XXX Jubileuszowa Pielgrzymka Ludzi Pracy do tronu Jasnogórskiej Królowej Polski odbywała się w czasie szczególnie trudnym dla środowisk pracowniczych. Jedni jechali z podziękowaniem, że wciąż jeszcze mają pracę. Inni z nadzieją, że po powrocie, dzięki modlitwie i wstawiennictwu Pani Częstochowskiej, spotkają na swej drodze pracodawcę gotowego dać zatrudnienie.
I popłynął z Jasnej Góry głos w obronie robotników, w obronie krzywdzonych i słabych. Głos mocno wołający o poszanowanie praw Boskich i ludzkich.
To nie była łatwa homilia, bo też i czas jest niezwykle trudny, i zadania stojące przed nami powinny być wyzwaniem dla każdego katolika.
Przywołując wspomnienia sierpniowych dni, ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz wskazał na wciąż niezrealizowane postulaty, które winny być wyrzutem sumienia dla rządzących, tak chętnie powołujących się na korzenie i etos "Solidarności". Ale to też zadanie dla związków zawodowych: potrzeba zintensyfikowania działań, odnajdywania na nowo wartości, które łączą cały ruch związkowy. Bo przecież "Solidarność" to jeden i drugi - nigdy jeden przeciw drugiemu! To wielki interes zbiorowy, a nie partykularna grupa interesów.
Nie może być sprawiedliwości w kraju, w którym nie szanuje się i nie stanowi dobrego prawa. Nie stanowi się go w oparciu o sprawiedliwość społeczną, ale własny interes partyjny stawiając wyżej niż dobro i bezpieczeństwo państwa i jego obywateli. Nie ma chyba dziedziny życia, której nie dotknęłaby niszcząca liberalna ręka rynku: służba zdrowia, oświata, stocznie, huty, budownictwo i kopalnie, wszystko zostało podporządkowane mamonie i stanowiskom dla partyjnych kolesi. Trwa rozkradanie państwa w majestacie prawa - stanowionego przez jedyną słuszną partię i te satelickie, które za lukratywne posady wyprzedadzą resztki narodowego majątku.
Mocne słowa księdza biskupa obrazują rzeczywistość A.D. 2012. Polskę afery Amber Gold i głodnych dzieci, Polskę Elewarru i Polskę bezrobotnych migrujących za chlebem. Polskę pustoszejących miast i wsi i rosnących majątków zblatowanych z władzą pseudobiznesmenów.
Słuchając słów ks. bp. Dydycza, trudno nie oprzeć się refleksji: czy to tylko wina rządzących, czy też my sami, ulegając złudnym wolnościom, nie przypilnowaliśmy, nie ustrzegliśmy tego wielkiego dziedzictwa, jakim jest Polska?
Słowa płynące ze szczytu Jasnej Góry są trudne, bo wzywają do wysiłku. Do stanięcia po stronie prawdy. Do obudzenia w nas samych i w innych poczucia odpowiedzialności, obudzenia naszych sumień i uwrażliwienia serc. Nie możemy sprzedać ich za miskę soczewicy. Za funta kłaków warte obietnice i perspektywę ciepłej wody w kranie.
Usłyszeliśmy silny, mocny prawdą głos. I powiał wiatr ze szczytu Jasnej Góry, tak jak wtedy, na placu Zwycięstwa. Tak jak wtedy w Gdańsku... Obudź się, Polsko, bo wolności uderzył już dzwon... I nie lękaj się! Pan da siłę swojemu ludowi.