Na początku świata Stwórca miał całkiem inny zamiar względem człowieka. Wprowadził go do raju – Edenu, gdzie miało nie być ani bólu, ani chorób, ani trudu dnia codziennego, ani też żadnego innego cierpienia. W Edenie rosły przepiękne drzewa, krzewy, nieprzeciętnej urody kwiaty i wonne zioła.
Szałwia lekarska w przyklasztornym ogrodzie
Kiedyś, przed wiekami, mówiono tu i ówdzie, że dopiero po wygnaniu z raju Adama i Ewy zioła zaczęły zyskiwać swe nadzwyczajne właściwości uzdrawiające. Stwórca w swym nieskończonym miłosierdziu ulitował się bowiem nad ludźmi, których od tej pory zaczęły nękać różne choroby. Legendy święte wspominają, że jedną z pierwszych roślin stworzonych przez Boga na pożytek człowieka był dziurawiec (po łacinie Hypericum perforatum) – zwany od wieków zielem Świętego Jana, Krwią Chrystusa lub dzwonkami Panny Maryi. Istnieje też przekaz, że kiedy Zły podpatrzył Boga, jak stwarza dziurawiec, przyszedł w nocy i ze złości podziurawił jego liście. Stąd od niepamiętnych czasów ludzie w maleńkich „dziurkach” w liściach tej rośliny, które widać, jak spojrzy się przez nie pod słońce, dopatrywali się działania właśnie Złego. I stąd też stosowana od dawna nazwa: dziurawiec.
Inną niemal świętą rośliną stworzoną na samym początku przez Boga jest szałwia lekarska (Salvia officinalis). Już sama jej stara łacińska nazwa Salvia jest bardzo wymowna. Utworzono ją bowiem od słowa salvare, co znaczy leczyć, uzdrawiać, ocalać, bądź słowa salvus – nietknięty, wybawiony, żywy. W antycznym świecie powszechnie mówiono po łacinie: Cur moritur homo, cui salvia crescit in horto? – „Dlaczego umiera człowiek, skoro w jego ogrodzie rośnie szałwia?”. Ale w czasach starorzymskich wiedziano też dobrze, że: Contra vim mortis nulla est herba in hortis – Przeciw mocy śmierci nie ma ziela w ogrodzie. Według świętych przekazów szałwia swe lecznicze właściwości otrzymała od Boga, gdy w pokorze i z wdziękiem usypała dywan z wonnych kwiatów, kiedy pod jej kwitnącym krzakiem usiadła na chwilę odpoczynku Święta Rodzina, uciekając do Egiptu. Nic więc dziwnego, że niemal w każdym przyklasztornym ogrodzie z pieczołowitością uprawiano szałwię.
Uzdrowienie chorych
Nigdy nie dziwił także fakt, że zioła to rośliny tak bardzo związane z osobą Matki Bożej. Od wieków pielęgnowany jest w naszym Kościele zwyczaj, aby co roku 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, przynosić do świątyni całe pęki pachnących ziół, przybranych dodatkowo owocami i kłosami zbóż. W ten letni dzień cały Kościół przepełniony był wonią ziół. Najprawdopodobniej takie święto jest najstarszym w chrześcijaństwie świętem maryjnym. Skąd taka tradycja?
Otóż choć o wzięciu Maryi Panny do Nieba z ciałem i duszą milczy cały Nowy Testament, to jednak według apokryfów i przekazów z IV wieku po Chrystusie wiadomo, że po otwarciu Jej grobu znaleziono w nim zamiast ciała jedynie świeże i przepięknie pachnące zioła oraz kwiaty – najwięcej białych lilii (zwanych lilią Świętego Józefa). Odtąd Matka Boża stała się opiekunką i patronką wszystkich ziół na ziemi i to Jej w ofierze ludzie przynoszą je do poświęcenia. Jest jeszcze jeden wdzięczny aspekt tego ważnego święta. Oto średniowieczni teolodzy i doktorzy Kościoła zioła kojarzyli z Panną Najświętszą poprzez motyw zieloności (viriditas), co wiązało się zawsze z dziewictwem. Matka Boża jest też nazywana Uzdrowieniem Chorych (Salus Infirmorum), dlatego też w to wielkie święto maryjne święci się przeróżne zioła, aby tym bardziej zyskiwały one swą moc w dawaniu ulgi cierpiącym.
Do Kościoła obowiązkowo zabierano pęki dziurawca, mięty długolistnej i pieprzowej, szałwii lekarskiej, bylicy Bożego drzewka, piołunu, krwawnika, rumianku, malwy, nawłoci, dziewanny i innych. Znawcy tematu dobrze wiedzą, że dzień święcenia ziół w Kościele wiąże się poza tym ze swego rodzaju końcem żniw zielarskich. Połowa sierpnia to praktycznie koniec zbioru wielu najważniejszych i najbardziej znanych roślin leczniczych (zielnych).