logo
logo

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Nie rezygnujemy z węgla

Piątek, 24 maja 2019 (20:57)

Z Grzegorzem Tobiszowskim, wiceministrem energii, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Czy w kontekście dyskusji o zanieczyszczeniu powietrza i dalszego korzystania z węgla jako surowca energetycznego łączenie energii odnawialnej z energią wytwarzaną z węgla jest możliwe?

– Oczywiście, że jest możliwe i często ma to miejsce w Niemczech, i to w skali dużo większej niż w Polsce. Przy czym w Niemczech mówimy o węglu brunatnym, nie kamiennym, który ma dużo gorsze parametry emisyjne niż węgiel kamienny. Kiedy mówimy o dużej energetyce odnawialnej, czyli o dużych inwestycjach wiatrakowych na morzu, ale nie tylko, to węgiel w tym procesie zaczyna pełnić rolę stabilizatora – pewnego zwornika systemu, ma to miejsce właśnie w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi wydobywają roczne 180 milionów ton węgla brunatnego, ale też ściągają z zewnątrz. W 2017 roku, kiedy były problemy z chłodzeniem w elektrowniach jądrowych, prezydent Emmanuel Macron zwiększył import węgla do Francji po to, aby zachować bezpieczeństwo energetyczne. Również kraje azjatyckie idą w kierunku odnawialnych źródeł energii, ale my musimy patrzeć, że w momencie, kiedy nie mamy przełomu technologicznego, jeśli chodzi o magazynowanie energii, i kiedy planujemy utworzyć na morzu duże wielkoskalowe wiatraki, które chcemy włączyć w system, to w momentach, kiedy mamy okres mniejszego wiatru czy wręcz flauty, to musimy mieć zabezpieczenie w konwencjonalnej energetyce opartej bądź to na gazie, bądź na węglu. Dzisiaj, kiedy kończymy nowy blok w Elektrowni Jaworzno o wysokiej sprawności energetycznej, czy w Opolu, wszystko to powoduje, że w miksie energetycznym kraju, kiedy rozwijamy odnawialne źródła, musimy mieć dostęp do różnych systemów, które wzajemnie się uzupełniają. Jednak zwornikiem, zabezpieczeniem systemu energetycznego musi być coś, co nie jest związane z klimatem, pogodą itd. Tym elementem jest właśnie węgiel kamienny, ale przypomnę, że w Polsce mówimy też o budowie elektrowni jądrowej, która też nie jest uzależniona od warunków atmosferycznych.

Pani Ministrze, jak dzisiaj wygląda zapotrzebowanie na energię?

– Dzisiaj mamy olbrzymi wzrost zapotrzebowania na energię i on jest większy niż w latach ubiegłych. Wpływ na to ma wzrost inwestycji, wzrost gospodarczy, wzrost cywilizacyjny naszych obywateli. I żeby nie powstrzymać tego wzrostu gospodarczego, który jest dobrodziejstwem, musimy nadążać z ofertą odpowiedniej ilości mocy na rynku, jeśli chodzi o energetykę, ale również musimy mieć w każdej części kraju dostępność odpowiedniej mocy, żeby Polska się równomiernie rozwijała, a dodatkowo utrzymanie ceny. Wyzwaniem jest tutaj oczywiście CO2, ale energia odnawialna też kosztuje i dlatego problemy w Niemczech czy we Francji ze wzrostem cen energii związane są właściwie z energetyką odnawialną. My stawiamy na energię odnawialną, ale budujemy też bufor, jeśli chodzi o węgiel kamienny, który procentowo zmniejsza się w systemie, natomiast ze względu na dzisiejszy dostęp do technologii związanych z odnawialnymi źródłami i technologiami w systemie energetycznym, węgiel i gaz są zwornikiem i zabezpieczeniem systemu, jeśli chodzi o jego spójność, przesył i pewność.

Jaka w tym mikście jest przyszłość polskich kopalń?

– Po analizie zapotrzebowania na energię, jeśli chodzi o energetykę, uważamy, że wielkość kilkudziesięciu milionów ton węgla kamiennego do 2040 roku powinna być stała. Jest to zatem informacja dla sektora wydobywczego, ile węgla muszą kopalnie dawać na rynek tak, żebyśmy w polskich elektrowniach mieli polski węgiel. To, co dzisiaj mamy na zwałach, to nie jest węgiel energetyczny, który czeka na odbiorców. Jest to węgiel dla indywidualnych odbiorców, dla ciepłowni. Obok tego pokazujemy wzrost zapotrzebowania o 80 procent na węgiel kamienny i brunatny. Patrząc na to, ile dzisiaj wydobywamy, będzie to poniżej 50 procent, a w 2040 roku 40 procent. To powoduje, że będziemy mieć spójny system, a węgiel w dalszym ciągu będzie pełnił bardzo ważną rolę stabilizatora systemu bezpieczeństwa energetycznego. Zarazem otwieramy się na ekologiczne źródła energii, które na dzisiaj nie mogą występować same bez zwornika i ważnego elementu, jakim jest energetyka konwencjonalna.

Jednak krajowy węgiel przegrywa z tańszym węglem z importu?

