logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Państwo musi być mocne

Środa, 27 stycznia 2016 (22:54)

Z sędzią Wiesławem Johannem, przedstawicielem prezydenta w Krajowej Radzie Sądowniczej, sędzią Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, rozmawia Karolina Goździewska

Jak Pan Sędzia ocenia debatę w Brukseli na temat sytuacji w Polsce?

– Uważam, że można było jej uniknąć. Jestem pod ogromnym wrażeniem pani premier Beaty Szydło. W sposób konkretny, rzeczowy, niesłychanie spokojny wytłumaczyła parlamentarzystom, na czym polegają zmiany w Polsce. Bałem się zmasowanych ataków na Polskę, na panią premier, ale jestem pozytywnie zaskoczony postawami niektórych europejskich parlamentarzystów. Okazało się, że mamy w Brukseli przyjaciół, na których możemy liczyć.

Szalenie podobał mi się przedstawiciel Czech, który wystąpił z plakietką „Jestem Polakiem”. Było to ujmujące, wręcz wzruszające. Podobnie jak wypowiedzi dwóch europarlamentarzystów z Francji. Były też głosy krytyczne, ale tym, którzy Polaków krytykują, radziłbym, niech się przyjrzą swoim państwom. Adresuję te słowa do polityków niemieckich, którzy nie wiedzieć czemu bardzo agresywnie zaatakowali Polskę. Niech rozwiązują własne problemy z emigrantami, z cenzurą.

W Brukseli zdołaliśmy przekonać Europę do swoich racji?

– W Polsce nic wielkiego się nie dzieje i ta debata to potwierdziła. Następują oczywiste zmiany wynikające z tego, że partia, która wygrała wybory, realizuje swój program również poprzez zmianę ustawodawstwa.

Istnieje antidotum na czarny PR, jaki Polska ma ostatnio w świecie?

– Istnieje potrzeba szerokiej strategii komunikacyjnej wobec nieprawdziwych informacji o Polsce, a nie ukrywam, że takie docierają do mnie zza oceanu. To rola przede wszystkim naszych placówek dyplomatycznych, by tłumaczyć i wyjaśniać wszystkie zarzuty, które pod adresem Polski się pojawiają. Mamy jednak takich ambasadorów, jakich mamy. Ale ich kadencje się kończą. Myślę, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych dokona weryfikacji i Polska będzie reprezentowana za granicą w sposób właściwy. Trzeba docierać z informacją bardzo szeroko.

A może powinniśmy mieć własne anglojęzyczne media informujące świat o tym, co się dzieje w Polsce?

– Jest bardzo dobry pomysł pana Jacka Kurskiego, by stworzyć kanał Poland 24. Chciałem zauważyć jeszcze jedną rzecz. Trochę żałuję, że nikt tego nie podnosi. Mianowicie politycy niemieccy alarmują, że w Polsce jest zagrożona wolność słowa. Co to znaczy? Czy oni sobie zdają sprawę, że wolność słowa to nie tylko radio i telewizja, ale też prasa? A czy oni nie wiedzą, że 75 proc. polskiej prasy jest w rękach koncernów niemieckich – Axel Springer, Neue Presse?

Od kilku dni wróciłem do oglądania „Wiadomości” o 19.30. Dziennikarze starają się robić to, co jest istotne w pracy dziennikarskiej, czyli oddzielają informacje od komentarzy, i tak być powinno. Są informacje lepsze lub gorsze, ale bez komentarzy Piotra Kraśki czy Beaty Tadli. Sam miałem epizod dziennikarski i z tym środowiskiem mam bardzo bliski kontakt. Jestem przewodniczącym Naczelnego Sądu Dziennikarskiego. Wiem, jak pracują dziennikarze i jakie mają problemy, ale trzeba być we wszystkim obiektywnym. Prawda może być najgorsza, ale chcę ją poznać, a nie na okrągło powtarzany komentarz.

