Dnia 11 lipca 1943 r. to data szczytu hekatomby Polaków z rąk nacjonalistów ukraińskich, mordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej dlatego, że byli Polakami. Data podwójnie bolesna. Z jednej strony symbolizuje bowiem trzecie ludobójstwo dokonane podczas II wojny światowej na Narodzie Polskim – ukraińskie, obok niemieckiego i sowieckiego, w którym straciło życie co najmniej 130 tys. Polaków. Z drugiej zaś strony od kilkudziesięciu lat rodziny ofiar i Polacy o patriotycznej świadomości nie mogą doczekać się od państwa polskiego poważnego i godnego potraktowania zbrodni wołyńskiej. Szczególnie bolesne jest, że to właśnie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, przez dwadzieścia kilka lat zainteresowani przywracaniem pamięci doznali i wciąż doznają upokorzeń ze strony polityków, intelektualistów, mediów.
W tym roku środowiska dbające o pamięć Wołynia mają podstawy do odczucia wymanewrowania: najpierw w Sejmie „zaistniały” dwa projekty ustawy o ustanowieniu dnia pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej, z których jeden był konsultowany z organizacjami pozarządowymi, po czym większość parlamentarna wycofała się ze swojej propozycji ustawy (każda inna nie miała więc szans), zapowiadając uchwałę, a więc akt niższej rangi. Jednakże nie ma pewności, że uchwała zostanie podjęta na posiedzeniu Sejmu 5-7 lipca, a nadto istnieją poważne obawy co do jej treści. Powód: szczególna dbałość naszych polityków o dobre samopoczucie kreatorów kultu OUN-UPA na Ukrainie (w Polsce też ich nie brakuje), tj. tamtejszej całej klasy politycznej. Zabiegali o to najważniejsi dostojnicy państwa ukraińskiego, wspierani różnego typu lobbingami (w tym międzynarodowymi).
Zacieranie pamięci
Starania przeciwdziałające nagłaśnianiu zbrodni OUN-UPA, ograniczaniu wszelkich inicjatyw służących pamięci pomordowanych, wychodzące od różnych kręgów ukraińskich, mają już wieloletnią historię. Niezmiennie celem było „nieprzeszkadzanie” w szerzeniu kultu zbrodniarzy i jest to aktualne zwłaszcza teraz, gdy kult OUN-UPA osiągnął charakter państwowy. Pamięć ofiar OUN-UPA psuje starannie kształtowany bohaterski wizerunek ludobójców Polaków.
Zapobieżeniu ustanowienia dnia pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej miał posłużyć m.in. list 13 ukraińskich osobistości, w którym oprócz formuły „wybaczamy – prosimy o wybaczenie” jest wezwanie do poszanowania przez Polaków dążeń niepodległościowych Ukraińców, tj. zbrodniarzy z OUN-UPA, którzy mordowali w imię niepodległości. Jest to wyraźne przesłanie ze strony Ukrainy: w zamian za przeprosiny 13 osobistości ukraińskich Polacy powinni zaniechać pamięci o ofiarach OUN-UPA, a więc zapomnieć o nich, przestać obchodzić rocznice, nie stawiać pomników, nie podejmować w ogóle tego tematu, co najwyżej w wąskim gronie historyków zbierających się na zamkniętych konferencjach, i jeszcze zaakceptować manifestowanie w przestrzeni publicznej kultu banderyzmu.
Co gorsza i w Polsce nie brakuje autorytetów, które mają takie poglądy i które wykorzystują potrzebę przebaczania krzywd do rezygnacji z pamięci o ofiarach, do usuwania ich w niebyt ze świadomości społecznej, mimo że ofiary OUN-UPA są ofiarami za polskość, a więc ofiarami ważnymi dla naszej całej wspólnoty narodowej, a do tego są ofiarami godnymi pamięci przede wszystkim ze względów etycznych.
Kto wzywa do sabatów
W tle takich szkodliwych poglądów dla kondycji moralnej ludzkości są oczywiście polityczne kombinacje. Najlepiej ujęła je Agnieszka Romaszewska w wywiadzie dla „Wprost” (26.06.2016), stwierdzając: „Jednym z największych błędów byłoby ustanowienie święta w rocznicę rzezi wołyńskiej i jeszcze nazwanie go dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. To byłby fundamentalny, polityczny i historyczny błąd. Stworzylibyśmy w ten sposób wrażenie, że największym przeciwnikiem Polski na wschodzie byli Ukraińcy”, w związku z czym godzi się co najwyżej na „uchwałę upamiętniającą tamte wydarzenia” i „na tym koniec”. Zadziwiające, że Romaszewska nie zauważa, że Ukraina, której Polska jak żaden inny kraj udziela wszechstronnego wsparcia, nie przejmuje się, że kult ludobójczych antypolskich formacji może być wyrazem uznania przez Ukrainę nas – Polaków i Polski – za największych wrogów.
Martwiąc się więc o dobre stosunki polsko-ukraińskie, Romaszewska popiera brak zgody prezydenta Rzeszowa na postawienie pomnika ofiar rzezi wołyńskiej, ponieważ „woli nie myśleć o nieustannych antyukraińskich sabatach, które by się tam odbywały”. A więc pamięć ofiar ludobójstwa, pamięć ofiar, których większość nawet nie ma grobów, to są „antyukraińskie sabaty”. To wyraźny przykład troski o dobre samopoczucie potomków morderców i ich zwolenników, gloryfikatorów zbrodniarzy i kłamców historycznych oraz poniżenia ofiar ludobójstwa, ich rodzin ocalałych z gehenny i całej wspólnoty polskiej. W tej politycznej ideologii dobrych stosunków polsko-ukraińskich Polska ma się całkowicie dostosowywać do oczekiwań ukraińskich, podporządkować potrzebom Ukrainy, zwalniając to państwo i jego obywateli z jakichkolwiek starań o pozytywne relacje, respektowania także naszego punktu widzenia, naszej wrażliwości.
Reakcja na banderyzm
Nic dziwnego, że jest to doskonale wykorzystywane przez stronę ukraińską. Stopniowe i coraz częstsze na terenie Polski demonstrowanie symboli banderowskich przy różnych okazjach, także podczas uroczystości z udziałem funkcjonariuszy państwa polskiego, urządzanie nielegalnych upamiętnień zbrodniarzom z UPA, a potem wymuszanie ich legalizacji, utrudnianie i uniemożliwianie stawiania znaków polskiej pamięci na terenie Ukrainy i cały szereg innych posunięć – świadczy o słabości polskiej polityki i polityków, którym wydaje się, że dobre stosunki polsko-ukraińskie polegają na bezgranicznym spełnianiu życzeń ukraińskich i bezwarunkowej pomocy Ukrainie.
Brak właściwego traktowania zbrodni ludobójstwa dokonanych przez OUN-UPA na Polakach wcale nie służy polepszaniu stosunków polsko-ukraińskich. Wręcz odwrotnie, prowadzi do niepotrzebnych awantur, będących konsekwencją przemilczania zbrodni i tolerowania na terenie Polski antypolskich przejawów banderowskiego kultu.
Drogi Czytelniku,
zapraszamy do zakupu „Naszego Dziennika” w wersji elektronicznej