logo
logo

Zdjęcie: Archiwum parafii w Maciejowej/ Inne

Jak bezpieka zwalczała kult ojca Górszczyka

Czwartek, 17 kwietnia 2014 (02:07)

Aktualizacja: Czwartek, 17 kwietnia 2014 (02:07)

Komuniści od pierwszych lat PRL aż po sam kres systemu „sprawiedliwości społecznej” czujnie obserwowali wydarzenia uznawane za cudowne. Świadkowie tych zdarzeń byli zatrzymywani, poddawani represjom. Taki sam stosunek komunistyczna Służba Bezpieczeństwa miała do rozwijającego się kultu ojca Józefa Górszczyka, zamordowanego w makabryczny sposób w 1964 roku.

Komuniści bardzo rygorystycznie odnosili się do wszelkich wydarzeń, które uznawali za cuda inspirowane przez Kościół katolicki. SB inwigilowała osoby rozpowszechniające informacje o cudownych uzdrowieniach, objawieniach prywatnych czy innych nadzwyczajnych zdarzeniach. Dlatego władze za wszelką cenę dążyły do spacyfikowania wydarzeń w katedrze lubelskiej w 1949 r., w kościele św. Augustyna w Warszawie w 1959 r. oraz w miejscowości Zabłudów w 1965 roku. SB starała się zablokować przekazywanie wiadomości o tych faktach, spacyfikować uczestników i zastraszyć naocznych świadków.

Taki sam stosunek SB miała do męczeńskiej śmierci ojca Józefa Górszczyka z zakonu pijarów. W połowie lat 60. funkcjonariusze uznali informacje o tym straszliwym morderstwie za zagrażające komunistycznemu ustrojowi, zaś okoliczności śmierci tego duchownego zaliczyli do tej samej grupy antypaństwowych sytuacji, co wymienione już np. wydarzenia w Lublinie, Warszawie i Zabłudowie.

Kapłan z przyszłością

Urodzony w 1931 r. w Limanowej, dwadzieścia lat później wstąpił do zakonu pijarów, studiował na KUL. Od 1960 r. przebywał w Cieplicach Śląskich koło Jeleniej Góry, trzy lata później został wikariuszem w Maciejowej.

Współcześni mu kapłani oceniali, że w czasie każdej Mszy Świętej oddawał całego siebie – „Msza była Mszą – Ofiarą”. Ojciec Górszczyk cieszył się opinią wychowawcy młodzieży i dobrego kapłana, oddanego wiernym. Był kapłanem niezłomnym, dążącym do prawdy.

Ojciec Górszczyk – jak wskazywał dr Jan Ryszard Sielezin w „Naszym Dzienniku” – oceniał, że ówczesny system edukacyjny nie zawsze był właściwy dla młodzieży, pozbawiał ją prawdy, niszczył fundamenty etyczne w życiu społecznym. Swoim kazaniom nadawał również charakter patriotyczny, nawiązywał też do aktualnej sytuacji.

Komunistyczne władze były zaniepokojone treścią jego kazań. SB starała się pozyskać informacje na jego temat. Wspominał o tym inny pijar – ojciec Edward Malicki, wówczas pracujący w Cieplicach. Wskazywał on, że w ocenie bezpieki o. Górszczyk był kapłanem, który mógł daleko zajść. Warto odnotować, że pojawiały się też opinie, iż zabójstwo miało polityczne podłoże i zostało dokonane na zlecenie bezpieki.

Krew, która nie zakrzepła

Rano 10 stycznia 1964 r. o. Górszczyk odprawiał poranną Mszę Świętą, zastępował proboszcza. W kościele przebywało kilka osób.

Do świątyni wszedł mężczyzna, podszedł do ławki i z teczki wyjął siekierę. Z krzykiem: „Ot, zakonniki, zaraz wam pokażę”, podbiegł do ołtarza.

Ministrant próbował ostrzec ojca Józefa, ale ten w dalszym ciągu celebrował nabożeństwo, właśnie nalewał wino do kielicha. Nie zwracał uwagi na krzyki. Odwrócił się dopiero, kiedy odstawił kielich, i wtedy ujrzał napastnika. Nie uciekał, nie bronił się, nie krzyczał, tylko spojrzał na bandytę i rozłożył ręce.

Napastnik zadał duchownemu kilka ciosów siekierą w głowę, w plecy, ciągnął go po posadzce i bił. Bluźniąc, opuścił kościół, udał się do Jeleniej Góry. Wkrótce został zatrzymany. Mordercą okazał się Piotr Soroka, w czasie przesłuchania twierdził, że „do kościoła nie przyszedł dobrowolnie, tylko zaprowadziła go tam jakaś siła”. Według oficjalnej wersji był „niezrównoważony psychicznie”.

