logo
logo
zdjęcie

Janusz Szewczak

Kaczyński i Orban biją na alarm

Czwartek, 8 września 2016 (03:32)

Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Jarosław Kaczyński i premier Węgier Victor Orban podkreślali, że Europa znajduje się w kryzysie ekonomicznym i ideologicznym. Konkluzją ich myśli było to, że funkcjonowanie Unii Europejskiej musi być oparte na związku silnych gospodarczo państw narodowych, a nie na tworzeniu jednolitego tworu.   

Projekt Unii Europejskiej zdominowanej przez Niemcy i biurokratów brukselskich raczej chyli się ku upadkowi. Pytaniem jest tylko, jaki przebieg będzie mieć proces rozpadu – czy będzie kontrolowany, czy nie. Gwoździ do trumny obecnego systemu widać coraz więcej.

I tak kraje Unii Europejskiej są gigantycznie zadłużone. Szczególnie dotyczy to południa Wspólnoty. W dramatycznym stanie znalazły się duże banki, głównie hiszpańskie, włoskie i portugalskie. Przypomnę, że złych kredytów, a więc tych utraconych, sektor hiszpański udzielił na 200 mld euro, włoski – prawie 400 mld euro, a w całej Unii – blisko 900 mld euro.

W niedalekiej perspektywie sądzę, że czeka nas również Grexit, bo Grecy nie spłacą swojego zadłużenia. 340 mld euro to jest ponad ich siły. Następna może być Francja, bo Marine Le Pen obiecała, że gdy tylko wygra wybory, to rozpisze referendum w sprawie wyjścia jej kraju ze Wspólnoty. Ciekawie może być w Austrii, bo wszystko wskazuje na to, że jej nowym prezydentem może zostać kandydat prawicy Norbert Hofer. On również może mieć inne zdanie niż Bruksela w sprawie euro, funkcjonowania UE, a zwłaszcza wobec przyjmowania tzw. uchodźców.

Prawdopodobnie kanclerz Niemiec Angela Merkel nie wystartuje w przyszłych wyborach, a jeżeli to zrobi, to ich nie wygra, a więc w Berlinie również zmieni się ekipa rządząca. Bardzo dobry wynik Alternatywy dla Niemiec w macierzystym okręgu Merkel jest tego najlepszym dowodem. Nawet Niemcy, którzy są posłuszni każdej władzy, mają dość.  

Problemy się mnożą i można je wymieniać godzinami. Dlatego należy docenić tę formę współpracy polsko-węgierskiej w ramach V4. Przywódcy tych państw mają świadomość zagrożeń i konieczności samoobrony. To o tyle ważne, że przeprowadzając działania zabezpieczające, można uniknąć katastrofy. Nie można bezczynnie czekać na dogorywanie idei współczesnej Europy.

Środowiska lewackie i liberalne robią wiele, aby zamieszanie w Europie rosło. Działania George'a Sorosa, którego wpływy sięgają Polski, pokazują, że są ludzie, którzy inaczej widzą przyszłość świata niż jako wspólnotę ludzi, którzy szanują inne kultury, wyznają podstawowe wartości, którzy opowiadają się za tradycyjną formą rodziny.

Dlatego nagroda „Człowieka roku” dla Viktora Orbana jest w pełni zasłużona. On był tym pierwszym odważnym, który powiedział: „Basta!”.

To, co w Krynicy mówili Kaczyński i Orban, to są deklaracje i wskazówki niezwykle ważne dla całej Unii. Zmiany traktatowe są konieczne. Ale to powinien być drugi ruch. Pierwszym jest odnowa moralna i ideologiczna. Unia musi wrócić do korzeni, czyli zasad z czasów Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, czyli Europa Ojczyzn, a nie Rzesza Europejska.  

Na szczęście świadomość tego jest coraz większa – i to nie tylko w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Nasze państwa były szczególnie doświadczone przez niemiecki imperializm, który przyjął formę nazizmu i dał o sobie znać podczas II wojny światowej. Świadomość tego, że Niemcy nie zawsze potrafią zahamować swoje ambicje, jest żywa. Do grona sceptyków wobec dominacji Niemiec w Europie dołączają też inne kraje.

Mówi się o rewolucji postaw w Unii Europejskiej, ale to również może przynieść porażkę. Nie ma co wymyślać nowych dróg, skoro jedynym sensownym wyjściem jest powrót do tradycji. Chrześcijańska Europa była wielka, dominując przez wieki nad całym światem. Powrót do tego stanu jest możliwy, ale wymaga to współpracy opartej na zdrowym rozsądku. A obecnie pomysły biurokratów unijnych są coraz głupsze. Nie chcę już wznawiać dyskusji na temat, czy ślimak jest rybą, czy mięczakiem, a marchewka owocem czy warzywem.

To, co działo się w Krynicy, a myślę szczególnie o wspólnych debatach liderów V4, a także premierów Kaczyńskiego i Orbana, to jest historyczne wydarzenie. To jest dzwon na trwogę dla rozpadającej się Unii Europejskiej.   

Janusz Szewczak

Aktualizacja: Czwartek, 22 września 2016 (22:57)

NaszDziennik.pl