logo
logo
zdjęcie

Dr Zbigniew Kuźmiuk

Z premier Kopacz podróżują nawet krzesła i stoły

Czwartek, 30 lipca 2015 (09:53)

Premier Kopacz razem z ministrami swojego rządu od kilku tygodni uprawia kampanię wyborczą i to nawet można zrozumieć (wszak jest szefową rządu i jednocześnie przewodniczącą PO), tyle tylko, że odbywa się to za publiczne pieniądze.

Pani premier jeździ pociągami po całym kraju, spotyka się ze zwykłymi ludźmi, jak to przedstawia rządowa propaganda, ale wszystko to odbywa się za publiczne pieniądze i to bez żadnego skrępowania (ostatnio we Wrocławiu wprost powiedziała, że wydaje te publiczne pieniądze, bo chce być bliżej ludzi).

Jeden z tabloidów nie tylko napisał o kulisach tych podróży premier Kopacz po Polsce, ale także zamieścił film z przygotowań do jej wizyty w Nidzicy, gdzie nie tylko pokazano, jak pospiesznie był przygotowany dworzec i jego otoczenie na ten przyjazd, ale także ogromną logistykę, jaka jest związana z takimi wizytami.

Okazuje się, że mimo przejazdu premier Kopacz pociągiem towarzyszy jej kawalkada rządowych limuzyn, które podążają w ślad za szefową rządu tylko po to, aby odebrać ją i jej otoczenie z dworca kolejowego, a później, po spotkaniach w terenie, odwieźć z powrotem do Warszawy, już bez telewizyjnych kamer i radiowych mikrofonów.

Media opisały także jej wcześniejszy wyjazd do Trójmiasta, także pociągiem, tyle tylko, że do Gdańska poleciał także rządowy samolot, bo nie było pewności, że premier zdąży na pociąg powrotny do Warszawy.

Zdążyła, więc samolot wrócił pusty do Warszawy, przelot w obydwie strony, jak podały tabloidy, kosztował podatników 100 tys. zł.

W tych dniach dowiedzieliśmy się także z niezależnych mediów, że oprócz premier Kopacz i jej ministrów, a także kawalkady samochodów z Warszawy do miast wojewódzkich, w których odbywają się wyjazdowe posiedzenia Rady Ministrów, przewożone są także stoły i krzesła (tak było na posiedzeniu w Łodzi i we Wrocławiu).

Chodzi o to, jak tłumaczy rzecznik rządu, aby ministrom zapewnić komfort obrad podczas wyjazdowego posiedzenia, choć trwają one niezwykle krótko i tak naprawdę są tylko swoistym alibi, aby tuż po ich zakończeniu premier Kopacz mogła wyjść do dziennikarzy i poinformować, ile środków unijnych przywiozła do danego regionu (choć środki te są już dawno podzielone, a regiony poinformowane o strukturze tego podziału).

Szefowa rządu podczas tych przejazdów chce być na tyle „swojską kobitą”, że daje się polizać przypadkowo napotkanemu psu, wiąże buty małym przedszkolakom, przybija tzw. piątki zarówno ze starszymi, jak i z dziećmi, śpiewa z harcerzami piosenki przy ognisku, a nawet niby przypadkiem reklamuje duże i trochę mniejsze sieci handlowe (w Biedronce warzywa są super – to podczas wywiadu w TVP, delikatesy Alma promują polską żywność – to z kolei podczas wizyty w Tarnowie).

Mimo tej swojskości i hasła na rozlepionych w całym kraju tysiącach billboardów ze słynnym hasłem: „Słucham, rozumiem, pomagam” premier Kopacz jednak nie zawsze chce słuchać, szczególnie wtedy, kiedy chcą spotkać się z nią protestujący.

Tak było ostatnio we Wrocławiu, gdy pod budynkiem teatru, gdzie czekali na nią uczestnicy aż 3 grup protestujących, zdecydowała się wejść do budynku tylnym wejściem, a kiedy protestujący obstawili i to wejście, wychodząc, chcąc nie chcąc, musiała wysłuchać kilku przykrych opinii na swój temat.

Niestety, najgorsze jest to, że te ciągłe podróże premier Kopacz pociągami i wyjazdowe posiedzenia Rady Ministrów powodują, że tak naprawę rządzący nie zajmują się najważniejszymi sprawami z punktu widzenia polskich interesów narodowych.

Na przykład dowiedzieliśmy się ostatnio dosyć niespodziewanie, że oddanie od użytku Gazoportu w Świnoujściu nastąpi dopiero w II połowie 2016 r. (choć jeszcze przed dwoma tygodniami zapewniano, że zostanie on oddany do użytku na jesieni tego roku), nie powstał także do tej pory w ramach Polskich Inwestycji Rozwojowych nowy fundusz, który miał być podstawą utworzenia Nowej Kompanii Węglowej mającej przejąć 11 kopalń od starej Kompanii i dać im nowe życie, choć miało się to stać już wiosną tego roku.

Widać z tego wszystkiego wyraźnie, że doradcy premier Kopacz uznali, że skoro Andrzej Duda wygrał wybory licznymi spotkaniami w terenie, to wystarczy go naśladować, żeby także odnieść sukces.

Ale aby tak się stało, spotkania muszą być autentyczne (a nie ustawiane, jak jest w przypadku Kopacz), a także sam kandydat musi być wiarygodny (wiarygodność szefowej rządu jest co najmniej wątpliwa), więc mimo tego, że z rządem podróżują także stoły i szafy, to jednak z tych wyjazdów poza Warszawę „chleba nie będzie”.

Dr Zbigniew Kuźmiuk

Aktualizacja: Wtorek, 5 stycznia 2016 (14:22)

NaszDziennik.pl