logo
logo

Zdjęcie: Biuro prasowe Europoseł Beaty Kempy/ Inne

Ryzykowna gra Tuska i Sikorskiego

Piątek, 26 kwietnia 2024 (09:58)

Rozmowa z Beatą Kempą, posłem Suwerennej Polski do Parlamentu Europejskiego

Władza Tuska odkryła karty i chyba zgodnie z przewidywaniami o mandaty europosłów będą się ubiegać m.in. minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSWiA Marcin Kierwiński czy minister aktywów państwowych Borys Budka, a także Dariusz Joński czy Michał Szczerba. To ucieczka przed odpowiedzialnością?

– To jest absolutny desant szkodników, i to największych, do Brukseli. To, co zrobił Bartłomiej Sienkiewicz, brutalne wejście do mediów publicznych, czy w ogóle to, co na przestrzenie zaledwie kilku miesięcy zrobił z polską kulturą, kiedy brudnymi buciorami podeptał wszystko to, co było wartościowe, sprawia, że nieprzypadkowo przylgnęło do niego określenie „pułkownik Sienkiewicz”. Moim zdaniem kandydowanie do europarlamentu jest absolutnie ucieczką przed odpowiedzialnością, której nieuchronności politycy „koalicji 13 grudnia” są chyba coraz bardziej świadomi. Obawiają się chyba, że rząd Tuska może nie dotrwać do końca kadencji. Doprowadzenie telewizji publicznej do gigantycznej zapaści, do ogromnych strat, także działania niezgodne z Konstytucją RP i ustawami zarówno o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, jak też pozaprawne wprowadzenie likwidatorów do Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej, to było szkodnictwo najwyższych lotów. Sienkiewicz robił to wszystko z rozmysłem i jest tego świadomy. Również Donald Tusk chce tych ludzi ukryć, schować ich w Parlamencie Europejskim, bo z pewnością nie będą oni tu, w Brukseli czy Strasburgu, przydatni.

Dla Polski z całą pewnością nie będą...    

– Absolutnie nie będą. Tusk tym samym zrzuca balast, bo ci ludzie są w tym momencie już obciążeniem dla jego formacji – zresztą byliby dla każdej – prowadząc tak szkodliwą działalność wobec państwa polskiego. Obok Bartłomieja Sienkiewicza mamy jeszcze Borysa Budkę, który staje do tych wyborów, dlatego że swoją pracę w europarlamencie kończy Jerzy Buzek. Z tym, że takiego wyniku, jaki miał Buzek, Budka z pewnością mieć nie będzie. Mamy też sztuczkę, próbę przechwycenia kogoś, kto jest – w negatywnym tego słowa znaczeniu – zagończykiem i celebrytą znanym z kontrowersyjnych opinii, mam na myśli Łukasza Kohuta, który zamienił Lewicę na Koalicję Obywatelską i z jej list wystartuje w czerwcowych wyborach. Poza tym mamy cały desant,
o którym pan redaktor mówił, co ma na celu ukrycie tych ludzi pod immunitetami posłów do Parlamentu Europejskiego – ludzi, którzy sami się skompromitowali, ale też skompromitowali instytucje państwa polskiego, urzędy itd. Pozostaje też ich odpowiedzialność jako urzędników państwa, którzy być może nie potrafili się oprzeć dyktatorskim zapędom władzy Tuska, a teraz mają miękko wylądować w Brukseli. Tylko że – raz jeszcze powtórzę – będą oni absolutnie nieprzydatni dla Polski, co więcej, stawiam, że będą jeszcze bardziej szkodzić Polsce. To jest smutna informacja i trzeba o tym mówić.  

Pani mówi o desancie szkodników, a Tusk, nawiązując do kandydowania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, stwierdził, że „panowie Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński szukają złudnego bezpieczeństwa.
My wysyłamy za nimi Kierwińskiego”. Ciekawe?

– Marcin Kierwiński to kolejna osoba z tego grona, która się nie sprawdziła, po prostu nie radzi sobie na urzędzie. Dlatego, żeby nie robić dłużej skandalu, Tusk daje mu bonus i wysyła swojego przyjaciela do Brukseli. Trzeba powiedzieć jasno, że z tego, co wiemy, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zupełnie Kierwińskiego przerosło i to zarówno w sensie intelektualnym, emocjonalnym, jak i sprawczym. Kierwniński pokazał brak profesjonalizmu oraz przygotowania do sprawowania tak ważnej funkcji. Również sprawa protestów rolniczych zakończyła się absolutną kompromitacją policji, służb
i samego Kierwińskiego oraz jego podwładnych. Stąd ewakuacja do Brukseli. Jego dalsze funkcjonowanie w fotelu szefa MSWiA mogłoby jeszcze bardziej skompromitować służby mundurowe. Trzeba powiedzieć, że MSWiA to jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających resortów i Kierwiński wyraźnie sobie nie poradził. Tusk zdaje sobie sprawę, że może mieć z tego tytułu jeszcze więcej kłopotów, dlatego usuwa swojego druha Kierwińskiego na odcinek brukselski. Swoją drogą kandydaci Koalicji Obywatelskiej są słabi, bo chociażby Krzysztof Brejza to osoba, która poza wylewanymi żalami
i utyskiwaniem na swój własny los, poza kompromitacją
i brakiem klasy, nic sobą nie zaprezentowała. Jak widać, towarzystwo, jakie Platforma wystawia do boju o mandaty europarlamentarzystów, jest dość miałkie, jeśli chodzi o sprawczość. Można się było spodziewać, że Tusk będzie chciał dać powrót do Parlamentu Europejskiego Radosławowi Sikorskiemu, ale widać, że ten dyplomata, który próbował dzisiaj zaistnieć poprzez swoje exposé, szansy na to nie dostał, choć zapewne marzył, żeby do Brukseli i Strasburga powrócić.