Śmierć ojca Józefa natychmiast została uznana za niezwykłą i niecodzienną. Na miejsce zbrodni przychodziły tłumy. Parafianie modlili się, ale zbierali też szczątki, fragmenty szat, w tym krew, która nie zakrzepła. Ksiądz Andrzej Orczykowski pisał, że wierni z wielką czcią nasączali bandaże jego krwią, która mimo upływu kilku dni nie zakrzepła. Ustnie przekazywano opowieści o niesłychanym męczeństwie duchownego. Rozdawano zdjęcia ojca Józefa spoczywającego w trumnie z bandażem na głowie.

Prymas Stefan Wyszyński w specjalnym liście napisał: „Krew kapłańska wylana na ołtarzu Krwi Zbawiciela ma swoją wielką wymowę”. Podczas pogrzebu sufragan wrocławski ks. bp Wincenty Urban porównał śmierć o. Józefa do męczeństwa św. Stanisława ze Szczepanowa.

Natomiast oficjalna prasa pisała: „Furiat sprawcą morderstwa w Maciejowej”, „Władze śledcze prowadzą energiczne dochodzenie”.

Pogrzeb pod kontrolą SB

W rzeczywistości władze podjęły „energiczne” działania, ale wobec tych, którzy chcieli upamiętnić zamordowanego duchownego. Bezpieka odnotowywała nastroje społeczne i przekazywane opinie na temat tej zbrodni. W całym kraju funkcjonariusze pionu IV, czyli podporządkowanego antykościelnemu Departamentowi IV MSW, zostali zobligowani do zbierania informacji na ten temat.

W jednym z pierwszych meldunków Służba Bezpieczeństwa poinformowała, że na pogrzeb przybyło około 40 tysięcy osób. Esbecy zwrócili również uwagę na następujące słowa ks. bp. Urbana: „Już dwadzieścia lat minęło od chwili ukończenia wojny, ale nie ma dnia, żeby w prasie nie było ataków na kapłana przy ołtarzu”.

SB zbierała także dane o osobach kolportujących świadectwa dotyczące ojca Józefa. Z wyraźnym niepokojem wskazywano, że pamięć o męczeństwie tego duchownego objęła cały kraj. Należy podkreślić, że choć ojciec Górszczyk zginął w wyniku pospolitego morderstwa, to język używany przez esbeków nie różnił się od stylu dokumentów, w którym oskarżano duchownych o przestępstwa polityczne, ingerowanie w życie publiczne i tzw. szerzenie obskurantyzmu.

Straszliwa zbrodnia stała się okazją do kolejnych działań przeciwko duchowieństwu. W materiale podsumowującym sprawę tego morderstwa stwierdzono, że „kler i elementy sfanatyzowane usiłowały wykorzystać fakt zabójstwa księdza do rozpowszechniania wrogich opinii”.

A jakie były te „wrogie opinie”? Według esbeka sporządzającego tę ocenę, „wrogą propagandą” były „tłumaczenia, iż śmierć księdza odprawiającego nabożeństwo ma charakter niezwykły, i eksponowanie przy tym ’cudownych’ symptomów, stwierdzonych jakoby na miejscu mordu”. Takie stwierdzenie funkcjonariusza SB oznaczało, że władze komunistyczne były przestraszone nie tylko olbrzymim zainteresowaniem społecznym tym morderstwem, powszechnym oburzeniem i wynikającym stąd wzrostem nastrojów antyrządowych, ale nawet okolicznościami samej zbrodni i narastającym kultem ojca Górszczyka.

W konsekwencji komuniści uznali za antypaństwowe wszelkie informacje, przekazy, materiały, ulotki wskazujące na „cudowne” konsekwencje śmierci tego kapłana. Dlatego Służba Bezpieczeństwa zbierała informacje na ten temat z terenu całego kraju. Nie tylko skwapliwie rejestrowała wzrost zainteresowania męczeństwem ojca Józefa, ale również przeciwdziałała kultywowaniu pamięci o jego postawie.

Kazania pod lupą SB

Według danych SB pod koniec stycznia 1964 r. w powiecie Brodnica miejscowy proboszcz po zakończeniu kazania poinformował wiernych o zamordowaniu duchownego. Potem ten sam ksiądz „wypożyczył jednej z parafianek zdjęcia leżącego w trumnie ks. Górszczyka”. Następnie kobieta ta „pokazywała te zdjęcia szeregu osobom”.

W tym samym czasie SB uzyskała informacje, że w Toruniu jeden z duszpasterzy akademickich mówił: „Obecnie władze będą starały się jakoś zatuszować sprawę morderstwa oświadczeniami, iż zabójca był wariatem. Ale ostatecznie właśnie ten moment jest istotny i o niego Księżom chodzi dlatego, żeby móc nazwać zabitego księdza męczennikiem”.

