniejsze aktywa – obligacje, a więc te, na których nie można zbyt dużo zarobić, ale też wiele stracić. Z drugiej strony dołączono instrumenty pochodne, które są bardzo ryzykowne i bardzo nieczytelne, które w rezultacie mogą też doprowadzić do strat. Jest to działanie nieodpowiedzialne, wbrew teorii „kosztów agencji”, która postuluje powiązanie interesu zarządzającego z właścicielem środków, w tym wypadku PTE, a członkami OFE, którzy mają prawo mieć jak najwyższe świadczenia w przyszłości. Ponadto w całej frazeologii mówiącej o tym, że obniża się obciążenia, tak naprawdę je podwyższono. Ponieważ, jeżeli chodzi o opłatę od zarządzania, która w tym przypadku jest kluczowa, to ona w sytuacji zmniejszenia wartości wzrośnie, co jest wynikiem braku adekwatnej nowelizacji, a nawet wspomnienia o takowej konieczności.

Jakie czynniki zadecydowały o takiej, a nie innej decyzji, wcześniej rządu, a dzisiaj Sejmu?

– Przeważył nie interes Polski, a interes Unii Europejskiej. Pozwolono bowiem, aby aż 30 proc. aktywów emerytalnych mogło być inwestowanych za granicą. Co istotne, z jednej strony Polska nie będzie miała nad nimi żadnej kontroli. Polska nie tylko nie powołała się na wynik negocjacji, który nas do tego nie zobowiązywał, tylko po to, aby zgodzić się na transfer zagraniczny kapitałów już w tej ustawie, ale, co gorsza, nie odwołała się od decyzji europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Ponadto doprowadzono do tego, o co przez lata chodziło Unii Europejskiej, aby prawa emerytalne mogły być w przyszłości redukowane i przestały być twardymi zobowiązaniami, jakie występują w przypadku świadczeń opartych na prawach majątkowych. To z kolei oznacza, że świadczenia emerytalne, które wydawałoby się, że są sztywne, w przypadku gorszej sytuacji finansów publicznych będą mogły być dowolnie zmniejszane. Tak czy inaczej zmierzamy do przyszłości, w której świadczenia emerytalne będą na niższym poziomie, bo budżet nie będzie miał wystarczających środków podatkowych, a z zabezpieczenia majątkowego rezygnujemy. Z drugiej strony niekoniecznie będziemy je w ogóle uzyskiwać, bo wiek emerytalny będzie mógł być dowolnie przesuwany do góry.

Są jeszcze inni beneficjenci tych zmian?

– Kolejnym istotnym beneficjentem dokonanych zmian jest rząd. Skok na te pieniądze umożliwia obecnej ekipie dalsze zadłużanie się w najbliższych latach, a dzięki temu stwarza szanse wygrania wyborów. Tyle tylko, że w przyszłości wraz ze spadkiem liczby podatników zmniejszą się także dochody, a emerytów przybędzie.

Gdzie w tym wszystkim jest interes emeryta, któremu system emerytalny z założenia powinien służyć?

– Niestety praktyka i fakty pokazują, że beneficjentami tej nowelizacji są Powszechne Towarzystwa Emerytalne, Unia Europejska i rząd, a nawet giełda, której zagwarantowano ustawowy dopływ środków, ale na pewno nie emeryci. W przyszłości nie będą mieć oni nie tylko godnych emerytur, ale zabraknie także pieniędzy na świadczenia zdrowotne. Zrezygnowano z dochodów majątkowych, decydując, że w przyszłości wszystko będzie opłacane z podatków. W praktyce oznacza to, że te świadczenia nie będą respektowane, ponieważ ZUS jest piramidą finansową. W przypadku odwrócenia się piramidy demograficznej i piramidy tych, którzy wpłacają składki, ten system musi się zawalić, jak każda piramida finansowa.

Czy przyjęcie przez Sejm zaproponowanych przez rząd rozwiązań kończy dyskusję o systemie emerytalnym w Polsce?

– Nie. Ta decyzja tak naprawdę rozpoczyna dyskusję, która, mam nadzieję, doprowadzi do korzystnych zmian, które na obecnym etapie będą wymagały wielu znaczących wyrzeczeń. Inaczej Polska zniknie, a my będziemy żyć w biedzie, umierając w kolejkach do szpitala, z uciekającą z kraju wobec braku perspektyw młodzieżą. Mało tego, jako społeczeństwo będziemy ponosić konsekwencje braku podatników i dużej ilości świadczeniobiorców żyjących w nędzy, przy braku majątku, którego ostatki na naszych oczach są zawłaszczane i przejmowane przez zagraniczne fundusze emerytalne.

Dziękuję za rozmowę.  

 

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl