logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Propaganda optymizmu

Środa, 24 kwietnia 2013 (02:06)

Pozornie wydawałoby się, że akcja zorganizowana przez radiową Trójkę i „Gazetę Wyborczą” zatytułowaną „Orzeł może” dobrze wpisuje się w święto Flagi Narodowej. Rzeczywiście jest tak, że olbrzymi bagaż niewoli porozbiorowej w XIX wieku i w czasach komunizmu (PRL) czyni nas, Polaków, bardzo niepewnymi, podatnymi na różnorakie kompleksy.

Media wmawiają nam całą gamę kompleksów, które w ogóle nie mają miejsca w rzeczywistości: a to, że jesteśmy pełni ksenofobii, a to antysemityzmu, a to, że Polacy to nieudacznicy. Jaskrawo przeczą temu nasze zwycięstwa w historii, nasze sukcesy na wielu polach. To, że wciąż za mało czcimy wielkie wiktorie XVII wieku czy sukcesy w wojnie polsko-bolszewickiej albo to, że za mało dumni jesteśmy z naszej kultury, religijności, zaradności to wynik nieustannego smagania nas propagandą nihilizmu.

Dlatego „Gazecie Wyborczej” i prezydentowi Komorowskiemu wcale nie chodzi o wyleczenie Polaków z zakompleksienia. Wszak „Wyborcza” ma ogromny udział we wmawianiu Narodowi kompleksów. Oto co czytamy we wspomnianej gazecie: „My, Polacy, mamy problem z wolnością. Umiemy za nią tęsknić i o nią się bić, ale nie potrafimy się nią cieszyć. Gdyby część polskiej prawicy brać poważnie, musielibyśmy uznać, że nadal tkwimy pod zaborami, w ’niemiecko-rosyjskim kondominium’, że targowica, zdrada i hańba! Uszy puchną, głowa boli”. I dalej: „Nie wolno poddawać się propagandzie klęski i narodowemu masochizmowi. Nie ma zgody na sączenie jadu i obrzydzanie Ojczyzny – zwłaszcza, że za oknem wreszcie wiosna”.

Zatem akcja „Orzeł może”, organizowana pod patronatem prezydenta Komorowskiego, ma na celu powstrzymanie narastającej fali nastrojów patriotycznych, niepasujących do oficjalnej propagandy sukcesu. W telewizji wszak wciąż słyszymy różne wersje o „zielonej wyspie”, młodzież natomiast nie słucha tych nawoływań i gromadzi się na wielotysięcznych marszach niepodległości czy na marszach smoleńskich. Wszystko to mówi, że tzw. III Rzeczpospolita zbudowana na fundamencie Okrągłego Stołu ma w sobie całą gamę patologii, coraz bardziej odczuwanych przez zwykłych obywateli. Zatem rządzący uznali, że potrzebny jest również w tzw. polityce historycznej „urzędowy optymizm”.

Marsz 2 maja pod honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego rozpocznie obchody, które mają się zakończyć 4 czerwca, a więc w rocznicę słynnych wyborów z 1989 roku, kiedy zrealizowany został wstępny projekt polityczny zaprogramowany przy Okrągłym Stole. Ważne jest, że środowisko „Gazety Wyborczej” (w tym prezydent Komorowski) jako kluczowe wydarzenie dające wolność Rzeczypospolitej nie uznaje powstania „Solidarności”, ale kontraktowe wybory z 1989 roku, które doprowadziły do powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego i praktycznego wprowadzenia w życie tzw. zasady grubej kreski. A później to po prostu dwadzieścia kilka lat wielkiej wolności.

Taka jest wizja „propagandy sukcesu”. Nijak do tego nie pasują tłumy „ponurych Polaków” na ulicach naszych miast, którzy czczą smutne rocznice. Oto jeszcze jeden cytat z „Gazety Wyborczej”: „Akcja rozpocznie się 2 maja, w dniu narodowej flagi, wielkim marszem w Warszawie. Na czele pochodu – do którego dołączy prezydent – jechać będzie orzeł z białej wedlowskiej czekolady.

Będzie też masa innych atrakcji. Zakończymy kampanię 4 czerwca toastem za wolność”. Wszystko to pozornie wygląda pięknie. Im większy medialny rozgłos, im więcej kwiatków, piosenek i udawanej radości, tym bardziej to wszystko będzie przypominać dawne pochody pierwszomajowe. Pamiętajmy, że nie mamy tutaj do czynienia z ruchem oddolnym, na czele którego staje głowa państwa, ale ze zorganizowanymi przez reżimową gazetę obchodami nakierowanymi na kreowanie dość sztucznego optymizmu związanego z osiągnięciami III RP. Zatem decyzje co do obchodów i marszów 2 maja dużo nam mówią o celach polityki historycznej propagowanej przez Bronisława Komorowskiego.

Mocne ustawienie akcentów na 4 czerwca jasno wskazuje na silną obronę „mitu Okrągłego Stołu”. Tak naprawdę od lat to właśnie środowisko „Gazety Wyborczej” starało się ten mit wykreować oraz go utrwalić, blokując wszelkie inicjatywy historyczne, obnażające skutki braku dekomunizacji w tamtych czasach. W paradygmacie Okrągłego Stołu nie tylko mieści się Lech Wałęsa, ale i Wojciech Jaruzelski, Adam Michnik, a także Aleksander Kwaśniewski.

To środowisko miało być rzekomo architektem polskiej niepodległości, a nie miliony robotników strajkujących w 1980 roku i prześladowanych w czasie stanu wojennego. Można zatem oczekiwać, że „toast za wolność”, który Bronisław Komorowski zamierza wznieść 4 czerwca, zgromadzi plejadę ludzi wcześniej przeze mnie wymienionych, którzy ogłoszą światu, w jak wspaniałym ustroju żyjemy i jak wielkie zagrożenie dla demokracji stanowią smutasy, którzy wychodzą na ulice z niezmiennym hasłem: „Precz z komuną”.

Prof. Mieczysław Ryba

Nasz Dziennik