logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Lewoskrętny

Piątek, 2 sierpnia 2013 (11:06)

Aktualizacja: Piątek, 2 sierpnia 2013 (11:08)

Przeciętny student, szybka kariera naukowa, a dziś jedna z najbardziej wpływowych postaci III RP. Zasiada w szacownych rządowych gremiach, przyznaje nagrody. Ma przemożny wpływ na kreowanie na salonach i w przestrzeni publicznej ideologii sprzecznych z podstawowymi wartościami.

 

Jan Hartman. Filozof. Profesor nauk humanistycznych. Jego prapradziadkiem był Izaak Kramsztyk – absolwent Warszawskiej Szkoły Rabinów. Określany jako „postępowy” rabin. Podobno jako pierwszy nauczał tam Talmudu w polskim języku. Ojciec Jana Hartmana – Stanisław – był matematykiem, profesorem na Uniwersytecie Wrocławskim.

A sam Jan Hartman? Rocznik 1967. Jest Żydem i deklaruje się jako człowiek niewierzący. Jednak w młodości nie miał problemu z rozpoczęciem w 1985 r. nauki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Promotorem jego pracy magisterskiej był o. prof. Mieczysław Albert Krąpiec. W 1990 roku obronił pod jego kierunkiem pracę na temat ontologii Romana Ingardena. To znaczy, nie tak od razu. Recenzent pracy, ówczesny doktor, a dzisiejszy profesor Stanisław Judycki negatywnie ocenił jego dokonania naukowe i postawił mu… dwóję. Poproszono więc o recenzję profesora Władysława Stróżewskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który wystawił pozytywną ocenę pracy i Hartman w końcu się obronił. Dziś wiemy, że to wszystko dzięki dobroci o. prof. Krąpca, który poprosił o tę dodatkową recenzję. Jak tylko mógł, pomagał swoim studentom.

Na KUL Hartmana nie wspominają jako wyróżniającego się studenta. Przeciwnie –był przeciętny. No, może poza pewnym zmysłem do robienia interesów. Gdy przyszedł czas wykładów monograficznych o. Krąpca, Hartman zdobył maszynopis z wykładami profesora, zrobił z niego skrypt, powielił i… sprzedawał innym studentom.

Swój do swego

Karierę naukową kontynuował już na Uniwersytecie Jagiellońskim, w środowisku filozofów marksistowskich. Recenzentem jego pracy doktorskiej, obok ks. prof. Józefa Tischnera, była Elżbieta Paczkowska-Łagowska, żona Bronisława Łagowskiego, stałego felietonisty lewicowej prasy. Z kolei pracę habilitacyjną Hartmana recenzował Marek Siemek z Uniwersytetu Warszawskiego, uczeń Bronisława Baczki, czołowego ideologa stalinizmu, żarliwy wyznawca filozofii Marksa, założyciel Polskiego Towarzystwa Hegla i Marksa i członek sorowskiego Collegium Invisibile. Innym recenzentem był Jan Hertrich-Woleński z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprzewodniczący loży B’nai B’rith, jeszcze w PRL związany z ruchem ateistycznym, systematycznie atakujący Kościół na łamach lewicowego kwartalnika „Bez Dogmatu”.

Nad dorobkiem naukowym Hartmana pochylił się też Adam Chmielewski, badacz twórczości Karla Poppera, autora pojęcia „społeczeństwo otwarte” (czytaj: wolnego od religii, rodziny, tradycji i wartości), stypendysta Fundacji Stefana Batorego. Chmielewski prowadził w czerwcu br. na Uniwersytecie Wrocławskim debatę z udziałem Zygmunta Baumana, funkcjonariusza zbrodniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i agenta Informacji Wojskowej. To nawet nie dziwi, skoro Chmielewski w okresie rządów PiS w antylustracyjnym ferworze pozwolił sobie na haniebną wypowiedź, że „dzięki słowotwórstwu obecnego reżimu funkcjonuje w Polsce termin ’zbrodnia komunistyczna’”.

Wielbicielem ponowoczesnego dyskursu Baumana i czołowych ideologów Nowej Lewicy jest też Andrzej Szahaj z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, inny z opiniujących twórczość Hartmana.

Dziś Hartman prezentowany jest częściej jako bioetyk niż filozof, tyle tylko, że nie osiągnął on żadnego stopnia naukowego w dziedzinie etyki! – Z wykształcenia nie jest na pewno specjalistą od bioetyki. Wypowiada się, przekraczając swoje kompetencje – wskazuje ks. prof. Andrzej Maryniarczyk z KUL, asystent o. prof. Krąpca z czasów, gdy Hartman studiował na lubelskiej uczelni. I dodaje: – Profesor Hartman wypowiada się w przedmiocie, na którym się nie zna. Uprawia więc nie filozofię, tylko ideologię.

