Słowa skierowane do Polaków przez ks. abp. Wacława Depo podczas homilii na Jasnej Górze w dniu 15 sierpnia 2015 r. spotkały się z falą krytyki w mediach tzw. „głównego nurtu” oraz wśród polityków liberalno-lewicowych. Krytyka ta świadczy niestety o zupełnym braku rozumienia rzeczywistości oraz art. 25 Konstytucji RP. Przytoczone przez abp. Depo słowa Prymasa Tysiąclecia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego – „Dlatego jakakolwiek próba rozłączania, oddzielania: »to należy do Kościoła”» a «to należy do narodu«, »a to należy do państwa« – jest niewłaściwa i sztuczna, chociażby ze względu na jedność psychiki ludzkiej” – oraz teza, że nie grozi nam państwo wyznaniowe, tylko „kłamstwo udające prawdę i grzech udający dobro” w żaden sposób nie podważają konstytucyjnej zasady państwa świeckiego.
Kościół i państwo są bytami rozdzielnymi – niezależnymi i autonomicznymi, każdy w swym wymiarze. To prawda, ale dotyczy to tylko płaszczyzny instytucjonalno-prawnej. Instytucje kościelne nie są organami państwa i vice versa, podobnie jak prawo świeckie nie jest prawem kanonicznym. W wymiarze materialnym jednak państwo i Kościół wzajemnie się przenikają w sposób naturalny, bowiem członkami jednej i drugiej wspólnoty są te same osoby – cives-fideles (są nimi także przecież biskupi, dlatego zupełnie naturalnie brzmi teza ks. kard. Wyszyńskiego przytaczana przez ks. abp. Depo: „zadania konkretne, które Naród ma do wypełnienia, my – biskupi katoliccy, ale i polscy zarazem – powinniśmy widzieć i być z nimi związani)”.
Owa „jedność psychiki ludzkiej” jest naturalna i wszelkie próby jej rozdzielania, skazane na oczywiste niepowodzenie, są zupełnie pozbawione racjonalności. Dlatego oprócz niezależności i autonomii państwo i Kościół zobowiązane są, na gruncie art. 25 Konstytucji RP, do współpracy na rzecz dobra człowieka i dobra wspólnego. Ta współpraca oznacza prawo i obowiązek Kościoła polegający na ciągłym głoszeniu Ewangelii, na ciągłej obronie podstawowych wartości. Obowiązek ten nie spoczywa jednak wyłącznie na hierarchach i kapłanach, ale na każdym członku wspólnoty Kościoła, także na posłach i senatorach, którzy jednocześnie są owymi fideles. To że poseł z mównicy sejmowej apeluje – nie zabijaj, nie kradnij, co jednocześnie pokrywa się z piątym i siódmym przykazaniem Bożym, to przecież wcale nie oznacza, że „Kościół pcha się do polityki” albo że mamy do czynienia z państwem wyznaniowym. Prawda jest jedna i jako taka głoszona jest przez Kościół i urzeczywistniana w życiu państwa, stąd – jak stwierdził ks. abp Wacław Depo − „dziś chrześcijanin musi bronić nie tylko wiary, ale także rozumu, dlatego że zwolennicy nowej ideologii zwalczają także rozum u myślących logicznie i odpowiedzialnie”. W tym sensie nie da się rozdzielić państwa od Kościoła.
W dobie laicyzacji Europy i czynienia z wypaczeń, wynaturzeń i kłamstwa podstawowych zasad życia Europejczyków głos Kościoła katolickiego w Polsce, w który wpisuje się także sobotnia homilia ks. abp. Depo, jest jak powiew świeżego powietrza. A jeśli komuś to powietrze nie smakuje, ta prawda nie odpowiada, bo głoszona jest przez hierarchę, to serwuję to samo, tylko w wydaniu świeckiego prawnika włoskiego, byłego szefa tamtejszego sądu konstytucyjnego Gustawa Zagrobelsky'ego. Jego zdaniem, demokracja jest w swej istocie ustrojem wymiany opinii i poglądów, przekonań, przy zachowaniu wzajemnego szacunku dla osób je wypowiadających. Tylko że w takich warunkach każde słowo musi być szczególnie pielęgnowane, musi być prawdziwe. Brak precyzji, którego intencją jest oszustwo i kłamstwo, tak często obecne w życiu publicznym, powinien być traktowany „jak najgorsze przestępstwo przeciwko demokracji, gorsze jeszcze niż przemoc, bo ta przynajmniej jest oczywista”. Dlatego też jeżeli fakty traktuje się tak jak opinie i aplikuje się tym samym nihilistyczny relatywizm nie w stosunku do opinii, ale właśnie w stosunku do faktów, jeżeli prawda jest traktowana tak samo jak kłamstwo, sprawiedliwość tak jak niesprawiedliwość, dobro tak jak zło, a „rzeczywistość nie opiera się już na obiektywnych i niepodważalnych faktach, ale na całej masie ciągle zmieniających się słów i zdarzeń, co sprawia, że to,co dziś jest prawdą, jutro może stać się fałszem, tylko ze względu na interes w tym konkretnym momencie przeważający”– to mamy do czynienia ze świadomą demoralizacją i zepsuciem ustroju. W ten sposób „ignorancja staje się siłą, a wolność zniewoleniem”.
Tak jest, nie grozi nam żadne państwo wyznaniowe, tylko „kłamstwo udające prawdę i grzech udający dobro”.