Sprawa rozmowy Władimira Putina z Donaldem Tuskiem o rozbiorze Ukrainy, której – jak sobie przypomniał właśnie Radosław Sikorski – jednak nie było, świadczy o olbrzymiej niekompetencji polityków rządzącej Platformy Obywatelskiej.
Co więcej, takie wycofywanie się ze swoich słów Sikorskiego to całkowita kompromitacja tego polityka nie tylko jako obecnego marszałka Sejmu, ale także pod wielkim znakiem zapytania stawia jego działania jako szefa resortu spraw zagranicznych. Sikorski, który kreowany był na wspierającego rewolucję na Ukrainie eksperta od polityki zagranicznej, mediatora konfliktu ukraińskiego, po tak kuriozalnym tłumaczeniu „problemami z pamięcią” w sprawie spotkania Putin – Tusk okazał się człowiekiem zupełnie niewiarygodnym.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę Sikorskiego wcale pamięć nie zawiodła, a takie tłumaczenia są naiwne, a wręcz jest to obraźliwe traktowanie społeczeństwa.
Obawiam się, że zarówno wywiad dla amerykańskiego portalu Politico, zwołanie zupełnie niepotrzebnej konferencji prasowej, jak i kolejne tłumaczenie na innym portalu, a później wycofanie się ze wszystkiego świadczy o wygórowanych ambicjach byłego szefa MSZ. Sikorski najlepiej czuje się wtedy, kiedy jest w centrum uwagi, kiedy znajduje się w blaskach fleszy. Niestety stanowisko marszałka Sejmu nie jest w stanie zaspokoić jego zawyżonych ambicji, dlatego też rozmowę z amerykańskim portalem potraktował jako szansę powrotu na „czołówki”, może nawet pozwolił sobie na pewną konfabulację w tej kwestii. W tym momencie nie dojdziemy do tego, jaka jest prawda. Tym bardziej że zarówno Sikorski, jak i Tusk zaprzeczają, jakoby takie spotkanie w ogóle się odbyło. Trochę to nierozsądna i kompromitująca taktyka, zważywszy, że wciąż na stronach Kremla informację o spotkaniu tym można znaleźć. Takie zachowanie czołowych polityków jest nie tylko ich kompromitacją na arenie międzynarodowej, ale także całej Polski.