Za nami trzy miesiące programu „Rodzina 500+”, jak należałoby podsumować ten czas?
– Pięć miliardów złotych już trafiło do rodzin, ponad 2,6 miliona wniosków – to chyba najlepiej oddaje, czym tak naprawdę jest ten program skierowany do Polaków. Myślę też, że program „Rodzina 500+” jest – jak dotąd – największym sukcesem rządu premier Beaty Szydło, sukcesem w bardzo praktycznym wymiarze. Jest to program wyjątkowo dobrze odbierany przez Polaków, zwłaszcza przez polskie rodziny. Od początku twierdziłem, że 17 miliardów złotych w tym roku i 22 miliardy w roku przyszłym będą to najlepiej zainwestowane pieniądze od 26 lat, a więc od czasu transformacji ustrojowej. Są to inwestycje trwałe i – co trzeba zaznaczyć – wysoko rentowne, bo są to inwestycje w rodzinę, w młode pokolenie, w polskie dzieci, co przekłada się także w efekty rynkowe. Wbrew temu, co wietrzyła totalna i absurdalna zarazem opozycja, znaczna część tych pieniędzy wróci na rynek w postaci obrotów firm handlowych, w formie podatków, podatków pośrednich, które wrócą do budżetu państwa, a być może przyczynią się także do utworzenia nowych miejsc pracy. Ale przede wszystkim ten program już przyczynia się do podwyższenia poziomu życia najbiedniejszych polskich rodzin, zwłaszcza rodzin wielodzietnych. Rodziny z dwójką, trójką czy czwórką i więcej dzieci są pod względem dochodów najbiedniejsze w Polsce. Taka jest rzeczywistość, bo tak niestety beznadziejnie dbano o polską rodzinę przez minione 26 lat po transformacji ustrojowej.
Czy uda się utrzymać poparcie dla tego projektu „Rodzina 500+” w przyszłości?
– To jest zadanie dla rządu PiS na najbliższe lata. Między innymi ten program przekłada się na tak wysokie poparcie dla rządu, a z drugiej strony na tak niskie notowania opozycji, która już na starcie twierdziła, że program „Rodzina 500+” jest absurdalny ekonomicznie, że się nie uda, że nikt nie będzie chciał brać tych pieniędzy. Tymczasem okazuje się, że nawet zamożni politycy opozycji przyznają, że korzystają z tych pieniędzy. Ze wstrętem, ale jednak wzięli.
Mówi się, że pieniądze nie śmierdzą…
– Owszem, to znana zasada, która się sprawdza w życiu. Stąd mimo monstrualnego sprzeciwu i agresywnych ataków wobec tego pomysłu rządowego wszyscy politycy i z lewa, i z prawa chętnie korzystają z tych pieniędzy.
Program „Rodzina 500+” nie jest jedynym z tej „serii” zapowiadanym przez rząd PiS…
– Programów dedykowanych czy wspierających polskie rodziny, dotyczących inwestowania w przyszłość Polski i Polaków, będzie więcej. Przed nami drugi program „Mieszkanie+”, który w mojej ocenie odniesie podobny – jak nie większy – sukces, a także obietnica obniżenia wieku emerytalnego, dla przypomnienia podniesionego przez poprzedni rząd koalicji PO – PSL nawet o siedem lat dla kobiet. Właściwie po takim wyczynie żadna kobieta w Polsce nie powinna oddać głosu na Platformę i PSL, bo o siedem lat podnieść komuś wiek emerytalny, to rzecz na świecie niespotykana. I tak sprawa dotycząca obniżenia wieku emerytalnego jest do załatwienia i będzie już niedługo rozstrzygnięta, bo szczegóły są doprecyzowywane.
Czego dotyczą ewentualne wątpliwości?