Zanim dojdziemy do exposé Sikorskiego, chciałbym jeszcze porozmawiać
o kandydaturze ministra rozwoju
i technologii Krzysztofa Hetmana, który dostając się do Sejmu, zwolnił miejsce Karpińskiemu, który w ten sposób z celi trafił do Brukseli…

– To była – jak dzisiaj widać – absolutnie transakcja wiązana, co niekoniecznie musi się skończyć dobrze dla Krzysztofa Hetmana, bo, jak wiadomo, niezbadane są wyroki Boskie oraz wyborców. Nie wiadomo, jakie Trzecia Droga ostatecznie uzyska poparcie, bo na razie mamy sondażowe projekcje. Hetman, który funkcjonował w Parlamencie Europejskim przez wiele lat, ma ochotę na powrót, ale równie dobrze może otrzymać nauczkę, karę od wyborców za wspomnianą transakcję wiązaną, która pozwoliła wyzwolić z więzienia Włodzimierzowi Karpińskiemu i zasiąść z immunitetem w ławie posła do Europarlamentu. I Hetman może to przypłacić brakiem wyboru na europosła.     

Dzisiaj w Sejmie minister Sikorski wygłosił  exposé, w którym zamiast celów wiele było ataków, odniesień i krytyki poprzedniej władzy. Dostało się m.in. premierom Morawieckiemu i Szydło, jak też ministrowi Rau, a rządy PiS w zakresie polityki zagranicznej obecny szef MSZ określił jako pełne złych pomysłów, chybionych kalkulacji na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi przeciw Unii Europejskiej…

– Trzeba wiedzieć, że Radosław Sikorski jest osobą – delikatnie rzecz ujmując – politycznie niestabilną. Sikorski z pewnością pretenduje do miana najlepszego celebryty, ale nie urzędnika, ministra, który poważnie, odpowiedzialnie, w profesjonalny sposób traktowałby swoją misję. To, że przypuścił atak z mównicy sejmowej, to nie jest nic nowego, bo to samo robi Tusk. Obaj więc robią to samo, jak nie mają pomysłów, jak nie mają żadnej strategii, nawet takiej, która byłaby zgodna z ich poglądami. Wtedy najlepiej odnosić się krytycznie do tego, co było, nie przedstawiając w zamian żadnej własnej wizji. Myślę, że Sikorski zyskałby więcej uznania, jeśli prowadziłby politykę kontynuacji przynajmniej w niektórych obszarach. Chodzi o to, że sytuacja wokół Polski jest groźna, bo mamy wojnę na Ukrainie, mamy też wiele konfliktów w różnych miejscach świata, który gospodarczo jest systemem naczyń połączonych. I inne kraje też słuchają exposé ministra sprawa zagranicznych, w tym wypadku Polski, dlatego trzeba być niezwykle odpowiedzialnym za każde słowo, bo dyplomacja to gra słów, ale także gestów. I kto jak kto, ale Sikorski powinien sobie zdawać z tego sprawę. Tymczasem poza celebryckim bywaniem na salonach jest politykiem dość lichym, który już poprzednio jako szef polskiej dyplomacji niewiele wskórał.

Skąd jednak taka zagorzała, dość agresywna krytyka polityki zagranicznej rządów Zjednoczonej Prawicy?

