logo
logo

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

„Surrealistyczna”, czyli niegodna reakcji?

Wtorek, 21 października 2014 (14:50)

Aktualizacja: Czwartek, 13 listopada 2014 (10:38)

„Surrealistyczna” – tak propozycję rozbioru Ukrainy złożoną przez Władimira Putina Donaldowi Tuskowi w 2008 roku określił Radosław Sikorski, tłumacząc się z bierności i uległości rządu polskiego wobec imperialistycznych zapowiedzi prezydenta Rosji.

Cała sprawa wyszła na jaw za sprawą publikacji amerykańskiego portalu Politico.com, który napisał, że Rosja usiłowała wplątać Polskę w inwazję na Ukrainę. Portal cytuje słowa Radosława Sikorskiego: „Chciał [Putin], żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy”. „Od lat wiedzieliśmy, że tak myślą. Była to jedna z pierwszych rzeczy, jakie Putin powiedział premierowi Donaldowi Tuskowi w czasie jego wizyty w Moskwie. Mówił, że Ukraina jest sztucznym krajem, a Lwów jest polskim miastem i dlaczego by nie załatwić tego wspólnie. Na szczęście Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany”.

Dziś Sikorski, choć nie wycofuje się z tych informacji, to usiłuje wmówić opinii publicznej, że nie było realnych przesłanek, by zapowiedzi Putina traktować poważnie.

– Tłumaczenie Sikorskiego, jakoby milczenie Tuska wobec propozycji Putina było sukcesem, jest kuriozalne. Reakcja szefa polskiego rządu po takich słowach Putina powinna być jednoznacznie odmowna. Tymczasem informacja o braku reakcji świadczyć może jedynie o bierności, pasywności, a nawet uległości wobec rosyjskiej polityki zagranicznej – wyjaśnił Karol Karski, eurodeputowany do Parlamentu Europejskiego, były wiceminister w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dodając jednocześnie, że z dzisiejszej perspektywy mówienie o takich aspiracjach Putina jest „wysoce niestosowne i działa na korzyść Rosji”.

– Wypowiedź Sikorskiego dla amerykańskiego portalu jest straszeniem Ukrainy.  Obecny marszałek Sejmu powiedział coś, na co nie może sobie pozwolić Putin, tym samym przekazuje opinii publicznej imperialistyczne deklaracje prezydenta Rosji – dodał Karski.

„Słowo »propozycja« jest nadinterpretacją. Miały paść słowa, które wtedy można było wziąć za aluzję historyczną albo ponury żart. Zresztą prezydent Putin podobnym językiem rozmawia z wieloma przywódcami Europy i świata, np. kiedy powiedział ostatnio przewodniczącemu Barosso, że w dwa tygodnie może być w Kijowie” – tłumaczy dziś bierność rządu Sikorski w rozmowie z portalem Wyborcza.pl, próbując jednocześnie rozmyć odpowiedzialność za brak jakiejkolwiek reakcji na propozycje Putina. „To było jeszcze przed szczytem sojuszu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie, na którym prezydent Putin groził Ukrainie otwartym tekstem – skądinąd w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego – i oczywiście przed wojną z Gruzją. Dopiero w Bukareszcie Władimir Putin powiedział wprost, że Ukraina to sztuczne państwo, zlepek terenów Rosji, Rumunii, Węgier oraz Polski” – zaznacza obecny marszałek Sejmu.

Marta Milczarska

NaszDziennik.pl