logo
logo

Zdjęcie: M.Krolik/ Inne

Przesłanie dusz czyśćcowych

Sobota, 2 listopada 2013 (02:06)

Aktualizacja: Sobota, 2 listopada 2013 (07:56)

Eucharystia, spowiedź i Komunia Święta, modlitwa, post, jałmużna, dobre uczynki ofiarowane w intencji zmarłych są im bardziej potrzebne niż najokazalsze wieńce, znicze i lamenty – wynika z przesłania, jakie kierują do nas dusze przebywające w czyśćcu. Przypominają one żyjącym o nieuchronności śmierci i odpowiedzialności za ziemskie postępowanie, a także wzywają do pokuty i uświęcania się w perspektywie czekającego Nieba.

Jakkolwiek Kościół bardzo ostrożnie podchodzi do źródeł, które informują o obcowaniu ludzi żywych z duszami czyśćcowymi, traktując je jako objawienia prywatne, to jednak daleki też jest od ich lekceważenia.


Kontakty świętych z zaświatami


Choć pojęcia „czyściec” nie ma na kartach Ksiąg Objawionych, to wiara w istnienie po śmierci człowieka stanu oczyszczenia poprzedzającego zbawienie jest w Kościele bardzo silna od jego zarania. Od początków chrześcijaństwa istniał też zwyczaj modlenia się za zmarłych, o czym świadczą choćby napisy nagrobne w katakumbach. Nauka Kościoła o czyśćcu została sformułowana na trzech soborach: średniowiecznych – lyońskim i ferraro-florenckim, oraz trydenckim.


Ksiądz profesor Walerian Słomka, nestor polskiej teologii duchowości, zwraca uwagę, że istnienie czyśćca wiąże się z koniecznością oczyszczenia dusz, by osiągnąć świętość i wejść do radości Nieba.


– Święty Jan od Krzyża mówił, że poprzez szczególny etap ascezy, mistyki, tzw. noce zmysłów, noce ducha można osiągnąć taki stopień doskonałości i świętości, że w momencie śmierci jesteśmy już gotowi do oglądu tajemnicy Boga w blasku Jego świętości – zaznacza ks. prof. Słomka. – Jeżeli nie dopracowaliśmy się w naszym życiu takiej doskonałości, iż bylibyśmy kompatybilni z doskonałością i świętością Boga, to wtedy musimy przeczekać i wejść w ten okres dostosowywania się do doskonałości i świętości Boga.


Ksiądz profesor Słomka wskazuje na sformułowaną w Credo łączność duchową między wszystkimi etapami życia ludzi: i na ziemi, i w czyśćcu, i tych, którzy już są na etapie świętości spełnionej. Dzięki tej łączności możemy naszą modlitwą wspierać dusze na etapie ich dostosowywania czy nawet odpokutowania za niedoskonałości w czasie życia ziemskiego.

– My możemy, ale i dusze w czyśćcu, choć same sobie nie mogą już pomóc w zadośćuczynieniu Bogu, mogą wstawiać się z kolei za nami, ofiarować za nas swoje cierpienie, bo czyściec, dlatego że nie jest jeszcze oglądem uszczęśliwiającym, jest cierpieniem – zaznacza teolog.

Historia Kościoła odnotowuje w żywotach wielu mistyków i świętych doświadczenia wizji czyśćca i kontaktu z duszami czyśćcowymi. Jednym z nich był św. Grzegorz Wielki, Papież żyjący na przełomie VI i VII wieku, który dał początek tradycji odprawiania przez miesiąc Mszy św. za zmarłych, zwanych od jego imienia „Mszami gregoriańskimi”.

O ich skuteczności święty przekonał się, zanim został Papieżem, gdy jako opat klasztoru Benedyktynów, by pomóc zmarłemu współbratu w oczyszczeniu się z grzechów, nakazał odprawiać w jego intencji Msze Święte przez kolejne 30 dni. Po odprawieniu ostatniej zmarły mnich ukazał się i powiadomił o wybawieniu od mąk czyśćcowych. „Gregorianki” są do dziś niezwykle popularną formą modlitwy za zmarłych.

Wiele spotkań z duszami zmarłych odnotowała w swoim dziele pt. „Objawienia” św. Gertruda z Turyngii, benedyktynka żyjąca w drugiej połowie XIII wieku. Jedno z nich szczególnie wskazuje na charakter cierpień, jakim poddane są dusze w czyśćcu. Gdy pewnego razu św. Gertruda modliła się za zmarłą młodo zakonnicę z jej klasztoru, ta ukazała się jej stojąca przed tronem Bożym w olśniewających szatach. Wyglądała na smutną i zatroskaną, wzrok kierowała w dół, jakby wstydziła się spojrzeć w oblicze Boga, a gdy na prośbę Gertrudy Jezus gestem przywołał ją do siebie, ta cofnęła się.

