W Kościele katolickim od początku istnienia co rusz pojawiali się jego reformatorzy, w jego wnętrzu, na obrzeżach i poza nim, którzy pragnęli doskonalić Bożą instytucję. Nie dziwmy się zatem, że i dziś „mądrzy” tego świata próbują majsterkować swoimi „nowoczesnymi” narzędziami przy doktrynie, teologii, nauce społecznej Kościoła i swoim ziemskim autorytetem pohukują, strofują, mamią.
Wspominałem na łamach portalu NaszDziennik.pl o trosce nad sprawami Europy wielkich Papieży bł. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Jednak zaangażowanie Stolicy Apostolskiej w sprawy europejskie nie umniejsza roli, jaką wnosi w sprawy nurtujące inne kontynenty. Szczególnie trudnym zagadnieniem była tak zwana teologia wyzwolenia, która przez ponad dziesięć lat próbowała wyznaczać nowy kierunek dążeń, akcentując współczesne wyzwania i aktualną sytuację społeczno-polityczno-ekonomiczną.
Ideologia ta, stanowiąca marksistowską interpretację chrześcijaństwa, tak naprawdę wypaczyła społeczne elementy obecne w nauczaniu Jezusa z Nazaretu. Nowa interpretacja Biblii i Ewangelii ukazała ponadto fikcyjny obraz Chrystusa. Ten ideologiczny ruch i nurt w Kościele anektował i zreinterpretował społeczne elementy nauczania Jezusa, przedstawianego tu jako przykład rewolucjonisty uwalniającego biednych i uciśnionych spod władzy bogatych.
Nowa interpretacja Biblii i Ewangelii ukazująca bojownika-mesjasza miała gwarantować ludziom zbawienie już na ziemi, znieść niesprawiedliwości i nierówności społeczne za sprawą walki z burżuazją i wyzyskiwaczami, jednocześnie krwawe przewroty miały „usprawiedliwienie” dzięki ich „bożej” legitymizacji. Ruch ten cieszył się niesłabnącą popularnością, korzystając także ze środków, które są daleko obce chrześcijaństwu, jak przemoc, mord, porwania i tortury (zob. mój wpis na blogu AiD o punkcie 2297 Katechizmu Kościoła Katolickiego http://naszdziennik.pl/wpis/413,2297.html).
Ruch ten podzielił głęboko Kościół w Ameryce i jego jedność została zachwiana, stąd troska Jana Pawła II, by zająć się tym problemem. Tym bardziej, że tworzyli go od początku dwaj duchowni, Gustavo Gutierrez oraz Leonard Boff. Ten ostatni porzucił zresztą zakon, zaczął poszukiwać prawdy w filozofii Dalekiego Wschodu, wcześniej budując jeszcze willę w klasztorze franciszkańskim w Petropolis w Brazylii.
Podczas swego pontyfikatu bł. Jan Paweł II podjął skuteczną próbę uwalniania ludzi spod wpływu fałszywych doktryn, a podjął ją już od swojej pierwszej pielgrzymki do Ameryki Łacińskiej.
Ksiądz kardynał Joseph Ratzinger we wstępie z kwietnia 2000 roku do wybitnej, moim zdaniem najważniejszej książki teologicznej w historii Kościoła, nie tylko katolickiego, czyli we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”, stwierdza, że głównym problemem koncepcji nowego ruchu marksistowskiego było de facto pomijanie idei Boga, co zmieniało wyobrażenie i wiarę w samego Jezusa. Wprawdzie teolodzy wyzwolenia nie negowali Boga jako takiego, ale nie dawali mu miejsca w realności, nie był potrzebny jako istota działająca, mająca realny wpływ na wydarzenia w społeczeństwie. Bóg został pozbawiony wszelkiej funkcji, i został zepchnięty do sfery subiektywnej, prywatnej.
Nie ulega wątpliwości, zauważa kard. Ratzinger, że z jednej strony Ameryka Łacińska jest areną wielkiej niesprawiedliwości, „ucisku, koncentracji majątku i władzy w ręku nielicznych potentatów, z drugiej strony zaś wyzysku ubogich; podobnie nie ulegała wątpliwości potrzeba działania. A ponieważ kraje te zamieszkuje katolicka większość, było bezsporne, że na Kościele spoczywa ogromna odpowiedzialność i że wiara musi się potwierdzać jako siła zdolna działać na rzecz sprawiedliwości”.
Zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI wiedzieli, że szczęścia na ziemi nie zapewni żadna fikcyjna utopia, szczególnie kryptochrześcijaństwo w ujęciu marksistowskim. Przede wszystkim w marksizmie razi bezduszne podporządkowanie człowieka kolektywowi, w którym zatraca się jego indywidualna wartość, jaką jest godność osoby. Bankructwo marksistowskiej wizji materializmu i upadek jego prognoz dobrobytu, równości wolności w systemie komunistycznym jest dziś wyzwaniem dla nowego pokolenia. Jeśli nie materializm jako źródło wszystkiego, także i ducha, to w takim razie co? Skoro zdewaluował się i skompromitował ten materializm, który chciał zredukować ducha do zwykłego skutku struktur materialnych oraz nadbudowy systemu gospodarczego, co zaproponować dziś w jego miejsce? – pyta ks. kard. Ratzinger w książce „Czas przemian w Europie. Miejsce Kościoła i świata”.