– Polski węgiel nie przegrywa z węglem z importu. Nie wiem, skąd bierze się taka opinia. Jeśli chodzi o polski węgiel, to jest on przede wszystkim jakościowo dobry i tańszy. Jeśli polski węgiel przegrywałby z importowanym, to ten węgiel, który wjechał do Polski, musiałby wymieść z rynku nasz węgiel, tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Proszę spojrzeć na wyniki finansowe spółek: Polska Grupa Górnicza (PGG) wręcz cały wydobyty węgiel daje na rynek i sprzedaje go, Węglokoks Kraj tak samo, Bogdanka podobnie. Ponaddwudziestoprocentowy udział w jastrzębskiej spółce węgla energetycznego schodzi na pniu, dlatego że polski węgiel nie przegrywa. To, że wjechał węgiel do Polski, nie znaczy, że znalazł odbiorcę – przeciwnie, nie znalazł. Moim zdaniem, jesienią br. oraz w przyszłym roku importerzy, którzy przyjechali do Polski z tym węglem, będą musieli podjąć decyzje związane z jego ceną. Po to PGG w środę ogłosiła konsolidację podmiotów Skarbu Państwa, które handlowały węglem, a więc PGE Paliwo i Węglokoks, żebyśmy budowali własny rynek handlowy, swój rynek węglowy, a zarazem żebyśmy mogli się obronić przed dumpingiem, który może wystąpić w przyszłym roku, bo – jak wspomniałem – węgiel jest na zwałach, ale nie ma odbiorcy, bo gdyby był odbiorca, to węgiel by znikał.

Związkowcy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) przypominają, że po próbie odwołania zarządu JSW przez radę nadzorczą w styczniu 2019 roku, kiedy strona społeczna szykowała się już do demonstracji w Warszawie, doszło do rozmów z ministrem energii. Ustalono, że dla niedopuszczania do sytuacji zapalnych minister energii będzie się spotykał przynajmniej raz na kwartał z przedstawicielami strony społecznej, aby omówić bieżące problemy. Jednak takie rozmowy się jeszcze nie odbyły. Na kiedy zostały zaplanowane?

– Może nie w komplecie – z udziałem przedstawicieli wszystkich związków, ale z niektórymi przedstawicielami strony społecznej – rozmowy się odbywają, zresztą w jednym z takich spotkań sam brałem udział. Natomiast jesteśmy umówieni na spotkanie na początku czerwca z kolegami ze Związku Zawodowego „Kadra” JSW. Chcemy porozmawiać m.in. na temat obecnego stanu, podsumować kończącą się kadencję. Tak czy inaczej po napięciach, jakie miały miejsce, kontynuujemy relacje i myślę, że JSW jest dzisiaj w tym miejscu, w którym powinna być.

Prezes Najwyższej Izby Kontroli zażądał od głównego inspektora ochrony środowiska informacji dotyczących poziomów emisyjności należącej do PGE Elektrowni Bełchatów. O co w tym wszystkim chodzi?

– Szczegółów nie znam, ale jak wiadomo, trwa kampania wyborcza, więc każdy powód do ataku na rząd jest dobry. Trwa batalia o powstanie kopalni odkrywkowej „Złoczew”, są sprzeciwy ekologów, ale jest też akceptacja części mieszkańców tamtych terenów. Jeśli nie będzie „Złoczewa”, to może być problem w funkcjonowaniu regionu, który dzisiaj jest bardzo mocny oparty na Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie, której zasoby wyczerpią się po 2035, może 2036 roku, i byłoby dobrze, żeby do tego czasu nowa odkrywka powstała, a wszystko po to, żeby przedłużyć funkcjonowanie przemysłowe tego regionu, ponadto żeby dać sobie czas na przygotowanie regionu do innego zaangażowania zawodowego. Niestety nie jest to takie proste. Jest pozytywna opinia dotycząca powstania kopalni odkrywkowej „Złoczew”, która powędrowała do Ochrony Środowiska. Zostało wszczęte postępowanie w sprawie udzielenia koncesji i właściwie to chyba nie ma żadnych zastrzeżeń w resorcie środowiska, żeby wydać stosowną koncesję na zagospodarowanie złoża Złoczew w celu zabezpieczenia możliwości eksploatacji wybranych, najbardziej efektywnych bloków Elektrowni Bełchatów po wyczerpaniu obecnie eksploatowanych złóż. Koncesja uruchomi zaś całe przedsięwzięcie. Mogę się tylko domyślać, że ekologom chodzi o technologie energetyczne, ale czym innym jest spalanie węgla dla potrzeb ogrzewania domów czy mieszkań, a czym innym spalanie w blokach energetycznych. Ale to jest tylko moje domniemanie i próba doszukania się racjonalności w tym wystąpieniu.

Wiadomo też, że chodzi o stężenia substancji, które są niebezpieczne dla ludzkiego życia i zdrowia…

– Spalanie w nowoczesnych blokach energetycznych powoduje, że stężenie substancji szkodliwych dla życia i zdrowia człowieka jest śladowe, czego przykładem są bloki Jaworzno czy Opole. Natomiast stare bloki są rzeczywiście tym elementem, który trzeba wycofać z systemu i my to robimy. Są plany, że sukcesywnie te stare bloki będą usuwane. Zastąpią je nowoczesne bloki, które oddajemy do użytku, oraz inwestycje na Morzu Bałtyckim, gdzie ich wydajność jest dużo większa niż na lądzie. Ważna w tym systemie jest także inwestycja w elektrociepłownię Dolna Odra, gdzie przewidziane są bloki na gaz. I to jest system, który sprawia, że z jednej strony budujemy, a więc zachowujemy ciągłość i pewność systemu, przy jednoczesnym zachowaniu troski o środowisko naturalne.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl