logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Trzecia próba rodziców

Środa, 4 marca 2015 (15:05)

Aktualizacja: Środa, 4 marca 2015 (15:05)

− To jest walka o to, kto ma decydować o losie dziecka − tak obywatelski projekt ustawy w tzw. sprawie sześciolatków ocenia Jan Dziedziczak, poseł Prawa i Sprawiedliwości . W Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu.

Przygotowany przez stronę społeczną projekt zakłada rozpoczęcie procesu edukacji w szkołach przez dziecko w wieku 7 lat i obowiązkowe roczne przygotowanie przedszkolne w wieku 6 lat.

Obywatelski projekt „Rodzice chcą mieć wybór” poparło ponad 300 tys. osób. Zdaniem posła Jana Dziedziczaka, istotą tego projektu jest walka o ograniczenie wpływu państwa na rodzinę. W rozmowie z NaszymDziennikiem.pl poseł stwierdza, że to rodzice wiedzą najlepiej, w jakim wieku dziecko powinno pójść do szkoły, aby mogło prawidłowo się rozwijać.

– Projekt społeczny mówi o tym, że rodzice powinni mieć wolny wybór, czy posłać dzieci do szkoły w wieku 6, czy 7 lat. To rodzice znają swoje dzieci i wiedzą, co jest dla nich dobre. Natomiast to, co robi koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, to jest nic innego jak prymat państwa nad rodziną wyrażony w przymusie. Zdaniem polityków koalicji, to urzędnik wie lepiej, co jest dobre dla dziecka. To urzędnik ma większe prawo do decydowania o przyszłości dziecka – stwierdza Jan Dziedziczak.

Projekt obecnie rozpatrywany przez Sejm jest już trzecią próbą zmiany prawa. Mimo wielkiego sprzeciwu społecznego w sprawie obowiązku posyłania dzieci do szkół koalicja rządząca odrzuciła dwa wcześniejsze projekty.

W ocenie posła Dziedziczaka, upór koalicji w posyłaniu sześciolatków do szkół ma podłoże ideologiczne i ekonomiczne.

– Jednym z powodów takiej postawy koalicji jest ideologia. Pewnym środowiskom w Europie zależy na tym, aby dzieci zabrać jak najszybciej z domów rodzinnych, a tym samym ograniczyć wychowanie dziecka przez rodziców. Miejsce rodziców zajmie urzędnik z nowomową europejską. Innym istotnym powodem jest czynnik ekonomiczny. Dzieci mają w przyszłości stać się siłą roboczą, która uratuje niewydolny system emerytalny. Tu nie chodzi o dobro dziecka, tu kluczowe jest dobro państwa – mówi poseł PiS.

Projekt może mieć poważne problemy w uzyskaniu akceptacji większości Sejmu. Doświadczenie pokazuje, że koalicja jest głucha na postulaty społeczeństwa. Warto przypomnieć, że ciągle nie wiadomo, kiedy Sejm podejmie wniosek o rozpisanie referendum w sprawie przyszłości Lasów Państwowych. Pod tym wnioskiem podpisało się 2,5 mln obywateli!

Rafał Stefaniuk

NaszDziennik.pl