Niewątpliwie SB musiała być zaniepokojona kolejnym stwierdzeniem tego toruńskiego duszpasterza: „W takiej sytuacji do grobu tego księdza – męczennika na pewno ciągnąć będą tłumy ludzi”. Bezpieka zanotowała również, że i w Inowrocławiu jeden z księży, prowadząc rekolekcje, głosił krytyczne opinie wobec komunistycznych władz: „Kapłani są narażeni na niebezpieczeństwo utraty życia. Fakt taki miał już miejsce w Jeleniej Górze, gdzie kapłan odprawiający mszę został zamordowany przez bezbożnika siekierą. Dzisiejsze postępowanie władz wobec księży trzeba porównać do postępowania kota, który pożera myszy”.

SB przeciw „cudom” ojca Górszczyka

SB szczególnie zwracała uwagę na rozpowszechniane wiadomości, że śmierć ojca Józefa nie była przypadkowa i posiadała „cudowny” charakter. Odnotowywano, że przekazywano informacje, iż przelana krew duchownego nie zakrzepła, a on sam „nie stracił różowego zabarwienia twarzy”.

Z całego kraju napływały meldunki SB dotyczące rozpowszechniania przekazów o „cudzie” związanym z tym zabójstwem. Podczas misji w diecezji siedleckiej jeden z ojców redemptorystów zwrócił się do wiernych: „Wy, parafianie, brońcie swoich księży, gdyż oni sami nie mogą już dać rady. Jednych księży bije się siekierami, a drugich oczerniają. Trwa w tej chwili walka z Bogiem i Kościołem. Ale bracia i siostry, musimy wziąć się za ręce i walczyć o wiarę. Państwo nas gnębi, a wy, wierni, musicie nas bronić”.

Redemptorysta podał również inny przykład morderstwa kolejnego księdza z województwa zielonogórskiego, który poprzez swoją niezłomną postawę był niewygodny dla władz komunistycznych: „Zabitym był ksiądz, który uparcie bronił wiary i nie uginał się przed prześladowaniami”.

SB ustaliła również, że z terenu powiatu jeleniogórskiego kolportowano fotografie ojca Górszczyka w trumnie z obandażowaną głową. Jeden z dokumentów SB opisuje przypadek kobiety z powiatu Radziejów, która otrzymała takie zdjęcie, zamówiła u fotografa kolejne odbitki i rozpowszechniała je wśród znajomych. Ta oddolna akcja wiernych objęła cały kraj.

W lutym 1964 r. SB ustaliła, że w Piotrkowie Trybunalskim kolportowane są materiały dotyczące zamordowanego pijara. Ulotki zawierały również informacje dotyczące „przebiegu zabójstwa, uroczystości pogrzebowych, wersji ’cudownych’ zjawisk w związku z zabójstwem”.

Należy podkreślić, że komunistyczna bezpieka nie tylko zbierała informacje o nastrojach społecznych i kolportażu takich materiałów, ale również podejmowała akcje zmierzające do zlikwidowania tych oddolnych akcji wiernych. W języku SB były to „czynności polityczno-operacyjne”.

W praktyce działania te polegały na inwigilacji duchownych i osób świeckich kolportujących niewygodne dla władz informacje o zabójstwie ojca Górszczyka, rozmowach ostrzegawczych z nimi, a także na inspirowaniu publikacji w oficjalnej prasie. W województwie łódzkim wszczęto nawet dochodzenie sprawie kolportażu ulotek. Władze wojewódzkie uznały, że materiały dotyczące tej zbrodni „szkalują stosunki panujące w Polsce”. Prokurator wojewódzki skonfiskował ulotki. SB ustaliła, że ich autorem był zakonnik z klasztoru Bernardynów w Piotrkowie Trybunalskim.

Represje przyniosły krótkotrwały efekt. SB zahamowała rozpowszechnianie ulotek o śmierci ojca Górszczyka. Po roku w jednym z opracowań MSW stwierdzono: „chociaż starano się wykorzystać do rozpowszechniania wiadomości o ’cudzie’ tak rzadki wypadek, jak zabójstwo księdza odprawiającego nabożeństwo, pogłoska o ’cudzie’ mimo starań osób angażujących się do jej rozpowszechniania, nie przyjęła się szerzej”.

Jednak męczeńska śmierć w Maciejowej i postawa ojca Józefa Górszczyka na tyle utrwaliła się w świadomości społecznej, że po 1989 r. ponownie powrócono do kultywowania pamięci o jego męczeństwie. Warto zwrócić uwagę, że wiele opinii wypowiadanych pół wieku temu przez duchownych niestety nadal jest aktualnych, pomimo upływu tylu lat.

 

 

Piotr Bączek

Autor był członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. Do grudnia 2007 r. pełnił funkcję szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Po objęciu urzędu prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego został wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Nasz Dziennik