– Myślę, że w tej bezrozumnej krytyce jest drugie dno. Przede wszystkim chodzi o odsunięcie Stanów Zjednoczonych z tej części Europy, a – jak wiemy – takie marzenie mają Niemcy. Z kolei Tusk i Sikorski nie zrobią nic, żeby sprzeciwić się woli Belina. Po drugie, jest kwestia stołków, stanowisk w Unii Europejskiej po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po trzecie, jest kwestia, w moim odczuciu bardzo groźna, mianowicie Tusk i Sikorski mają ogromny sentyment do resetu z Moskwą. Uważam, że mogą być do tego namawiani, dlatego że Europa Zachodnia, a zwłaszcza Niemcy są zmęczeni trwającą wojną i chcieliby powrócić do robienia interesów
z Rosjanami, a przede wszystkim do handlu. Dlatego Sikorski, pokazując brak jakichkolwiek jasnych kierunków politycznych, zgodnych z interesem Polski, które byłyby należycie odczytane w ambasadach niemieckiej, francuskiej, hiszpańskiej czy też holenderskiej, ale również w ambasadzie rosyjskiej, nie objawił się jako szef dyplomacji wielkiego formatu. Natomiast ambasady wspomnianych państw otrzymały od Sikorskiego jasny sygnał, że będzie pasem transmisyjnym, przekaźnikiem wszystkiego, czego sobie życzą Niemcy, Unia Europejska i oczywiście Rosjanie. Tak można to skwitować.

W tym exposé wybrzmiała też polityka resetu, kiedy Sikorski zrównał zbrodniarzy Putina z PiS-em, mówiąc: „na początek można zakończyć wojnę, a od władzy odsunąć zamordystów i złodziei. Tak jak my zrobiliśmy to w Polsce”, i dodał, że „Polska jest gotowa współpracować z Rosją nieimperialną, szanującą prawa innych narodów do samostanowienia”. Czy takie stwierdzenia nie szkodzą Polsce, którą Sikorski rysuje jako podzieloną?

– Trudno to w ogóle komentować, to jest niezrozumiałe. Po pierwsze, jeśli czytać wprost te ostatnie stwierdzenia Sikorskiego, że Polska może współpracować z Rosjanami, którzy nie będą mieli imperialnych zapędów, to ja to odczytuję jako chęć współpracy z Rosją taką, jaka ona jest – jak kiedyś w swoim exposé powiedział jego obecny szef Donald Tusk. Myślę, że jeśli chodzi o demokrację, wolność słowa, o sprawę swobód obywatelskich itd., to jeszcze długo Rosja nie będzie państwem pozbawionym zapędów imperialnych, która hołdowałaby jakimkolwiek zasadom demokracji. I Sikorski doskonale o tym wie. Dlatego wypowiadając takie słowa, wysyła bardzo wyraźny sygnał do ambasady Federacji Rosyjskiej. A być może Sikorskiemu się wydaje, że jest w stanie obalić Putina i że następny przywódca Rosji będzie inny… Otóż nie będzie. Dlatego takie stwierdzenie, jakie popłynęło z ust szefa polskiej dyplomacji, jest bardzo groźne. Sikorski wiedząc, że jesteśmy krajem przyfrontowym, powinien się powstrzymać od bardzo niskich pobudek, od jadu, jaki sączy w kierunku opozycji, bo to natychmiast rezonuje na Kremlu. Mówiąc, że będziemy niszczyć PiS, Sikorski czyni to ku radości władz rosyjskich. Kto przecież jest największym wrogiem w Polsce dla Kremla, przecież nie Tusk, który obściskiwał się z Putinem na sopockim molo, tylko prawica. Dlatego tekst o zniszczeniu PiS-u wywołuje radość na Kremlu. Zresztą Radosław Sikorski nie po raz pierwszy robi tego typu rzeczy, a jako szef polskiej dyplomacji absolutnie nie zdaje egzaminu. Z całą pewnością nie jest szefem dyplomacji na miarę męża stanu i nigdy nim nie będzie, bo emocjonalnie do tego nie dorósł.  

Krytycznie do exposé Sikorskiego odniósł się prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że atak na politykę poprzedniego rządu jest bezpodstawny, że było w nim wiele kłamstw, manipulacji, nieprawd, żenujących stwierdzeń i propagandy dzielącej Polaków. Prezydent podniósł też, że mówienie o złej pozycji Polski w Unii Europejskiej to bzdura…

– Pełna zgoda. To, co zrobił Sikorski, to propaganda dzieląca Polaków, ale ponadto narażająca na szwank nasze bardzo dobre sojusze ze Stanami Zjednoczonymi czy z NATO. I taka postawa, taka narracja szefa polskiej dyplomacji wkracza też w sferę naszego bezpieczeństwa, czyli elementarnej wartości, co do której wszyscy Polacy są zgodni. Ten człowiek szafuje słowami, oskarżeniami w sposób nonszalancki, nie zwracając uwagi na to, co w tej chwili dla nas jest najważniejsze – mianowicie bezpieczeństwo. Mogę powiedzieć, że jest to człowiek nieodpowiedzialny, co było widać w Parlamencie Europejskim – mam na myśli także jego zachowanie w szczególności wobec kobiet, czego osobiście doświadczyłam. Ja temu człowiekowi nie ufam, dlatego nie miałam złudzeń co do tego, że to jego exposé będzie pełne jadu, bufonady. I jak widać się nie myliłam.

             Dziękuję za rozmowę.      

   

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl