Od 80 lat kolejne pokolenia Polaków przesiedlonych do Kazachstanu oczekują na powrót do Ojczyzny. Nasi rodacy, zamieszkali na wschód od granicy państwowej II RP, ustalonej w 1921 r. traktatem ryskim, zostali w ramach akcji „oczyszczania pasa przygranicznego” wywiezieni w 1936 r. na azjatyckie stepy. Pominięci w dwóch powojennych falach przesiedleń z Kresów i miejsc zesłania, nie zwątpili jednak w szansę powrotu.
Bezpośrednio po upadku Związku Sowieckiego, na początku lat 90. rozpoczęły się pierwsze, podejmowane samodzielnie, spontaniczne ucieczki polskich rodzin do kraju. Jednak pomimo propagandowej wrzawy i obietnic kolejnych ekip rządzących dopiero orzecznictwo Sądu Najwyższego z 1995 r. i uchwała Trybunału Stanu zmusiła polityków do zmian w polskim prawie pozwalającym na zalegalizowanie powrotów i nadanie obywatelstwa tym „spóźnionym repatriantom”.
Martwa ustawa
W efekcie wspomnianych opinii prawnych w 2000 r. uchwalono obowiązującą do dziś Ustawę o repatriacji, zawierającą całkowicie nieefektywny mechanizm. Ciężar repatriacji przerzucono na barki gmin. Znalezienie pracy i zapewnienie lokali komunalnych dla dziesiątek tysięcy Polaków z Kazachstanu przerastało jednak w sposób oczywisty możliwości samorządów.
Na podstawie Ustawy o repatriacji z 2000 r. w ramach prowadzonego przez MSWiA systemu „Rodak” rocznie do Polski trafiało maksymalnie 10-30 rodzin. Polskie służby konsularne w Kazachstanie wydały jeszcze kilka tysięcy przyrzeczeń o repatriacji i mechanizm się zablokował. Powstała gigantyczna kolejka, w której okres oczekiwania na repatriację z przyrzeczeniem rządu RP trwa średnio kilkanaście lat (sic!).
W sytuacji braku realnej szansy na powrót do Polski (kilkunastoletni okres oczekiwania) nasi rodacy często wybierali otwarty dla nich rosyjski projekt osiedleńczy. Tylko w ramach oficjalnych danych spisowych liczebność Polaków w Kazachstanie po upadku ZSRS spadła blisko o połowę! I choć zabrzmi to jak swoisty chichot historii, to należy stwierdzić, że to Rosja przyjęła największą liczbę polskich repatriantów. Proces ten trwa nadal, np. w ostatnim roku z Czkałowa, miejscowości z prężną parafią katolicką, wszyscy maturzyści polskiego pochodzenia wyjechali do Rosji.
Nasi rodacy opuszczają Kazachstan również w ramach programów repatriacyjnych rządu Białorusi i Niemiec, ale nadal żyje tam nie mniej niż 34 tysiące Polaków (dane z oficjalnego spisu), a odwołując się do liczby wiernych Kościoła rzymskokatolickiego, można szacować liczebność naszych rodaków nawet na 100 tysięcy.
Nowa akcja repatriacyjna
W 2016 r., spełniając obietnice wyborcze, rząd PiS oraz premier Beata Szydło zaliczyli sprawę repatriacji Polaków z Kazachstanu do swoich priorytetów. Pod kierownictwem ministra Henryka Kowalczyka uruchomione zostały prace nad nową ustawą o repatriacji i mechanizmami powrotu, a 20 grudnia do Polski przyleciała pierwsza grupa 150 Polaków.
Proces legislacji nowej ustawy o powrocie i poszukiwanie skutecznych rozwiązań toczy się nadal. Jeśli nie zostaną przyjęte nowe, sprawdzone w innych krajach mechanizmy repatriacji, m.in. stosowany tak przez Niemców, jak i Rosjan tani i dający szansę na pełną adaptację system łączenia rodzin czy aktywny system stypendialny dla polskiej młodzieży, która niewątpliwie pomagać będzie w sprowadzeniu swoich najbliższych, to nowa akcja repatriacyjna może mieć jednak tylko ograniczony zasięg.
