Poznaliśmy konkretny już kształt strukturalnego aspektu zmian w oświacie proponowanych przez rząd PiS. Mimo że przedmiotem najżywszych dyskusji stała się w ostatnim czasie likwidacja gimnazjów, proponuję refleksję nad innym istotnym aspektem sprawy: nad zmianą programową. „Gazeta Wyborcza” alarmuje, że obecna zmiana „prowadzi nas w stronę społeczeństwa uwstecznionego”, ponieważ polski system edukacyjny znów różnić się będzie od zachodnich, a co za tym idzie – nie dogonimy pewnie już nigdy niemieckiego PKB… Wiele wskazuje na to, że jest dokładnie odwrotnie. Próba odbudowania liceum ogólnokształcącego w poważnym kształcie jest dobrym sygnałem. O wszystkim jednak rozstrzygną nie formalne ramy, lecz wypełniająca je treść. Dlatego w tym newralgicznym momencie warto przypomnieć elementarną kwestię: zmiana programowa powinna tworzyć warunki do pełnego przekazu kultury polskiej jako oryginalnej i bogatej odmiany klasycznego dorobku kulturowego (intelektualnego, moralnego, wytwórczego i religijnego!) Europejczyka.
Ponieważ to środowisko katolickie w latach komunizmu, bardziej niż ktokolwiek inny, pielęgnowało skarb niezniekształconej kultury polskiej, jest wciąż predysponowane, żeby upominać się o nią.
Rozkochać się w mądrości
Najważniejszym zadaniem szkoły jest kształcenie. To przekazywanie rzetelnego, trwałego dorobku intelektualnego buduje najbardziej autorytet nauczyciela i szkoły, choć wielu modnych ekspertów od edukacji pracowicie temu zaprzecza. Między innymi olbrzymia rola w naszej kulturze dziewiętnastowiecznych wieszczów sprawiła, że od pokoleń tradycyjną osią, wokół której skoncentrowane jest kształcenie humanistyczne, w polskiej szkole są lekcje języka polskiego. To one mają budować w młodych Polakach ogólny obraz świata, człowieka i szeroko pojętej kultury.
W klasycznym modelu kształcenia zwieńczeniem edukacji było zapoznanie się z filozofią (w dobie chrześcijańskiej uzupełnioną o teologię). Podtrzymać trzeba pojawiający się w debacie publicznej trafny postulat uwzględnienia i poważnego potraktowania dorobku filozofii w zrewitalizowanej podstawie programowej nauczania języka polskiego. Zwłaszcza uwzględnienie wybranych filozoficznych lektur w licealnym kanonie otworzyłoby szansę na intelektualnie pełny i prawdziwie mądrościowy charakter kształcenia humanistycznego w szkole średniej.
Powodzenie tego przedsięwzięcia zależałoby jednak od solidnego wykonania jeszcze jednego zadania: przygotowania nauczycieli języka polskiego do nauczania propedeutyki filozofii. Na szczęście dzięki gigantycznej pracy Lubelskiej Szkoły Filozoficznej, nieprzerwanej w ciemnej dobie komunizmu, dysponujemy szeregiem narzędzi, które będą pomocne zarówno nauczycielom, jak i młodzieży. Mam tu na myśli w pierwszej kolejności wprowadzenie do filozofii (choćby pracę zbiorową autorstwa o. M.A. Krąpca i innych, książkę „O kulturę filozofii” W. Dłubacza czy „Elementarz etyczny” K. Wojtyły).
Troska o polski dorobek
W rozmowach z nauczycielami uzyskującymi właśnie mianowanie, a więc posiadającymi już pewien staż w zawodzie, pytałem często o inspirujące ich lektury z zakresu pedagogiki. Wielu z nich potrafiło wymienić tylko jeden tytuł. Przywoływali poradnik modnego amerykańskiego autora obiecujący już w tytule „Wychowanie bez porażek”. Jeśli dodamy do tego inne mody antywychowawcze wzmacniane i promowane przez ośrodki typu „Gazeta Wyborcza”, wyłoni nam się dziwnie zniekształcony obraz intelektualnych inspiracji polskiej szkoły. Jako wielki wyrzut sumienia (jeden z wielu charakterystycznych dla ostatniego ćwierćwiecza) ujawnia się brak pietyzmu ze strony instytucji publicznych względem polskiego dorobku pedagogicznego. Przechodząc do zagadnień wychowawczych, wymienię tu chociażby szczególnie bliski mi dorobek o. J. Woronieckiego, a także harcerski i katolicki nurt wychowania. Był on w czasach totalitaryzmów i jest przez ostatnie lata pielęgnowany niemal wyłącznie dzięki oddolnej aktywności społeczeństwa. Nie sposób tu pominąć nieocenione zasługi Instytutu Edukacji Narodowej w Lublinie czy utrwalanie dorobku pedagogicznego ks. Franciszka Blachnickiego przez Ruch Światło-Życie.
Wychowanie całego człowieka-osoby (oby wkrótce lepiej rozumianego dzięki kształceniu filozoficznemu) wymaga jednak uwzględnienia także etycznego wymiaru pedagogiki. Wielkim zapomnianym skarbem pozostaje aretologia ze swoim ogrodem cnót skierowana na kształtowanie charakteru. Dlatego warto rozważyć zaangażowanie instytucji publicznych – zarówno centralnych instytucji edukacyjnych, jak i systemu poradnictwa psychologiczno-pedagogicznego – w dowartościowanie tego skarbu polskiej i europejskiej kultury.
Koniec z dyktaturą relatywizmu
Kolejny problem, na który pragnę zwrócić uwagę, to systemowe wykluczanie religii z obrazu świata ukazywanego przez szkołę. W szkołach, nawet tych, w których na ścianie wisi krzyż i okazjonalnie sprawowane są obrzędy religijne, wciąż zbyt często poszczególne przedmioty są tak prezentowane, aby zdyskredytować albo przynajmniej wykluczyć fakt religijności człowieka oraz fakt chrześcijańskiego fundamentu pod naszą kulturą. Ze zdziwieniem spostrzegam w podręczniku syna wprowadzony przez marksistów zwrot „przed naszą erą”. W jakże wielu polskich szkołach ewolucjonizm za pomocą sympatycznych dinozaurów „wyjaśnia” problemy nie tylko przyrodnicze, ale także rozstrzyga filozoficzne i religijne pytania o początek świata i człowieka. W bibliotece pedagogicznej, w której piszę ten tekst, jedynym dostępnym tygodnikiem opinii jest laicka „Polityka”. Przykłady można by mnożyć.
Autonomia nauk szczegółowych oznacza oczywiście swobodę poznawczą od obcej katolicyzmowi „religijnej ideologizacji”. Przedmioty szkolne powinny być jednak również wolne od postmarksistowskiej ideologizacji antyreligijnej. A te lekcje, które prezentują obraz kultury obok prawdy o obecności w kulturze nauki i sztuki, powinny równie rzetelnie ukazywać obecność w niej moralności i religii. I to bez dyktatury relatywizmu, bez szukania na siłę pluralizmu religijnego w szkole, w której olbrzymia większość dzieci została ochrzczona w jednym pobliskim kościele.
Intelektualnie uzbrojeni, z charakterem i bez antyreligijnych uprzedzeń – takie były najdzielniejsze pokolenia Polaków. Tak warto również kształtować Polaków przyszłości.