Jaki jest klucz do dobrego dziennikarstwa?

– Wszytko się zaczyna od kształcenia dziennikarzy, by byli po prostu uczciwi, rzetelni, działający zgodnie z sumieniem. Dziennikarz powinien działać ze szczególną starannością, uczciwością, czyli weryfikować swoją wiedzę, weryfikować fakty.

Nie podam recepty. To pytanie o to, jak być dobrym człowiekiem. Trzeba pamiętać o uniwersalnych wartościach, którymi normalnie w życiu się kierujemy, i wtedy wszystko będzie dobrze, a te uniwersalne wartości przynosi nam nasza wiara. Nikt nie wymyślił lepszego systemu uniwersalnych wartości niż te, które przyniósł nam Kościół. Cały system prawa na tym się opiera.

Odchodzenie od tego prowadzi do ogromnych nieporozumień, przestajemy sobie wierzyć, przestajemy wierzyć dziennikarzom. Jeśli dziennikarz kieruje się innymi motywami i zasadami, to niech przestanie uprawiać ten zawód. Dziennikarz ma służyć państwu i społeczeństwu. To misja. A dziś dziennikarze służą głównie wydawcom. Zdobywanie materiałów na zamówienie polityczne jest dla mnie nie do przyjęcia, a z takimi mediami w ostatnich latach mieliśmy do czynienia.

Sam w zawodzie dziennikarza przepracowałem kilka lat. Robiłem to, co uważałem za właściwe, choć wokół szalała Polska Ludowa. Można być wszędzie uczciwym, a w dziennikarstwie szczególnie.

Powrócił Pan Sędzia jednak do zawodu adwokata. Co dziś wymaga zmian w wymiarze sprawiedliwości?

– Dotykamy ważnego problemu. Wymiar sprawiedliwości jest gwarantem praw wolności obywatelskich zapisanych w polskiej Konstytucji czy w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Konstytucja każdemu gwarantuje prawo do rozpoznania swojej sprawy przez niezależny sąd i niezawisłych sędziów. To instrument ochrony naszych praw i ci, którzy odpowiadają za realizację tych zapisów, muszą być absolutnie wolni od jakichkolwiek nacisków, przede wszystkim politycznych.

Nie mam dobrego zdania o polskim wymiarze sprawiedliwości. A wyroki m.in. w sprawie Mariusza Kamińskiego czy wyroki sędziego Igora Tulei potwierdzają nie najlepszą jego kondycję. Sędzia ma osądzić sprawę na podstawie dowodów, a nie kierując się swoimi sympatiami czy antypatiami politycznymi. Na pewno wymiar sprawiedliwości cierpi też na wadę przewlekłości postępowania. W Europejskim Trybunale Praw Człowieka przegrywamy sprawę tylko dlatego, że postępowanie było przewlekłe. Środowisko sędziowskie powinno zastanowić się nad kwalifikacjami kadry sędziowskiej. Istniejąca Krajowa Szkoła Sądownictwa w Krakowie będzie mieć nowego dyrektora z nowym programem. Trzeba uczyć młodych ludzi, jak ma funkcjonować wymiar sprawiedliwości, a nie uzależniać ich awanse od orzecznictwa. Muszą być jasne kryteria oceny sędziów.

Powrót prokuratury pod kuratelę ministra sprawiedliwości poprawi funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości?

– Przyglądając się wymiarowi sprawiedliwości – a z zawodem prawniczym mam do czynienia od ponad 50 lat – myślę, że to korzystna zmiana. Oponenci tego pomysłu uważają, że prokuratura zostanie poddana pewnej rządowej presji władzy politycznej. Tego bym się nie obawiał. Prokuratura jest organem ścigania. Prokurator ma ustalić, czy zostało popełnione przestępstwo, zgromadzić dowody, popierać akt oskarżenia przed sądem. Stoję na stanowisku daleko idącej niezależności prokuratury, ale uważam, że ona w tej strukturze musi być podporządkowana także polityce rządu. Nie oznacza to, że będziemy wymyślali, że to, co szkodzi rządowi, jest przestępstwem, a to, co nie, już nim nie jest. Obecnie jest przygotowywana reforma procedury karnej.

