Odsunięta od monopolu sprawowania władzy koalicja PO – PSL, wzmocniona nowo kreowaną partią polityczną Nowoczesna, usiłuje przeciwdziałać wszelkimi dostępnymi środkami procesowi naprawy państwa i prawa rozpoczętemu przez zjednoczoną prawicę. Pozbawiona decyzyjnego mandatu, wykorzystując populistyczne ogólniki, odwołuje się do obrony rzekomo zagrożonej demokracji. Posługuje się oportunizmem władzy sądowniczej, Trybunału Konstytucyjnego, krajowych i zagranicznych ośrodków opiniodawczych.
Realizacja programu, za którym opowiedziała się większość wyborców 25 października 2015 roku, stanowi kamień obrazy dla lewicowo-liberalnej klienteli w sferze ideologicznej i naruszania jej interesów ekonomicznych.
Obawy zagranicznych grup kapitałowych lokujących w Polsce swoje podmioty gospodarcze i medialne umacniają aktualną opozycję parlamentarną i pozaparlamentarną.
Zastosowanie zręcznej socjotechniki odwołującej się do kanonów systemu demokratycznego pociągnęło za sobą sterowany i zorganizowany przez polityków społeczny ruch oporu pod szyldem Komitetu Obrony Demokracji (KOD).
Jego aktywność jest napędzana pobudzaniem negatywnych emocji i stereotypowych resentymentów z okresu walki z systemem komunistycznym.
W matni kłamstw
W zafałszowanych „po orwellowsku” komunikatach i hasłach przedstawia proces niwelowania narosłych po 1989 roku patologii ustrojowych jako zagrożenie dla demokracji. Jako zagrożenie jawi się odsunięcie od monopolu decyzyjnego, bezkarności i sobiepaństwa postokrągłostołowch elit, marginalizujących i eliminujących wyznawane przez Naród Polski uniwersalne wartości katolickiego społeczeństwa. Odwołując się do konstytucyjnej zasady podziału i rozdziału ustrojowego naczelnych instytucji władzy w państwie, w istocie nawołuje się do jej łamania. Paradoksem jest, że w tym procederze bierze udział prezes Trybunału Konstytucyjnego, stawiając się ponad prawem stanowionym przez władzę ustawodawczą, mimo że nie zapadło orzeczenie o sprzeczności stanowionych norm z normami obowiązującej Konstytucji. Przypisywanie stanowisku Trybunału Konstytucyjnego ponadorzeczniczej, wiążącej powszechnie interpretacji Konstytucji stanowi zaprzeczenie zasady legalizmu w funkcjonowaniu organów państwa.
Zasada legalizmu to fundament demokracji obowiązujący w systemie prawa krajowego i międzynarodowego. Wynika z niej, że nie domniemywa się rozszerzonej, niedookreślonej kompetencji w działaniu organu uprawnionego ponad to, co ściśle określa się jako materię mu przekazaną w jednoznacznie wyspecyfikowanym, zamkniętym katalogu kompetencji.
Aktualne stanowisko Trybunału Konstytucyjnego, łamiące tę zasadę, działającego oportunistycznie wobec władzy ustawodawczej i wykonawczej pod dyktando przewodniczącego Trybunału związanego politycznie z opozycją, stanowi naruszenie ustanowionego Konstytucją podziału władz w państwie.
Władza ustawodawcza i wykonawcza ma legitymację demokratyczną z wyborów powszechnych, której nie ma Trybunał Konstytucyjny. Toteż stawianie się przez jego ograniczony skład ponad Sejmem, Senatem, prezydentem demoluje zasady demokratycznego państwa prawnego.
Co może Trybunał?
W Polsce władza ustawodawcza i wykonawcza w ramach podziału władz są zobowiązane do współdziałania jako reprezentacja Narodu i przestrzegania konstytucyjnych zasad praworządności. Nie mają obowiązku wykonywania swych kompetencji pod dyktando Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał Konstytucyjny to quasi-sądowa instytucja kontroli, zgodności norm prawa stanowionego z normami konstytucyjnymi.
Należy to notyfikować prominentnym politykom zagranicznym, by swoimi interwencjami nie godzili w polską rację stanu.
Orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne tylko i wyłącznie w ramach przyznanych mu kompetencji orzeczniczych. Wyrażane przy okazji przez sędziów TK poglądy i opinie nie mają takiego charakteru.
Dla zakłócenia funkcjonowania państwa pod rządami zjednoczonej prawicy opozycja polityczna, posługując się insynuacjami i oportunistycznym, łamiącym zasady legalizmu doraźnym stanowiskiem niektórych sędziów TK, stosuje wypróbowany model socjotechniczny – wywoływania i rozszerzania konfliktu, aby przykryć nim pozytywny wizerunek zachodzących przemian. Służy ona wywołaniu zaniepokojenia prominentów UE i naiwnych polityków z USA losami demokracji w Polsce. Chciałoby się przywołać powiedzenie „Medice, cura te ipsum” (Lekarzu, lecz siebie).
Zarządzanie eskalowanym konfliktem służy ukrywaniu własnych interesów i motywów działania.
Przyszedł czas, aby odwołać się do pozytywnych emocji i zorganizować masowy ruch typu konstruktywnego dla zachodzących w Polsce doby dzisiejszej przemian. Powinien on stać się ruchem społecznym wokół wyznawanych wartości dla ich realizacji. Takim ruchem była „Solidarność” 1980 roku. Ugrupowania społeczne mające inne cele niż pozyskanie władzy są żywą tkanką społeczeństwa obywatelskiego.
Przychodzi ich czas dla naprawy Rzeczypospolitej.
Drogi Czytelniku,
zapraszamy do zakupu „Naszego Dziennika” w sklepie elektronicznym