– Nie chodzi tu o wątpliwości, ale jest wiele kwestii, jak chociażby uzgodnień ze stroną społeczną, a więc ze związkami zawodowymi, dotyczących m.in. stażu pracy, a więc sprawy, które trzeba uwzględnić. Tak czy inaczej zapowiedziane w kampanii wyborczej obniżenie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn odpowiednio do 60 i 65 lat nastąpi. Jest to zatem nie jeden program, ale cały pakiet programów i rozwiązań ciszących się aprobatą polskiego społeczeństwa. I żadne krokodyle łzy nad Trybunałem Konstytucyjnym, demokracją liberalną nie zastąpią Polakom tych realnych, wymiernych efektów, jakimi są propozycje rządu zjednoczonej prawicy z programem „Rodzina 500+” na czele. To jednak nie wszystkie dobre zmiany, bo przypomnę, że są jeszcze bardziej fundamentalne rozwiązania dotyczące zrównoważonego programu rozwoju, polonizacji banków, zmniejszenia zadłużenia i uniezależnienia od zagranicznych pożyczek. Jednym słowem, to nic innego jak stawianie na właściwym miejscu polskich spraw, spraw polskich rodzin, także spraw polskich przedsiębiorców. Przed nami jeszcze chociażby pakiet ułatwień dla drobnych przedsiębiorców, obniżenie stawek podatku CIT dla małych przedsiębiorstw z 19 do 15 proc. Można śmiało powiedzieć, że to, co rząd PiS zrobił przez osiem miesięcy, to Platforma z PSL nawet jednej dziesiątej nie zrobiła przez osiem lat.
O czym to świadczy?
– To przede wszystkim pokazuje różnicę w rządzeniu, podobnie różnicę w poważnym podejściu do spraw polskiego społeczeństwa i co tu dużo mówić, profesjonalizm i uczciwość obecnie sprawujących władzę. Te środowiska w przeciwieństwie do poprzedników wiedzą, że spełniają rolę służebną wobec Polaków.
Czy wszystko jest tak idealnie?
– Oczywiście, że nie wszystko wychodzi perfekcyjnie. To nie jest bajka, ale życie. Tak czy inaczej wiele rzeczy można by zrobić lepiej, szybciej, ale najważniejszy jest kierunek. Ten kierunek jest właściwy i jak to mówi stare przysłowie: „Psy szczekają, karawana idzie dalej…”.
Raport NBP mówi o stabilnej sytuacji polskiej gospodarki, widoczne są też symptomy nakręcania wzrostu PKB, choćby poprzez popyt wewnętrzny. Czy to też można zakwalifikować jako pierwsze pozytywne objawy programu „Rodzina 500+”?
– Tak, jak najbardziej. To wszystko wpływa na koniunkturę gospodarczą, na popyt, na konsumpcję indywidualną. Przed nami są jeszcze inwestycje publiczne, które są w fazie przygotowań, bo Unia Europejska nie kwapi się z przekazaniem środków finansowych w formie dotacji unijnych. Także inwestycje w innowacyjność to będzie również ważny krok w kierunku wzrostu gospodarczego. Polski eksport radzi sobie świetnie i nawet chwilowe, niewielkie osłabienie polskiego złotego jest korzystne dla polskich eksporterów, którzy stają się bardziej konkurencyjni na rynku. Jest oczywiście deflacja i to jest zjawisko niekorzystne dla rządzących, ale za to korzystne dla konsumentów, bo ceny statystycznie spadają i to znacząco, nawet w granicach 0,8 proc., co nie jest bez znaczenia. Deflacja oczywiście zmniejsza dochody podatkowe, budżetowe państwa, ale wydaje się, że kwestia uszczelnienia systemu podatkowego i bardzo konkretne posunięcia z tym związane gwarantują, że znajdą się pieniądze na realizację tych inicjatyw. To wszystko oczywiście ku rozpaczy Platformy, Nowoczesnej czy PSL. Widać, że ten wzrost gospodarczy w granicach 3 proc. jest bardzo znaczący. Przypomnijmy, że kraje strefy euro mają ten wzrost na poziomie zaledwie 1 proc., a więc znacznie niższym poziomie od Polski.
