logo
logo
 

Janusz Szewczak

2013 rokiem kreatywnej księgowości

Wtorek, 31 grudnia 2013 (10:53)

Paradoksalnie 2013 rok ogłoszono rokiem rodziny. Tymczasem był on najgorszym okresem dla polskich rodzin.

Dla polskich rodzin był to rok trudny i niekorzystny, szczególnie biorąc pod uwagę koszty utrzymania. Zafundowano nam przedłużenie podwyższonego podatku VAT na kilka lat do przodu. Przypomnę: 23-procentowa stawka podatku VAT ma obowiązywać do 2016 roku. Znacząco wzrosły koszty utrzymania mieszkań, domów, jak i chociażby koszty wyprawki szkolnej, które także podrożały.

2013 rok to okres załamania w dochodach podatkowych budżetu, co wiąże się z brakiem realnych podwyżek płac. Owszem, mówiło się o 3 proc. podwyżki w tym roku, lecz jest to jedynie statystyczne działanie. Polacy w rzeczywistości nie odczuli tych podwyżek, gdyż wzrosły praktycznie wszystkie usługi i różnego rodzaju opłaty komunalne.

Exodus Polaków

Nie można traktować jako sukcesu rocznych urlopów macierzyńskich, ponieważ kolejny rok z rzędu Polacy masowo emigrowali. Są to przede wszystkim młodzi ludzie. Do samych Niemiec według szacunków wyjechało ponad 100 tys. osób. Trwa exodus Polaków na Zachód w poszukiwaniu pracy i godnych warunków życia. W tym roku perspektywy na pracę, godziwe wynagrodzenie w kraju były mizerne dla ludzi młodych i nie zapowiadają się lepsze na przyszły rok.

Bardzo zła jest sytuacja na rynku pracy. Na koniec listopada 2013 r. stopa bezrobocia wyniosła 13,2 procent. W grudniu możemy spodziewać się kolejnego wzrostu. Przypomnę: na przyszły rok stopa bezrobocia planowana jest na blisko 14 procent.

Gospodarka w kryzysie

2013 rok był fatalny także dla naszej gospodarki. Wzrost gospodarczy, który był planowany na poziomie 2,5 proc., będzie wynosił 1,4-1,5 procent. Wspomniałem, że załamały się dochody podatkowe i to te najważniejsze: z VAT, akcyzy i PiT. Kolejny rok z rzędu maleją z nich wpływy i nic z tym nie jest robione.

W bieżącym roku stanęły praktycznie wszystkie inwestycje. W mijającym roku ponad tysiąc polskich firm zbankrutowało, co jest rekordową liczbą. Prawie 250 przedsiębiorstw budowlanych przestało istnieć. Mieliśmy kilka sensacyjnych bankructw firm giełdowych. Wzrosły koszty kredytu, a jednocześnie zmalało oprocentowanie depozytów i lokat długoterminowych. Polacy w 2013 roku wypłacili z banków 18-20 mld zł, gdyż oprocentowanie nie gwarantuje zysków.

Obietnice bez pokrycia

Po raz pierwszy obserwowaliśmy wyraźny rozdźwięk między statystyką, między oficjalnymi wskaźnikami będącymi rządową propagandą, a tym, co realnie Polacy odczuwają we własnych portfelach.

Obiecywano nam, że 2013 rok będzie okresem ożywienia gospodarczego. Druga połowa mijającego roku miała być znacznie lepsza. Tak się nie stało. W I kwartale 2013 roku mieliśmy zaledwie 0,5 proc. wzrostu PKB, co oznacza praktyczne załamanie się  PKB. W IV kwartale możemy spodziewać się nieco ponad 2 proc., to mimo wszystko ostateczny wynik będzie bardzo nędzny i będzie kształtował się w granicach 1,4-1,5 proc. wzrostu PKB. Na nasze potrzeby nie wystarczy.

Zamach na OFE

Kolejnym istotnym wydarzeniem ekonomicznym w dobiegającym końca roku jest zamach na otwarte fundusze emerytalne (OFE). Gdyby nie ten ruc, rząd Donalda Tuska musiałby ogłosić bankructwo. Koalicja PO – PSL nie chciała się przyznać do braku pieniędzy, w związku z tym wykonano sztuczny zabieg księgowy, który w żaden sposób nie polepszy dramatycznego losu polskich emerytów. Zmiany w OFE pomogą rządowi nadal pożyczać pieniądze i emitować obligacje na rynkach zagranicznych. Niemniej stoimy na granicy bankructwa.

Kosmiczny dług publiczny

Złowrogi dla Polaków jest fakt, że doprowadzono dług publiczny do poziomu prawie 1 biliona zł na koniec 2013 roku. Ponadto będziemy mieli ponad 300 mld dol. długu zagranicznego.

Wszystko to wskazuje na absolutną klęskę. Dodatkowo próbuje się nam wmówić bajki o sukcesie wynegocjowanych 400 mld zł z Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Powtarzane jest fałszywie, że pieniądze te rozwiązują nasze problemy i gwarantują „skok cywilizacyjny” w Polsce. Tymczasem są to jedynie mrzonki i bajki, w które nawet małe dzieci nie powinny wierzyć. Przypomnę: żeby móc wykorzystać pieniądze unijne, należy mieć wkład własny. Polska nie ma już własnych pieniędzy, banków, to będziemy musieli pożyczać pieniądze z zagranicy. Tym samym, wykorzystując pieniądze z Unii, powiększymy nasz monstrualny już dług publiczny.

 

not. IK


Janusz Szewczak – główny ekonomista Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych (SKOK)

Janusz Szewczak

NaszDziennik.pl