Rada Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność” zaapelowała do prezydenta o objęcie szczególnym nadzorem przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii, którego rozstrzygnięcie przełożono już kolejny raz.
Przetarg na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii to jedno z największych zamówień w historii. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje zakupić 70 śmigłowców dla różnych rodzajów wojsk. Mają to być śmigłowce do transportu żołnierzy i uzbrojenia, poszukiwania i ratownictwa oraz zwalczania okrętów podwodnych wraz z pakietem logistycznym.
W przetargu ogłoszonym przez MON rywalizują: firma Sikorsky Aircraft Corporation i PZL Mielec i produkowany w Mielcu śmigłowiec S-70i Black Hawk, włosko-brytyjski śmigłowiec AgustaWestland AW149 produkowany w WSK PZL Świdnik. Trzecią jest Eurocopter SAS spółka należąca do europejskiego koncernu lotniczo-zbrojeniowego EADS oferująca produkowany od 2005 r. śmigłowiec typu SAR, model EC725 Caracal, firma, która po ewentualnej wygranej, przy produkcji śmigłowców zamierza współpracować z wojskowymi zakładami w Łodzi i Dęblinie. Zdobycie kontraktu, który nieoficjalnie oscyluje w granicach 11,5 miliarda złotych dla producentów, ich firm oraz pracowników oznacza spokojny byt na co najmniej kilka lat.
Tymczasem firma Sikorsky Aircraft Corporation zagroziła ostatnio, że jeśli MON nie zmieni wymagań, to wycofa się z przetargu. Zdaniem Micka Maurera, prezesa Sikorsky Aircraft Corporation obecne warunki postępowania preferują tylko jednego oferenta. W reakcji MON zapowiedziało, że nie zamierza ulegać jakimkolwiek naciskom, mimo to kolejny już raz przełożyło rozstrzygnięcie przetargu, tym razem na luty 2015 r.
Czy i kto manipuluje przy przetargu?
Sposobem przeprowadzania przetargu niepokoją się nie tylko oferenci. Obawy ma także Krajowa Sekcja Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”, która zwróciła się do prezydenta o objęcie nadzorem postępowania przetargowego. Roman Jakim, przewodniczący Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność” w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl podkreśla, że tak naprawdę chodzi tu o miejsca pracy i pieniądze podatników.
– Mamy w kraju dwóch producentów: w Mielcu firmę Sikorsky i w Świdniku AgustęWestland. W 2012 r. najpierw było zapotrzebowanie na 26 śmigłowców, ale potem MON zmieniło zapotrzebowanie na 70 maszyn, ale w maju tego roku resort zmienił warunki taktyczno-techniczne dla tych śmigłowców i wtedy pojawił się trzeci oferent, który można powiedzieć pasuje jak ulał do nowych warunków – wyjaśnia Roman Jakim.
W ocenie związków zawodowych jest to niepokojące, gdyż może się okazać, że przetarg wygra firma Eurocopter SAS, która już kiedyś – wprawdzie pod inną nazwą (Airbus Military) wygrała przetarg na śmigłowiec dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, deklarując inwestycje i miejsca pracy, tymczasem jak twierdzą związkowcy, nie stworzyła ani jednego.
– Teraz mówi się o ok. 150 miejscach pracy w budowanym gdzieś k. Łodzi zakładzie, ale my im nie wierzymy. Zresztą cóż to jest 150 miejsc pracy, kiedy wokół Mielca czy Świdnika powstało ich już tysiące – argumentuje przewodniczący Jakim.
W tej sytuacji Rada Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność” zwróciła się o pomoc do prezydenta.
– MON wprawdzie spotyka się z nami i deklaruje, że wszystko wokół przetargu jest jasne i transparentne, tymczasem w naszej ocenie wcale tak nie jest. Termin rozstrzygnięcia przetargu został przesunięty na luty przyszłego roku. Taka żonglerka terminami także budzi nasz niepokój. Boimy się o nasze zakłady i miejsca pracy. Dlatego zwróciliśmy się do prezydenta z prośbą o spotkanie i wyjaśnienia nieprawidłowości, które naszym zdanie mają miejsce, ale również o objęcie nadzorem przez prezydenta, jako zwierzchnika sił zbrojnych tego przetargu śmigłowcowego, bo naszym zdaniem coś tu jest nie tak – uważa Roman Jakim.
Związki zawodowe obawiają się także, że w przypadku przegranej zarówno Sikorsky, jak i AgustaWestland widząc, że priorytetowo traktowane są firmy, które nie produkują w naszym kraju przestaną inwestować w zakłady w Polsce.
– Może nie od razu, ale za jakiś czas może się okazać, że tych miejsc pracy będzie u nas mniej. Na co rząd, jeżeli czuje się odpowiedzialny za Polskę i jej obywateli nie powinien pozwolić – uważa przewodniczący Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego NSZZ „S”.
Jedna platforma to za mało
Związki zawodowe liczą na odpowiedź prezydenta, na spotkanie i pomoc w wyjaśnieniu całej sytuacji i być może rozwianie wątpliwości.
– Przetarg może wygrać każdy pod warunkiem, że są jasne i czytelne kryteria wyboru. Natomiast nie może być tak, że już na starcie są lepsi i gorsi – dodaje Roman Jakim.
„Solidarność” krytykuje również pomysł jednej platformy bazowej na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Marynarka wojenna potrzebuje innego sprzętu, wojska lotnicze innego, a wojska lądowe jeszcze innego rodzaj śmigłowców.
– Takie podejście sprawiłoby, że szanse na wygranie przetargu mieliby co najmniej dwaj producenci. Ponadto dywersyfikacja uniezależniłaby nas od jednego dostawcy – ocenia Roman Jakim.
Zapowiada, że brak reakcji ze strony prezydenta czy ewentualne podobne stanowisko do tego, jakie prezentuje MON może pociągnąć za sobą kolejne działania związków zawodowych z akcją protestacyjną włącznie.
W najbliższą środę Krajowa Sekcja Przemysłu Lotniczego NSZZ „S” organizuje w siedzibie Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ „S” spotkanie w sprawie zawirowań wokół przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Na spotkanie zostali zaproszeni wszyscy parlamentarzyści z Podkarpacia, prezydent Rzeszowa oraz prezesi firm zajmujących się produkcją lotniczą.
– Szczegóły przetargu są wprawdzie utajnione, ale posłowie poprzez sejmową Komisję Obrony Narodowej mogą dociec, co jest powodem, że mamy tylko jedną platformę oraz czy i dlaczego firmy, które inwestują w Polsce są gorzej traktowane niż ci, którzy w Polsce takich inwestycji nie poczynili – uważa przewodniczący Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”.