Polska ma jeden z najniższych poziomów płac w Europie, a są ciągle w naszym kraju ekonomiści, a także przedsiębiorcy reprezentowani przez opiniotwórcze związki pracodawców, którzy do tej pory uważają, że konkurowanie nim w Europie przez ostatnie 25 lat było rozwiązaniem jak najbardziej pożądanym na tym etapie naszego rozwoju.
Jednak na szczęście jest też coraz więcej takich ekonomistów i przedsiębiorców, którzy uważają, że ten model gospodarki już dawno wyczerpał swoje możliwości i przynosi coraz więcej szkód niż pożytku z punktu widzenia przyszłości naszego kraju.
Namacalnym skutkiem preferowania takiego modelu rozwoju jest bowiem między innymi niski poziom innowacyjności polskiej gospodarki, którego teraz nie udaje się poprawić mimo wydania na ten cel w latach 2007-2013 blisko 44 mld zł w ramach unijnego programu Innowacyjna Gospodarka (wydanie takich środków finansowych, zamiast podnieść pozycję naszego kraju w rankingach innowacyjności w Europie, spowodowało niestety jej obniżenie – zmniejszyła się liczba innowacyjnych przedsiębiorstw w gospodarce z 23 proc. w 2006 r. do 17 proc. w 2012 r., a w światowym rankingu innowacyjności Polska spadła z 44. miejsca w 2007 r. na 63. w 2012 r.).
Drugim, wręcz dramatycznym, rezultatem niskiego poziomu wynagrodzeń jest masowa emigracja milionów, głównie młodych, Polaków, którzy nie widząc szans na realizację swojego rozwoju w kraju, masowo wyjeżdżali i ciągle wyjeżdżają za granicę.
Ten niski poziom płac w gospodarce w Polsce na tle innych krajów członków Unii Europejskiej potwierdzają dane zaprezentowane ostatnio przez Fundację Kaleckiego, pokazujące udział płac w PKB.
Udział ten w naszym kraju wyniósł zaledwie 47 proc. średniej europejskiej (podobny poziom występował w Czechach, Słowacji i Rumunii), podczas gdy w krajach, które podobnie jak Polska wyszły w latach 90. z gospodarki centralnie planowanej, takich jak Węgry, Bułgaria, Litwa i Estonia, udział ten przekroczył 50 proc. średniej europejskiej.
Kraje tzw. starej Unii mają udział płac w PKB zdecydowanie przekraczający 50 proc., ponad 56 proc. średniej unijnej mają między innymi Niemcy, Francja, Anglia, Austria czy Finlandia, a w przedziale 52-56 proc. tej średniej znajdują się takie kraje, jak Hiszpania, Portugalia, Włochy czy Grecja.
Ponadto udział płac w PKB w latach 1995-2014 w Polsce, zamiast wzrastać, malał (rosła bowiem dosyć szybko produktywność, natomiast wynagrodzenia rosły niestety znacznie wolniej).
Wprawdzie taka tendencja występowała w większości krajów członkowskich UE, ale w Polsce ten spadek był największy i wyniósł blisko 11 punktów procentowych (w Niemczech było to zaledwie 2,5 punktu procentowego).
Konieczne jest w najbliższych latach odwrócenie tej tendencji na podstawie swoistej umowy społecznej wypracowanej w trójkącie rząd – pracodawcy zrzeszeni w reprezentatywnych ogólnopolskich organizacjach – pracownicy zrzeszeni w reprezentatywnych ogólnopolskich centralach związkowych.
Bez opracowania takiej swoistej mapy drogowej zwiększania udziału płac w PKB i w konsekwencji wzrostu płac pracowniczych nie będzie możliwy wzrost innowacyjności w gospodarce, a tym samym coraz wyraźniej będziemy przegrywać konkurencję na otwartym europejskim i światowym rynku.
Jednym z instrumentów swoistego wymuszania takiego wzrostu, jakie ma w ręku rząd, jest coroczne ustalanie poziomu płacy minimalnej w gospodarce.
Najbardziej wyraźny wzrost tej płacy nastąpił w 2007 r. i była to decyzja rządu Prawa i Sprawiedliwości (płaca ta wzrosła o blisko 200 zł z 934 zł do 1126 zł), w kolejnych latach były to wzrosty dużo niższe, po kilkadziesiąt złotych rocznie (na rok 2013 podwyżka o 100 zł do kwoty 1600 zł, na rok 2014 podwyżka o 80 zł do kwoty 1680 zł, na 2015 podwyżka o 70 zł do kwoty 1750 zł, wreszcie na 2016 rok rząd proponuje podwyżkę o 100 zł do kwoty 1850 zł), ale ciągle płaca minimalna jest znacznie niższa od 50 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce).
Te dwa instrumenty: swoista mapa drogowa podwyżek płac w gospodarce wypracowana w porozumieniu rządu, pracodawców i pracowników oraz coroczne podwyżki płacy minimalnej przynajmniej do poziomu 50 proc. płacy średniej w gospodarce, mogą wprowadzić Polskę na ścieżkę szybkiego innowacyjnego rozwoju.