Kiedy teraz pojawiła się propozycja ugrupowania Pawła Kukiza o zmianie Konstytucji pod kątem funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, to przy okazji trzeba się zastanowić, czy nie zapisać w Konstytucji prokuratury jako organu konstytucyjnego. Skoro minister sprawiedliwości ma być prokuratorem generalnym, to chciałbym mieć bardzo konkretny zapis o roli, znaczeniu i niezawisłości prokuratury w Konstytucji.

Od kilku miesięcy ma Pan wpływ na polski wymiar sprawiedliwości, reprezentując prezydenta Andrzeja Dudę w Krajowej Radzie Sądowniczej.

– Krajowa Rada Sądownicza jest bardzo ważnym organem konstytucyjnym. Stoi na straży niezawisłości sędziowskiej. Weryfikuje wnioski osób ubiegających się o kolejne nominacje sędziowskie. KRS ma również niesłychanie ważną funkcję, a mianowicie ocenę aktów prawnych związanych z wymiarem sprawiedliwości. Jest to zespół prawników naprawdę na wysokim poziomie. Są między nami różnice zdań, choćby w sprawie zaskarżenia ostatniej regulacji prawnej dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego z 22 grudnia. Nie jest tajemnicą, że w tej sprawie zapadła niejednomyślna decyzja. Byłem przeciwny temu stanowisku. Uważam, że ta ustawa jest ustawą konstytucyjną. Żyjemy w demokracji i większość zadecydowała inaczej.

Przez lata walczył Pan o demokrację, broniąc działaczy „Solidarności”.

– Mnie polityka przez lata nie interesowała. Latami uprawiałem sport. Miałem nawet taki pomysł, by studiować na AWF, ale mój ówczesny trener wybił mi to z głowy. Skończyłem prawo, byłem wpisany na listę adwokacką, ale pracowałem w redakcji Polskiego Radia. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy 13 grudnia 1981 r. odwiedził mnie mój przyjaciel ze studiów, późniejszy senator Piotr Andrzejewski. Było to znamienne w skutkach spotkanie. Od 1 marca 1982 r. zacząłem jako adwokat prowadzić sprawy polityczne. To była konkretna opozycyjna działalność, wejście w kontakty z działaczami podziemnej „Solidarności”. Ta sytuacja wyrobiła we mnie bardzo ustabilizowane poglądy polityczne, tradycyjne, konserwatywne, wynikające z wartości uniwersalnych, o których już mówiłem.

Czego się Pan spodziewa w najbliższych latach w Polsce ?

– Realizacji programu PiS. Uważam Jarosława Kaczyńskiego za wybitnego męża stanu, który myśli w kategoriach państwa. Państwo musi być mocne, ale mocne siłą swoich obywateli. Władza oderwana od stołków nie może się z tym pogodzić. Niech ta władza pamięta, że to ludzie dokonali tych wyborów.

Zaskoczyły Pana wyniki wyborów?

– Nie kryję, że z wielkimi emocjami czekałem na wyniki wyborów. Wygrała na szczęście opcja, z którą jestem związany, a jeszcze bardziej moja żona. Powiedziałbym, na szczęście, choć u nas nie ma tych podziałów politycznych.

Przez całe życie Olga była moim politycznym przewodnikiem. Jest bardziej „politycznym zwierzęciem” niż ja. Oboje myślimy w podobnych kategoriach i mamy spójne poglądy, co jest bardzo dobre w małżeństwie. Do wszystkiego dochodziliśmy małymi kroczkami.

Dziękuję za rozmowę.

Karolina Goździewska

Nasz Dziennik