Ostatnio ministerstwo obrony zawarło z Hutą Stalowa Wola umowę na zakup moździerzy samobieżnych Rak i perspektywy zakupu kolejnego sprzętu. Zmienia się podejście do polskiego przemysłu zbrojeniowego…?
– Z całą pewnością się zmienia, i to na lepsze. Jest szansa na dobrą zmianę, jeśli będziemy szli drogą odnowy. Mianowicie, podczas gdy znaczna część opozycji dziś grzmi i narzeka na ministra obrony Antoniego Macierewicza, pracownicy sektora zbrojeniowego, ludzie żyjący w miastach, gdzie przemysł ten w dużej mierze decyduje o poziomie życia, mają radykalnie inne zdanie. Uważamy, że min. Macierewicz jest dla nas ojcem opatrznościowym.
Czy taka ocena zaraz na początku urzędowania nie jest jednak trochę na wyrost?
– Myślę, że nie. Pozwolę sobie uargumentować tę opinię. Po pierwsze, min. Macierewicz jako chyba pierwszy szef resortu obrony miał odwagę powiedzieć, że polskie Siły Zbrojne powinny być wyposażone przede wszystkim w sprzęt produkowany przez polski przemysł zbrojeniowy. Pierwszy raz w historii mamy zdefiniowanego jednego właściciela sektora zbrojeniowego, którym jest minister obrony narodowej. Przypomnę, że za poprzednich rządów koalicji PO – PSL mieliśmy „czterech panów” i miesiącami nie mogliśmy się doprosić jakiejkolwiek decyzji dotyczącej tych zakładów. Natomiast dzisiaj jest to jasno określone, właściciel nazywa się minister obrony narodowej, a bezpośrednim właścicielem naszych zakładów jest Polska Grupa Zbrojeniowa, reprezentowana przez prezesa Arkadiusza Siwko. To są kwestie kluczowe, które z pewnością mają znaczenie dla funkcjonowania i bezpieczeństwa państwa polskiego. Po raz pierwszy minister obrony mówi wprost o tym, że nie przemysł zagraniczny – jak to optowali poprzednicy, ale to polski przemysł ma być motorem napędowym, kołem zamachowym polskiej gospodarki. I to nam bardzo odpowiada.
To z jednej strony nobilitacja, ale także pewna odpowiedzialność, z której chyba wszystkie strony zdają sobie sprawę?
– Oczywiście jako pracownicy sektora zbrojeniowego zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas ciąży, odpowiedzialności w zapewnieniu sprzętu na określonym poziomie. To, że szef resortu jest gotów kupić rodzimy sprzęt na wyposażenie naszej armii, to nie oznacza, że kupi byle co, i my mamy świadomość tej odpowiedzialności, bo jest to zarazem odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polski i obywateli naszego państwa, zwłaszcza w obliczu geopolitycznych zawirowań za naszą wschodnią granicą. Ponadto, co również bardzo istotne, podoba nam się koncepcja Obrony Terytorialnej, która – co warto przypomnieć – jest pomysłem byłego wiceministra obrony obecnie prof. Romualda Szeremietiewa, który jeszcze kilkanaście lat temu mówił o skróceniu służby wojskowej i powołaniu armii zawodowej. Pamiętam, że kiedy Romuald Szeremietiew mówił o stworzeniu formacji – Obrony Terytorialnej – politycy ówczesnej Unii Wolności i innych ugrupowań nazywali ten pomysł szaleństwem. Dzisiaj okazało się, że prof. Szeremietiew niejako wyprzedził czas i to niewątpliwie jest jego sukces budzący ogromny szacunek.
Wracając do kwestii zbrojeniowych – czy Polska jest w stanie zrealizować te oczekiwania Wojska Polskiego?
– Myślę, że jesteśmy w stanie temu sprostać. Staramy się realizować to, czego oczekuje od nas polska armia. Oczywiście przez wiele lat kwestia ciągłej restrukturyzacji, kwestia ciągłego programu odejść pracowników zrobiła pewne spustoszenie. Dlatego dzisiaj musimy odbudowywać zarówno potencjał intelektualny, jak i potencjał w zakresie techniki i poziomu uzbrojenia. Myślę, że to się uda i w niedługim czasie podołamy tym wszystkim wyzwaniom, jakie nakłada na nas polska armia.