Sukces repatriacji nie zależy tylko od konkretnych rozwiązań zawartych w ustawie, równie ważne dla adaptacji powracających jest przyjęcie ze strony społeczeństwa polskiego. Czy jesteśmy w stanie zrozumieć, że osoby nieznające współczesnego języka polskiego czy historii, przebywające od 80 lat w miejscu zesłania, nie są „Ruskimi”, ale są także, a może przez swoje cierpienia i prześladowania nawet bardziej niż my, Polakami?
Równie ważny jest oddźwięk, jaki wywołają wśród Polaków nadal pozostających w Kazachstanie działania podjęte w kraju. W miarę pozytywnych wiadomości o warunkach osiedlenia przekazywanych przez repatriantów do swych bliskich, co w dzisiejszej dobie ułatwionej komunikacji elektronicznej ma wymiar wręcz natychmiastowy, akcja repatriacyjna może się dynamicznie rozwijać.
Walka o młode pokolenie
Repatriacja jest także jednym z efektywnych narzędzi rozwiązania problemów demograficznych i gospodarczych (rynek pracy). Wypracowane w ramach akcji powrotowej skuteczne mechanizmy mogą być w przyszłości rozciągnięte na inne obszary i kraje, gdzie żyją nasi rodacy. Można tu odwołać się nie tylko do doświadczeń naszych wschodnich czy zachodnich sąsiadów, ale choćby do przykładu Japonii, która mając, rzec można, w zasięgu ręki „niewyczerpalne” zasoby taniej siły roboczej, rozpoczęła jednak repatriację potomków Japończyków, którzy opuścili swoją ojczyznę w XIX wieku i osiedli w Brazylii, Peru, Argentynie.
Niewątpliwie taniej jest rozwiązywać problemy demograficzne i gospodarcze, otwierając granice dla emigrantów zarobkowych, jest to jednak rozwiązanie doraźne. Przy braku pełnej asymilacji nowych pokoleń przybyszy koszty społeczne rosną w kolejnych latach, szczególnie w sytuacji złożonych wzajemnych relacji historycznych czy całkowitej odmienności kulturowej i cywilizacyjnej. Oczywiście należy brać pod uwagę również zmiany koniunktury gospodarczej, błędy innych akcji repatriacyjnych oraz możliwe akcje polityczne i propagandowe państw dotychczasowego osiedlania.
Podejmowane obecnie przez rząd PiS działania wydają się już ostatnią dziejową próbą sprowadzenia naszych zesłanych rodaków, i to nie tylko wobec zaniechań czy nieudolności innych ugrupowań politycznych sprawujących dotychczas rządy w Polsce. Jeśli nie sprostamy temu zadaniu teraz, to problem Polaków w Kazachstanie zostanie rozwiązany, ale w oparciu o rosyjskie i białoruskie programy repatriacyjne lub w ramach łączenia rodzin i wyjazdów do Niemiec (Polacy w Kazachstanie z reguły osiedlani byli wspólnie z Niemcami).
Skąd taka pewność? Zmuszeni przez pokolenia do ciężkiej, przymusowej pracy na roli nasi rodacy mają utrwalony silny etos pracy. Równie ważny, szczególnie z powodów demograficznych, jest powszechny w polskich wsiach model dużych, wielopokoleniowych rodzin. W grupie 150 ostatnio przybyłych z Kazachstanu osób aż jedną trzecią stanowią dzieci. W Europie wymierających narodów toczy się walka o młode, pracowite, posiadające dzieci rodziny. Jeśli Polska na powrót nie stanie się domem dla naszych rodaków z Kazachstanu i nie otworzy im szeroko drzwi, to niestety zostaną oni przyjęci z radością przez naszych sąsiadów.
Drogi Czytelniku,
zapraszamy do zakupu „Naszego Dziennika” w sklepie elektronicznym