– Cofasz się, gdy nasz Pan cię woła? Ty, któraś przez całe swe życie pragnęła bliskości Jezusa, odchodzisz teraz, gdy On wyciąga ręce, by cię przyjąć? – zapytała zdziwiona święta, na co otrzymała znamienną odpowiedź: „Nie jestem godna stawać przed Niepokalanym Barankiem. Noszę jeszcze kilka plam, jakimi zbrukałam się na ziemi. Ażeby zbliżyć się do Słońca Prawości, trzeba być czystą jak światło. Nie osiągnęłam jeszcze tego stopnia czystości, jakiego wymaga On od swoich świętych”.

Święta Gertruda złożyła akt heroicznej miłości za dusze czyśćcowe, czyli ofiarowała zmarłym cierpiącym w czyśćcu wszystkie swoje czyny i akty pokuty, nie zostawiając sobie nic, czym mogłaby zadośćuczynić za swoje grzechy. Gdy pod koniec życia lękała się o zbawienie, usłyszała od Jezusa: „Te wszystkie dusze, które uratowałaś, wkrótce spotkają się z tobą, by zaprowadzić cię do Raju”.

Poruszyć dusze żyjących


Dar osobowego kontaktu z duszami czyśćcowymi i doświadczania ich cierpień posiadała również św. Małgorzata Maria Alacoque z Zakonu Sióstr Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (wizytek), żyjąca w drugiej połowie XVII wieku. O wielu takich przypadkach pisze w swoim „Pamiętniku duchowym”. Wspomina tam m.in. o pewnej zmarłej zakonnicy, która wyznała jej, że cierpi z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł i niewierności względem Boga.


– Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim – mówiła zmarła, prosząc o przystępowanie w jej intencji do Komunii Świętej.


„Gdy przyjęłam Komunię św., o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiono Msze św., ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – zanotowała św. Małgorzata.

Święta Katarzyna Adorno z Genui z Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka z Asyżu, żyjąca w latach 1447-1510, też wiele mówiła o czyśćcu i przebywających w nim duszach, zastrzegając, że „tego, com poznała w tym świetle nadprzyrodzonym, językiem wyrazić nie potrafię. Widzenie, jakie dał mi Bóg, głęboko wyryło się w mą pamięć; opowiem je, jak zdołam, a którym Bóg zechce oświecić umysł, zrozumieją”.

Ta genueńska arystokratka, która przywdziała habit tercjarski i poświęciła się posługiwaniu chorym, na podstawie przeżytych mistycznych wizji sformułowała w „Rozprawie o czyśćcu” swoiste przesłanie dusz skierowane do osób żyjących, świadczące o ich trosce o bliźnich na ziemi. Zawiera ono ostrzeżenie przed lekceważącym traktowaniem woli Bożej i uleganiem grzesznemu pożądaniu w kunktatorskim liczeniu na Bożą dobroć i uwolnienie się jeszcze za życia od grzechów poprzez spowiedź i odpust.

„Obym miała grzmiący głos, dość silny, aby trwogą przerazić ludzi, żyjących na ziemi, i powiedzieć im: O nieszczęśliwcy, dlaczego pozwolicie oślepiać się przez ten przemijający świat? Dlaczego wzrok wasz nie jest skierowany na te dręczące potrzeby, jakie pojawią się waszym oczom w chwili skonu, dlaczego jesteście tak nieprzezorni i nie zaradzacie ostatecznym potrzebom? – brzmi przestroga duszy czyśćcowej. – Nie miej zuchwałości mówić: wyspowiadam się, potem postaram się o uzyskanie odpustu zupełnego; w ten sposób zupełnie uwolnię się od swych grzechów i bez przeszkody wejdę wprost do nieba. Rozważ bowiem, że nie tak łatwo o dobrą spowiedź i o akt skruchy, konieczne do uzyskania odpustu zupełnego. Gdybyś wiedział, jak o to trudno, drżałbyś z lęku i byłbyś raczej przeświadczony, że nie dostąpisz odpustu, niż żywił pewność, że możesz go uzyskać” – pisała św. Katarzyna z Genui.


Choć to głównie z wieków średnich pochodzą najliczniej notowane przypadki osobistych kontaktów z duszami czyśćcowymi – powstają wówczas liczne stowarzyszenia i bractwa dla niesienia im pomocy – to i współcześnie znane są świadectwa świętych i mistyków posiadających dar obcowania ze zmarłymi. Należą do nich: św. Gemma Galgani, św. Faustyna Kowalska, św. Ojciec Pio z Petrelciny, Teresa Neumann czy Maria Simma. Jednym z walorów współczesnych świadectw jest możliwość ich pewnej weryfikacji.