Czyli da się zrobić to, co wmawiano nam, że jest niemożliwe przez ostatnie osiem lat i zbudować polską armię w oparciu o polski potencjał?
– Da się, z pewnością tak. Oczywiście żadna armia na świecie oprócz może Stanów Zjednoczonych czy Rosji nie jest w stanie w stu procentach zabezpieczyć swojego potencjału w oparciu o własny, rodzimy przemysł zbrojeniowy. Wracając jednak na nasz grunt, to w dużej mierze jesteśmy w stanie zbudować naszą armię w oparciu o nasz polski potencjał. Pamiętajmy też, że każde sto złotych zainwestowane w modernizację naszych Sił Zbrojnych, w polski przemysł zbrojeniowy wraca do budżetu państwa przynajmniej w 70-procentach. W związku z tym nie są to pieniądze budżetowe bezpowrotnie wydane. Tym pieniądzem się obraca, tworzone są miejsca pracy, jest to też przysparzanie bogactwa naszemu państwu. A zatem da się, tylko trzeba chcieć i widać temu rządowi, rządowi PiS najwyraźniej się chce. To mądre ekonomicznie, a zarazem patriotyczne podejście tego rządu szanujemy, cenimy również te decyzje, które aktualnie zapadają.
W takim układzie, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie osiem lat, kiedy rząd PO – PSL stawiał na zagraniczne czołgi, śmigłowce itp.?
– Można to zamknąć w paru słowach: ostracyzm i udowadnianie polskiemu społeczeństwu, że jesteśmy gorsi, biedniejsi od innych nacji. To chyba najdobitniej oddaje podejście poprzedniej władzy do kwestii obronności, ale także do całej polskiej gospodarki. Pod względem podejścia do polskiego przemysłu zbrojeniowego i w ogóle kwestii gospodarczych za rządów Platformy i PSL-u mieliśmy do czynienia z próbą wepchnięcia nas w szpony wielkich koncernów międzynarodowych. Powstanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej było gestem pustym samym w sobie, bez wyraźnej koncepcji i pomysłu na funkcjonowanie tej grupy. Trwało to wszystko ponad rok i tak na dobrą sprawę nie zostało w sposób należyty zorganizowane. Natomiast wszystkie inne decyzje koalicji PO – PSL miały na celu powolną likwidację polskiego przemysłu zbrojeniowego, a przynajmniej prywatyzację tego sektora bez ładu i składu.
A dzisiaj…?
– Przykładem tego, że jednak można coś dobrego zrobić, są Zakłady Mesko SA w Skarżysku-Kamiennej, gdzie tylko w I kwartale tego roku produkty tej firmy zostały wyeksportowane do siedmiu krajów świata, m.in. do Stanów Zjednoczonych, Belgii, Jordanii, Arabii Saudyjskiej i innych. To pokazuje, że nie jest tak, jak nam wmawiano przez ostatnie lata, że nie potrafimy, że nie damy rady wyprodukować sprzętu, który byłby na tym samym, a często na lepszym poziomie jak sprzęt zagraniczny, tylko trzeba dać nam szanse. My potrafimy to robić i co ważne są kraje, które chcą od nas kupować. Polska myśl techniczna, polscy specjaliści są znani i cenieni na świecie. Na przykład kiedy byłem w Stanach Zjednoczonych w Arizonie, gdzie swą siedzibę ma Raytheon Missile Systems, jeden z największych koncernów zbrojeniowych na świecie, główny technolog tego zakładu podszedł do mnie i czystą polszczyzną z dumą mówił, skąd pochodzi. Podobnie jest w innych krajach, gdzie pracownicy naukowi polskich uczelni, absolwenci uczelni politechnicznych w Polsce są uznanymi fachowcami. To pokazuje, że nasi inżynierowie, konstruktorzy nie są gorsi, gorzej wykształceni od swoich zagranicznych kolegów, a wprost przeciwnie. Trzeba im tylko stworzyć szanse wykazania się, a wówczas z całą pewnością nie tylko dorównamy, ale przeskoczymy wielu konkurentów zagranicznych. Polska ma potencjał i może być liderem nowoczesności.
