logo
logo
zdjęcie

Dr Marian Szołucha

Polska zadłużona na lata

Czwartek, 20 października 2016 (04:22)

Sejm zajmuje się projektem ustawy budżetowej na 2017 r. Dochody zaplanowano na poziomie 325,2 mld zł, a wydatki – 384,6 mld zł. Deficyt ma wynieść 59,3 mld zł. Tymczasem Ruch Kukiz'15 postuluje wprowadzenie zakazu uchwalania deficytowego budżetu.

To jest postulat, który należy popierać co do zasady, tzn. że trzeba do tego zmierzać i traktować to jako sytuację optymalną. Natomiast w najbliższym czasie redukcja deficytu z poziomu prawie 60 mld zł rocznie do zera lub więcej, bo pomysł Kukiz’15 dopuszcza występowanie nadwyżki w budżecie państwa polskiego, jest nie do zrealizowania. A to ze względu na sztywność większości wydatków budżetowych i dlatego że podniesienie ciężaru podatkowego na poziom wyższy niż to jest obecnie skończyłoby się dla gospodarki bardzo źle.

Trzeba więc wyznaczyć ścieżkę dojścia do zrównoważenia budżetu, ale na pewno ona będzie znacznie dłuższa niż jeden rok, bo to tak naprawdę postuluje Ruch Kukiz’15. W związku z tym skupiłbym się na bardziej realistycznych postulatach, pozostających w tym samym duchu, czyli utrzymania większej dyscypliny w finansach publicznych.

Takim postulatem mogłoby być np. odniesienie się do kryterium długu publicznego na jednego mieszkańca Polski. Dzisiaj tenże dług wynosi na głowę Polaka około 25 tys. zł. Myślę, że to jest wymiar, który najbardziej Polaków interesuje – ile w imieniu każdego z nas państwo polskie zaciąga długu i do tej pory zaciągnęło.

Gdybyśmy np. wyznaczyli sobie cel – stopniowa, coroczna redukcja o 1 tys. zł z tegoż długu na mieszkańca Polski, to sądzę, że byłoby to bardziej wymierne, skuteczne, przemawiające do naszej wyobraźni, odczuwalne i realne. Duch propozycji Kukiz’15 jest pozytywny, ale poziom realizmu jest niestety wyjątkowo niski.     

Jednakże Polska nie może bez końca się zadłużać i żyć w stanie gigantycznego deficytu budżetowego. Te rokrocznie kumulowane deficyty tworzą gigantyczny dług publiczny, który dziś oscyluje wokół 1 biliona złotych.

Zasada, którą proponuje klub Pawła Kukiza, była spotykana w minionych wiekach, lecz bardziej w tych dawniejszych. Obowiązywała w różnych księstwach i królestwach. Urzędników odpowiedzialnych za kasę państwa karano, jeśli dopuszczali do powstawania deficytu. Ale nauka o ekonomii poszła do przodu. Dzięki badaniom, m.in. nad cyklem koniunkturalnym, wiemy, że deficyt budżetowy należy równoważyć w obrębie jednego cyklu koniunkturalnego, a nie roku. Rok, którym się posługujemy, jest sztuczną miarą czasu dla gospodarki. Gospodarka żyje w rytm cykli koniunkturalnych, czyli jest jak w Biblii: po 7 latach tłustych następuje 7 lat chudych. Czasami 5, a czasami trochę więcej.

W obrębie jednego cyklu, obejmującego 2 najważniejsze fazy – ożywienia i dekoniunktury – budżet powinien być zrównoważony. Można dopuścić występowanie deficytu w czasie, kiedy w  gospodarce dzieje się gorzej, ale kiedy dzieje się lepiej, trzeba generować nadwyżki, zbierać zapasy po to, aby gospodarkę pobudzać i żeby wcześniej wygenerowany dołek w postaci deficytu zasypywać.

Myślę więc, że postulat Kukiz’15 jest anachroniczny, ale trzeba podziękować posłom tego ruchu za wywołanie dyskusji o istocie długu publicznego.  

Dr Marian Szołucha

Autor jest ekonomistą, Akademia Finansów i Biznesu Vistula.

Aktualizacja: Czwartek, 20 października 2016 (11:05)

NaszDziennik.pl