W latach 2005-2008 Hartman był profesorem w Akademii Humanistycznej w Pułtusku, a w latach 2008-2011 w Małopolskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej w Tarnowie.

Uczelnia w Pułtusku to dość „ciekawe” środowisko. Wystarczy wspomnieć, że jej rektor Adam Koseski 15 kwietnia 2010 r., czyli pięć dni po katastrofie smoleńskiej, gdy cały Naród był pogrążony w żałobie, wziął udział w międzynarodowej konferencji. poświęconej… bohaterstwu żołnierzy sowieckich w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945.

Profesorem w tejże szkole jest Tomasz Nałęcz (obecnie doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego), a jego żona Daria Nałęcz piastowała tam stanowisko dziekana. Za jej kadencji goszczono w uczelni m.in. Jerzego Owsiaka. Na Akademii Humanistycznej przycupnął także Tadeusz Bartoś, po odejściu z zakonu dominikanów nieszczędzący razów Kościołowi katolickiemu laureat nagrody Hiacynt przyznawanej przez Fundację Równości za zasługi dla „tolerancji”, „równouprawnienia” i „walki z dyskryminacją”.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powołał Hartmana w skład ministerialnej komisji do spraw etyki w ochronie zdrowia. Szef MZ stwierdził: „Zdecydowałem się zaprosić grupę wybitnych polskich bioetyków do stałej współpracy”. Hartman bioetykiem? Bez tytułu naukowego? I to wybitnym? Ale to nie koniec. Profesor „etyk” zasiada też w radzie programu zdrowotnego Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016.

Polubił go nie tylko Bartosz Arłukowicz. Krakowski filozof został także przewodniczącym Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich, który został powołany przez Barbarę Kudrycką, minister nauki i szkolnictwa wyższego.

Hartman zasiada w kapitule Nagrody Kryształowego Świecznika powołanej przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką. To ma być nagroda dla osób i organizacji działających na rzecz budowy świeckiego państwa. Obok Hartmana w kapitule znalazły się takie „osobistości” jak Magdalena Środa, Stanisław Obirek, Robert Biedroń. Komu to grono przyznało nagrody w 2013 roku? Zuzanna Niemier i Tomasz Chabinka otrzymali Kryształowy Świecznik za sprzeciw wobec obecności symboli religijnych w ich szkole, prof. Janusz Ostoja-Zagórski za zdjęcie krzyża w sali Senatu Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, a Lesław Maciejewski za walkę o usunięcie krzyża z sali obrad Rady Miasta w Świnoujściu.

Sam Hartman otrzymał w 2009 roku nagrodę Grand Press w dziedzinie „publicystyka” za tekst w „Tygodniku Powszechnym” pt. „Chciałbym być sobą”, osnuty oczywiście wokół rozważań o antysemityzmie.

Nieustanny lans

Hartmanowi nie udało się wybić na polu filozoficznym. Od lat bryluje więc w mediach i próbuje sił w polityce. Jego teksty znajdziemy w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku”, „Polityce”, a także w jawnie antyklerykalnych „Faktach i Mitach”.

To zestawienie tytułów nie dziwi w kontekście poczynań politycznych Hartmana. Był członkiem Unii Wolności, próbował dostać się do parlamentu z listy SLD, w końcu znalazł się tam, gdzie chyba mu najbliżej – w orbicie think tanku „Plan zmian” ugrupowania Janusza Palikota. A dodatkowo zaangażował się w polityczny program Europa Plus, któremu patronują Aleksander Kwaśniewski i Marek Siwiec. Ale żeby nie było tak prosto, to zasiada także w radzie polityczno-programowej SLD, któremu przecież nie po drodze z palikotową ekipą. Obok takich postaci jak prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, aktor Daniel Olbrychski, szef OPZZ Jan Guz był w składzie komitetu honorowego Kongresu Polskiej Lewicy –organizowanego przez SLD. Zarazem jest koordynatorem Europy Plus w województwie małopolskim.

„Spec od etyki” to jedna z głównych person lewackich grup w Polsce. Ma szerokie powiązania towarzyskie ze środowiskami postkomunistycznymi i lewicowymi. Doskonale wie, jak się ustawić, żeby prezentowano jego poglądy. Lewica wyczekiwała z utęsknieniem takiego „autorytetu”, który z profesorską powagą będzie klarował Narodowi w mediach i różnych gremiach o kształcie polskiego prawa dotyczącego in vitro, „równouprawnienia płci”, kodeksów lekarskich.

W Polsce jest wielu ludzi mających naukowe przygotowanie z dziedziny etyki i kompetentnych. Jednak gdzie nie spojrzymy, tam już jest Hartman. Dlaczego? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Jacek Górski

Nasz Dziennik