Tak czy inaczej wśród opozycji i przeciwników rządu PiS pojawiają się głosy, że program „Rodzina 500+” w dłuższej perspektywie zrujnuje finanse państwa…
– Nikt tak nie zrujnował polskiego budżetu i polskich finansów przez ostatnie 26 lat, jak np. prof. Leszek Balcerowicz, Platforma, min. Szczurek, nikt też nas tak poważnie nie zadłużył na prawie bilion złotych, nikt też nas nie wyprzeda z majątku narodowego, jak różnej maści neoliberałowie. I to oni doprowadzili do takiej, a nie innej kondycji finansów publicznych, do wysokiego zadłużenia, wyprzedaży majątku narodowego, wyprzedaży banków. W tej sytuacji troska tych elit jest faryzejska, fałszywa. Jeśli jest dobry gospodarz, jeśli się odzyskuje majątek narodowy, jeśli się repolonizuje banki, to odzyskuje się wyprzedane za bezcen spółki Skarbu Państwa, jeśli się odzyska ten majątek, to wówczas będą też dochody z tego majątku w formie chociażby podatków.
Czy państwo może zarobić na programie „Rodzina 500+”?
– Jak najbardziej państwo może i powinno zarobić na tym programie. „Rodzina 500+” jest programem stymulującym inne dziedziny polskiej gospodarki. To jest widoczne w wielu sferach, począwszy od rynku produktów, poprzez rynek nawet używanych samochodów, nie mówiąc już o zakupie żywności, którą przed programem „500+” rodziny kupowały na tzw. zeszyt, a często nie dojadały.
Jak przyjął Pan wypowiedź wicepremiera Morawieckiego, który w Bydgoszczy stwierdził, że program „Rodzina 500+” w dłuższej perspektywie to nie zbuduje nam PKB, a państwu bardziej niż konsumpcja potrzebne są teraz inwestycje i oszczędności?
– To, co mówi wicepremier Morawiecki, to jest prawda, bo wielki wzrost gospodarczy buduje się w oparciu o inwestycje i oszczędności. Konsumpcja jest w Polsce, owszem, ważnym elementem, ale w wielu innych krajach mniej istotnym. Stąd też koniunktura gospodarcza oparta o zakupy, o konsumpcję indywidualną, czemu sprzyja w dużej mierze program „Rodzina 500+”, jest owszem, bardzo potrzebna i ważna, ale nie może być jedynym elementem tego, co nazywamy wzrostem gospodarczym. Dlatego potrzeba inwestycji, ojczystych inwestycji a więc tak, jak wspomniałem: repolonizacji banków, czyli odzyskania banków tanio i głupio wyprzedanych, również potrzeba przedsięwzięć innowacyjnych, tworzenia oszczędności i kapitału polskiego, i to jest prawda. Trzeba budować wzrost gospodarczy w oparciu zarówno o inwestycje, oszczędności, jak i o konsumpcję. I tak rozumiem wypowiedź wicepremiera Morawieckiego. Inwestycje, a tym samym ponowne uprzemysłowienie – reindustrializacja, dadzą Polsce nowoczesny przemysł, nowoczesne firmy, które będą potentatami eksportowymi, choć nawet już dziś jesteśmy eksportową potęgą. Pamiętajmy jednak, że ten nasz dzisiejszy eksport w dużej mierze bazuje na właścicielach zagranicznych firm działających w większości w Polsce. Ekonomia to nie jest tylko buchalteryjnie pojmowana rentowność, ale ekonomia to łańcuch przyczynowo-skutkowy, system naczyń połączonych, gdzie wszystkie te elementy muszą współgrać. I dopiero wtedy możemy mówić o dynamicznym rozwoju.
A zatem wypowiedź wicepremiera Morawieckiego nie stoi w sprzeczności z programem „Rodzina 500+”?
– W mojej ocenie, absolutnie nie stoi w sprzeczności. Wicepremier Morawiecki słusznie wskazuje na pozostałe elementy niezbędne do wybicia się na suwerenność gospodarczą, na silny wzrost gospodarczy. Do tego potrzeba wielu elementów, nie tylko programu „Rodzina 500+”, ale również niezbędne są programy inwestycyjne, oszczędnościowe, kapitałowe. Wówczas to sprzężenie stworzy sensowny program gospodarczy, program prospołeczny.