Dyrektor FBI James Comey w swoim wystąpieniu w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie umieścił Polskę wśród krajów odpowiedzialnych za holokaust. Tego typu wypowiedzi powinny odbić się pogorszeniem stosunków między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Powinny, gdybyśmy próbowali zachowywać symetryczne relacje z tym krajem.
Niestety tak nie jest, czego najlepszym przykładem jest kwestia wiz. Otóż Amerykanie mogą do nas przyjeżdżać bez żadnych ograniczeń wizowych, natomiast Polacy od wielu, wielu lat muszą przechodzić upokarzające procedury przyznawania tego dokumentu, które często kończą się odmową.
Boję się, że ten brak symetrii, brak partnerskiego podejścia do Polski ze strony Stanów Zjednoczonych, również w kwestii przedstawiania historii, będzie się przewijał. Gdy takie oskarżenia wysuwa wysoki urzędnik, nasze relacje powinny się pogorszyć. Ale to nie nastąpi, a Amerykanie dalej będą czuli się bezkarnie. W końcu funkcjonuje u nich przekonanie, że Polacy zawsze będą ich popierać bez względu na to, co Ameryka będzie robić.
Przypomnijmy, że 17 września 2009 r. prezydent Barack Obama zniósł porozumienie dotyczące tzw. tarczy antyrakietowej, którą Amerykanie mieli rozpościerać nad Polską. To również jest dowód na to, że Stany Zjednoczone nie liczą się z naszym zdaniem, z naszą reakcją. To jest nadal polityka zagraniczna, która stoi na stanowisku, że Polska to brzydka panna bez posagu, która winna być szczęśliwa, że ktokolwiek zwraca niekiedy na nią uwagę.
Brak przeprosin dowodzić będzie tego, że słowa dyrektora Comeya były przemyślane. Gdyby był to lapsus, już dawno doczekalibyśmy się słowa „przepraszam”. Trzy lata temu, podczas ceremonii pośmiertnego uhonorowania Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności, Barack Obama użył sformułowania „polskie obozy zagłady”. Słowa te spotkały się z reakcją polskiego ambasadora Roberta Kupieckiego. Po tej reakcji prezydent Obama wystosował list, w którym usprawiedliwiał się z tych słów. Choć w liście nie padło słowo „przepraszam”, to przyjął o wiele bardziej znaczącą formę. Znalazło się w nim przypomnienie o ofiarach Polaków w walce z totalitaryzmem w czasie wojny. Użyto także sformułowania, że nasze cierpienia były na równi z cierpieniami Żydów. Obama naprawił więc swój błąd.
Brak przeprosin w tej chwili ze strony dyrektora FBI może także dowodzić tego, że administracja Stanów Zjednoczonych zmieniła radykalnie swój stosunek do nas. Bo o ile dawniej za tego typu słowa tłumaczył się prezydent, o tyle teraz nasza pozycja jest tak słaba, że Amerykanie mogą starać się tę sprawę rozmydlić. Jest to także wejście na pewien tor budowania winy wśród Polaków i Węgrów za miliony ofiar podczas II wojny światowej. Historycznie rzecz biorąc, takie stanowisko jest kłamliwe i nie do przyjęcia, niezależnie od tego, że jest to stwierdzenie dla nas po prostu obraźliwe i poniżające. Próbuje się sprowadzić Polaków do roli sprawców zbrodni wojennych. Oczekiwać powinniśmy zarówno przeprosin, jak i zapewnień, że takie epitety będą w przyszłości karane.