Tak było w przypadku spotkania Ojca Pio z duszą czyśćcową, która prosząc o odprawienie w swojej intencji Mszy św. umożliwiającej jej wejście do Nieba, przedstawiła się jako Pietro Di Mauro, zmarły w 1908 r. w czasie pożaru klasztoru, zamienionego wtedy na hospicjum. Ojciec Pio opowiedział to wszystko przeorowi, prosząc o pozwolenie odprawienia Eucharystii. Przeor o. Paolino sprawdził dane podane mu przez świętego w biurze rejestracji ludności w San Giovanni Rotondo. Okazało się, że rzeczywiście we wrześniu 1908 r. w pożarze hospicjum zginął Pietro Di Mauro.

Solidnie udokumentowane i sprawdzone są relacje ze spotkań z duszami zmarłych Niemki Marii Simmy (1915-2004). Zostały one opublikowane w książce „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi”, której nakład w 19 wydaniach niemieckich i 8 francuskich sięga setek tysięcy. Ich weryfikacją zajął się m.in. ks. Alfons Matt, proboszcz z Sonntag, który w sprawozdaniu dla biskupa sufragana Tschanna napisał: „Wiarygodność opisanych zjawisk można do pewnego stopnia ustalić, sprawdzając zgodność tego, co zgłaszała Maria Simma na prośbę zmarłych, z relacjami ich żyjących bliskich. Większości przypadków wszak zupełnie nie znała”. Okazało się, że te relacje pokrywały się, a wydawca książki zapowiedział, że w razie stwierdzenia przez kogokolwiek fałszu zrezygnuje z publikacji.

Dusze zaczęły się ukazywać Marii Simmie w 1940 r., a apogeum tego fenomenu przypadło na 1954 r., który był Rokiem Maryjnym. Kontaktowały się z nią setki dusz. Okazało się, że w wielu przypadkach pomoc udzielana duszom na ich prośbę miała zbawienne skutki również dla ich bliskich. Tak było w przypadku pewnego nieżyjącego mężczyzny, który prosił mistyczkę, aby skontaktowała się z jego żoną. Mężczyzna ów wyznał, że był bluźniercą i podeptał w złości krzyż, myśląc, że gdyby Bóg istniał, nie pozwoliłby na to. – Pan Bóg nie pozwolił drwić z siebie i na miejscu zostałem sparaliżowany. To było moim ratunkiem – mówił mężczyzna. Wizyta i słowa Marii Simmy zrobiły ogromne wrażenie na jego żonie, która uwierzyła mistyczce, gdyż o znieważeniu krzyża wiedziała tylko ona i mąż. Pod wpływem tego zdarzenia kobieta wróciła na łono Kościoła.

Właśnie potwierdzenie tego rodzaju relacji legło u podstaw dużego zaufania, jakim cieszyła się za życia mistyczka, choć oczywiście nie brakowało też jej krytyków.
Zdaniem Simmy, dusze czyśćcowe więcej wiedzą o nas i o tym, co się z nami dzieje, niż nam się wydaje. Zdają sobie sprawę, kto bierze udział w ich pogrzebie i czy autentycznie się modli.

– Dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi – podkreślała mistyczka.

Miłość silniejsza od śmierci


Kościół bardzo ostrożnie traktuje wszystkie objawienia prywatne, także te, w których ujawniają się kontakty osób żyjących z duszami czyśćcowymi. Nie zalicza ich do depozytu wiary, a co najwyżej dopiero po dokładnym zbadaniu aprobuje niektóre z nich. Nigdy treści takich objawień nie podaje jako przedmiotu wiary, lecz stwierdza jedynie, że nie sprzeciwiają się one wierze katolickiej, dobrym obyczajom czy też karności kościelnej. Z tego zaś wynika, że mogą służyć ku pożytkowi i zbudowaniu wiernych.

Kościół przypomina nam o obowiązku modlitwy za zmarłych, ustanawiając 2 listopada Dniem Zadusznym. O wadze tej modlitwy świadczy zezwolenie księżom na celebrowanie w tym dniu trzech Mszy Świętych za dusze zmarłych oraz ustanowienie całego listopada jako czasu szczególnej modlitwy za dusze czyśćcowe.

„Miłość ofiarowująca się za drugich należy do samej istoty chrześcijaństwa” – stwierdza w książce „Eschatologia – śmierć i życie wieczne” ks. prof. Józef Ratzinger, późniejszy Papież Benedykt XVI. „Nauka o czyśćcu mówi, że śmierć nie stanowi granicy dla tej miłości. Możliwość pomagania drugim, obdarzania drugich nie gaśnie dla chrześcijanina z chwilą śmierci, obejmuje całą »Communio sanctorum« po tej i po tamtej stronie”. 

Adam Kruczek

Nasz Dziennik