Dopiero co przeżywaliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i udział w nim tysięcy Polaków, zwłaszcza ludzi młodych. Uczestniczyliśmy we wzruszającej konferencji prasowej, podczas której powiedziano nam, że zostały zidentyfikowane śmiertelne szczątki zamordowanych po okrutnym „śledztwie” komandorów Marynarki Wojennej – Stanisława Mieszkowskiego i Zbigniewa Przybyszewskiego – oraz dziesięciu innych oficerów i żołnierzy, wśród nich 21-letniego Karola Rakoczego z Narodowych Sił Zbrojnych, który przed sowieckim sądem krzywoprzysiężnym leżał z bezwładnymi nogami, przestrzelonymi podczas obławy NKWD-UB, a potem, cierpiąc straszliwie, czekał przez pół roku na „wykonanie wyroku śmierci”.
Dziewięć dni później dowiedzieliśmy się o śmierci człowieka, którego żywot ma pewien związek zarówno z komandorami, jak i z młodym męczennikiem z NSZ. Generał Tadeusz Pietrzak – zdeklarowany zwolennik komunizmu i Polski sowieckiej, od wczesnej młodości służył złej sprawie. We wrześniu 1946 r. osobiście rzucał granaty, które rozrywały na strzępy młodych polskich patriotów – żołnierzy NSZ z oddziału antykomunistycznej partyzantki kpt. Henryka Flamego „Bartka”, także wkrótce zamordowanego – mimo „amnestii” – przez jego kompanów z UB-MO.
Jako zaufany człowiek sowieckich okupantów Pietrzak służył w Informacji Wojskowej i jej następczyni WSW – bandyckiej, mafijnej organizacji, całkowicie opanowanej i kontrolowanej przez oficerów sowieckich, nazywanej „UB do kwadratu”. Bandyci z Informacji „oprawiali” po aresztowaniu w Gdyni naszych komandorów w ramach „śledztwa” przed „procesem”, „wyrokiem” i mordem w grudniu 1952 roku.
„Zasłużony”
Towarzysz generał Tadeusz Pietrzak jako „kawaler Krzyża Virtuti Militari” i generał Wojska Polskiego został pochowany na wojskowych Powązkach. Taki pogrzeb przysługuje mu z mocy prawa, jako „zasłużonemu”! Jego grób znajduje się obok kwatery „Ł”, skąd jeszcze nie zdołano odkopać wszystkich ofiar takich ludzi jak on i jego kompani. Tu ma stanąć Panteon Żołnierzy Wyklętych!
W grudniu 1970 r. Pietrzak uczestniczył w naradzie u sowieckiego namiestnika na Polskę – Władysława Gomułki, podczas której podjęto decyzję o strzelaniu do uczestników Powstania Grudniowego. „Janek Wiśniewski” i inni chłopcy umierający na ulicach Gdyni, Gdańska czy Szczecina to ofiary nie tylko Gomułki i Jaruzelskiego, ale także Pietrzaka, bo to on – jako komendant główny MO i wiceminister spraw wewnętrznych – dowodził tysiącami żołnierzy, esbeków, milicjantów i konfidentów, których spuszczono ze smyczy, by bili i zabijali „rebeliantów” (określenie Pietrzaka). Zanim ci „rebelianci” wyszli na ulicę, Pietrzak został szefem sztabu specoperacji „Jesień 70”, bo czerwoni z góry założyli, że będą protesty i że będą strzelać.
„Zaskórniaki” za śmierć Janka
Wyjątkowo plugawa była konferencja z komendantami wojewódzkimi MO, przeprowadzona przez Pietrzaka przez łącznicę międzymiastową w przeddzień smutnej dla Polaków Wigilii Bożego Narodzenia 1970 roku. Rodziny Zbyszka Godlewskiego, Ludwika Piernickiego, Jurka Skonieczki, Staszka Sieradzana i innych zamordowanych „grudniowych chłopców” zalewały się łzami, a tymczasem rozradowany Pietrzak mówił towarzyszom komendantom o bandyckiej, resortowej solidarności: „Stwierdziliśmy ogromne ilości bohaterstwa, samozaparcia, stwierdziliśmy setki przychodzących emerytów, byłych funkcjonariuszy MO i bezpieczeństwa, zgłaszało się setki dyscyplinarnie zwolnionych [!?]. Cieszy nas to wszystko”.
Co w zamian? Pietrzak puszcza oko do towarzyszy komendantów i rozluźniony informuje, że dyrektor departamentu finansowego MSW Samopolski przygotował dla nich niespodziankę: „Schowajcie te zaskórniaki, aby na czarną godzinę kawalerki czasem się przydały. Życzę wam zasłużonego odpoczynku przez okres świąt”… „Zaskórniaki” dla „kawalerki” Pietrzaka to była wymierna cena za śmierć Ludwika, Zbyszka, Jurka, Staszka.
Honor generała RP
„Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci gen. bryg. Tadeusza Pietrzak” – można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej” z 12 marca. „Rodzinie składamy serdeczne kondolencje”. Kto? Niestety, to „członkowie Stowarzyszenia Generałów Policji Rzeczypospolitej Polskiej”! Strach się bać! Ale mnie ogarnął nie strach, lecz wściekłość. Widziałem „generałów policji RP” na uroczystościach poświęconych prawdziwym policjantom RP, zamordowanym w ramach zbrodni katyńskiej, i na pogrzebie najstarszej wdowy katyńskiej Zofii Romanowskiej. Byłem zbudowany ich obecnością. Dałem się nabrać. Po raz ostatni!