logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Bóg dał mi kolejną szansę

Środa, 29 października 2014 (15:17)

Aktualizacja: Czwartek, 30 października 2014 (10:05)

Z Wiktorem Węgrzynem, komandorem Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, rozmawia Marta Milczarska

Jadąc motocyklem na zakończenie sezonu motocyklowego do sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, uległ Pan poważnemu wypadkowi. Jak dzisiaj, po tak długiej hospitalizacji, się Pan czuje?

- Czuję się dobrze, choć wciąż bardzo mocno odczuwam skutki wypadku. Właśnie dziś wróciłem do domu. Bardzo się cieszę, że pomimo ogromnego bólu, spowodowanego złamaniem ośmiu żeber, uszkodzeniem kręgosłupa, poobijanymi płucami i nerką, a także złamanym nosem, mogę już samodzielnie wykonywać wszystkie czynności. Niestety, cały czas muszę zażywać leki przeciwbólowe. Bez tych środków nie mógłbym nawet podnieść się z łóżka.

O powrót do zdrowia modliło się bardzo wiele osób nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Czuł Pan komandor to wsparcie?

- Bardzo mocno czułem, że wciąż ktoś o mnie myśli, że jestem pod Bożą opieką. Lekarze byli zdumieni, że po tak poważnym wypadku tak szybko dochodzę do siebie i odzyskuję siły. Wierzę, że dzieje się tak właśnie za sprawą tego modlitewnego szturmu Nieba. Kiedy byłem w szpitalu, dostałem tak wiele sygnałów o Mszach Świętych za moje zdrowie w całej Polsce, ale też modlono się za mnie m.in. w Nowym Jorku, Chicago, Doylestown czy Kijowie. Wiem, że modliła się za mnie Rodzina Radia Maryja, której z całego serca pragnę podziękować. Chciałbym także podziękować całemu personelowi medycznemu ze szpitala im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Płońsku. Otrzymałem tam wspaniałą opiekę oraz ogromną cierpliwość ze strony całego personelu, który był niemal bombardowany telefonami z pytaniami o moje zdrowie.

Podczas drugiej tomografii komputerowej okazało się, że w wyniku wypadku doszło do znacznego przesunięcia kręgu szyjnego, co mogło doprowadzić do przerwania rdzenia kręgowego i śmierci...

- Gdyby krąg przesunął się jeszcze o dwa milimetry, byłoby to śmiertelne. Dla mnie to bez wątpienia jest cud. Po raz kolejny Pan Bóg daje mi szansę, by żyć, by działać dla Polski. Po pierwszym wypadku za uratowanie życia ofiarowałem Matce Bożej Jasnogórskiej wotum i teraz z pewnością też tak uczynię, ponieważ wiem, że życie zawdzięczam Jej interwencji. To, że przeżyłem i tak szybko wróciłem do zdrowia, to prawdziwy cud, o który tak wiele osób się modliło.

Mocno w wypadku ucierpiał motocykl?

- Trudno mi w tej chwili powiedzieć, ponieważ widziałem tylko zdjęcia. Z tego, co mi przekazano, to cały przód jest zupełnie zniszczony, ale silnik działa. Ważne jest jednak coś innego. Chciałbym przekazać ten motocykl, na którym przejechałem tysiące kilometrów, na aukcję, by dochód z niej przekazać na pomoc Polakom mieszkającym na Kresach Wschodnich. Ten motocykl od początku służył temu, by przypominać o polskich bohaterach poległych na Kresach, ale także służył, by nieść pomoc naszym rodakom, więc niech do końca temu służy. Chciałbym także na tę aukcję wystawić kamizelkę i rękawice motocyklowe oraz inne przedmioty ofiarowane motocyklistom podczas Rajdu, by wesprzeć naszych rodaków na Kresach. Jak tylko wszystko zorganizujemy, to gorąco zachęcam do wzięcia w niej udziału, by wesprzeć Polaków na Kresach Rzeczypospolitej.

Dziękuję za rozmowę.

Marta Milczarska

NaszDziennik.pl