Eksperci Narodowego Centrum Studiów Strategicznych w ogłoszonym kilka dni temu raporcie wskazują, że polski przemysł obronny jest jedną z niewielu gałęzi w kraju, które pozostały jeszcze w polskich rękach, ale żeby stał się kołem zamachowym polskiej gospodarki, potrzebne są nowe technologie. Czy w tym obszarze też możemy sprostać wyzwaniom?
– Jak najbardziej jesteśmy w stanie sprostać potrzebom, współczesnym wyzwaniom. Przypomnę tylko, ile wysiłku nas kosztowało, ile protestów zorganizowaliśmy, żeby wytłumaczyć naszym politykom, że polski przemysł zbrojeniowy, polski przemysł obronny jest podstawą niepodległości Rzeczypospolitej. Jeszcze do niedawna słowa takie jak patriotyzm czy niepodległość na wielu twarzach tzw. postępowych środowisk budziło uśmiech, a ci, którzy mówili o patriotyzmie, także tym gospodarczym, byli uważani za zacofanych. Okazuje się, że to my mieliśmy rację – słowom „Polska”, „patriotyzm”, „ojczyzna” przywracane jest właściwe znaczenie. Śmiało też możemy stanąć ramię w ramię z zagranicznymi producentami sprzętu wojskowego w Europie. Nie jesteśmy krajem na peryferiach Europy czy świata, ale jesteśmy jednym z ważniejszych krajów w Unii Europejskiej, który powinien mieć i ma przemysł sektora zbrojeniowego na odpowiednio wysokim poziomie. Wszyscy dziś walczą o swój przemysł – Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i przy okazji wizyt prezydentów tych państw zawsze są przedstawiciele przemysłu, w tym przemysłu obronnego. I jakoś nikt nie ma zahamowań, żeby promować swój rodzimy przemysł. Żaden z tych krajów mimo reżimów konkurencyjnych nie poddał się mechanizmom, żeby swoje pieniądze lokować w przemysł i produkty zagraniczne, ale u siebie, i to jest patriotyzm gospodarczy. W tej dziedzinie po rządach koalicji PO – PSL, które cechował klientyzm i postawa uległości wobec obcych interesów, jest dużo do nadrobienia, ale to się da zrobić.
Czy zapowiedź premier Beaty Szydło, która w ubiegłym tygodniu w Hucie Stalowa Wola mówiła o polskim przemyśle zbrojeniowym jako kole zamachowym całej polskiej gospodarki, jest Pana zdaniem zapowiedzią realizacji tych zamierzeń?
– Myślę, że premier Szydło wskazała kierunek, który jest jednym z elementów dobrej zmiany. HSW to potencjał, który tworzą zatrudnieni tam pracownicy, ale też cała otoczka, którą należy pomnożyć co najmniej razy 5. Podobnie jest w innych zakładach zbrojeniówki. Jest to zatem już bardzo potężny mechanizm gospodarczy dla poszczególnych regionów. Proszę spojrzeć chociażby na Rzeszów, jak się rozwija dzięki klastrowi „Dolina Lotnicza” skupionemu wokół dawnej WSK-PZL Rzeszów i wiele innych miast jak chociażby Mielec czy Świdnik. To pokazuje, że nowoczesne technologie są obecne w tych firmach, skoro ich produkcję kupuje cały świat. Oczywiście konkurencja nie śpi i stąd trzeba ciągle pracować nad rozwojem, aby nie zostać w tyle. My jako Polska niestety wciąż zbyt mało środków przeznaczamy na innowacje, na modernizację, na rozwój myśli technicznej i badania naukowe i to musi się bezwzględnie zmienić. I tu widzę nadzieję w tzw. Planie Morawieckiego, który powiewa optymizmem i pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość.