logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Kompromitująca nominacja IPN

Wtorek, 3 listopada 2015 (04:11)

Z prof. Mieczysławem Rybą, wykładowcą z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Rafał Stefaniuk.

Instytut Pamięci Narodowej ogłosił nominacje w III edycji ogólnopolskiego konkursu na Audycję Historyczną Roku. Wśród nominowanych znalazła się Walentyna Łojewska, dziennikarka białoruskiego Radia Racja, która niegdyś w swojej twórczości opisywała żołnierzy mjr. Łupaszki czy kpt. Burego jako morderców, gwałcicieli czy złodziei. Panie Profesorze, to odpowiednia nominacja?

– Warto się zastanowić, w imię czego podjęto decyzję o tej nominacji. Czy to jest przeoczenie, czy może ta decyzja zapadła mimo wiedzy o jej poglądach. Jeżeli jest to drugi powód, oznacza to, że polityka historyczna dalej funkcjonuje w ramach relatywizmu i fałszywego dialogu, który rzekomo ma łączyć. Natomiast w kontekście zamętu wokół mjr. Łupaszki i kpt. Burego takie działanie IPN sprawia, że myli się nam, kto był bohaterem, a kto ofiarą.

Na ile prawdopodobne może być to, że IPN nie sprawdził dorobku zawodowego Łojewskiej?

– Bez wątpienia w obu sytuacjach, a więc wiedzy lub jej braku, jest to rzecz kompromitująca. Gdy mówimy o inicjatywach organizowanych lub wspieranych przez IPN, to dorobek zawodowy każdego z uczestników musi być weryfikowany. Jednak gdyby była to decyzja celowa, byłoby to jeszcze gorsze, niż gdyby doszło do niewiedzy lub pomyłki.

Łojewska została nominowana do konkursu za audycję pt. „Wciąż ich widzę”, opowiadającą o pacyfikacji wsi Zaleszany w województwie podlaskim. Przedmiotem pacyfikacji byli współpracujący z Sowietami białoruscy kolaboranci. Według Łojewskiej, żołnierze Narodowego Zjednoczenia Wojskowego dowodzeni przez kapitana „Burego” dokonali tam zbrodni. Można jednoznacznie ocenić, co stało się 69 lat temu na Podlasiu?  

– To jest zadanie dla historyków, którzy tę sprawę chcą wyjaśnić. Ale jeżeli jest to audycja poruszająca ten trudny temat, to możliwe, że nominacja IPN może mieć podłoże dialogu w stosunku do osób reprezentujących tego typu poglądy. Pamiętajmy, że w czasach komunizmu NSZ były organizacją całkowicie deprecjonowaną i zaliczoną do kategorii bandytów. W pewnych liberalnych środowiskach chciałoby się wrócić do takiej oceny działalności oddziałów. Jednakże nawet, gdyby w jednostkowych przypadkach doszło do niewłaściwego działania któregoś z oddziału, nie może to rzutować na ogólną ocenę NSZ.

Jak wielkie było zjawisko kolaboracji ludności białoruskiej z Sowietami i komunistami po wojnie?

– Już od 1939 r. ten problem istniał. On występował wśród ludności białoruskiej i ukraińskiej jako bardzo poważy. Przypuszczam, że po II wojnie światowej tego typu zjawiska były nader częste. Pokłosia tego sporu są do dzisiaj obecne na Białostocczyźnie, szczególnie na tych obszarach, które zamieszkują liczne grupy Białorusinów. Tam ciągle wisi kwestia oceny działalności komunistycznej konkretnych osób. Ta sprawa jest ciągle obecna w świadomości ludzkiej. Ciężko mi przytoczyć dokładne liczby, bo szczegółowych badań na ten temat nie prowadziłem.

Skoro punktem wyjścia naszej rozmowy jest konkurs na audycję historyczną, to muszę zapytać, jak ocenia Pan sposób przybliżania przez media historii.

– Mało osób wie o tym konkursie, a co dopiero o historii najnowszej. Kwestie te media liberalne pomijają. Niestety, media publiczne również przyjęły taki profil. Sprawy związane z historią, a szczególnie z historią Polski, uznawane są za mało istotne. Media te funkcjonują w podobny sposób jak media komercyjne i przez to misja edukacyjna jest marginalizowana.  

Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk

NaszDziennik.pl