W Gdańsku odbył się uroczysty pogrzeb Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Czy rzeczywiście, jak mówił w homilii ks. abp Głódź, w końcu „wychodzimy z letargu niepamięci”?
– Przez kilkadziesiąt lat, w okresie tzw. Polski Ludowej, pamięć o tych i wielu innych ludziach była zabijana, i to w sensie dosłownym, łącznie z nimi samymi. W następnych latach po roku 1989 nie nastąpiło jakieś szybkie, diametralne odrodzenie. Dlatego trzeba było bardzo długiej, mozolnej pracy, aby przypominać bohaterów polskiej wolności. Przypominać, jak wyglądała sytuacja w Polsce po 1944 r., że to nie było normalnie funkcjonujące państwo, ale że to była okupacja i że siły, które wyzwoliły nasz kraj – czyli Armia Czerwona – ponownie nas zniewoliły, co ponownie nas kosztowało wiele ofiar. Tym samym wojna, która w Europie w maju 1945 r. się skończyła i ludzie mogli świętować, na terytorium Polski została przedłużona, a ludzie płakali. Polacy nie dostali tego, na co sobie zasłużyli, o co walczyli, a więc niepodległości, ale w podzięce nałożono im kajdany. I o ile tę niepamięć możemy tłumaczyć okupacją, a więc tym, że wróg robi to, co chce na terytorium, które okupuje, a komuniści byli wrogiem, to po roku 1989 takiego wytłumaczenia już nie ma. Okazało się, że zwłaszcza w tzw. elitach władzy, wśród tych, którzy przejęli stery rządów, jest bardzo wielu ludzi, którzy osobiście uczestniczyli w tamtej walce, ale po drugiej stronie, bądź też potomków, którzy się identyfikowali lub nadal się identyfikują z okresem zbrodni. Identyfikują się nie z ofiarami, ale ze zbrodniarzami, czego symbolem może być m.in. postawa ochronna i obronna wobec towarzysza mjr. Zygmunta Maurycowicza Baumana.
I to on miał być symbolem nowej Polski…?
– To Bauman – o zgrozo – był przedstawicielem Polski wśród państw europejskich, zapraszany przez uniwersytety i ośrodki akademickie jako przedstawiciel polskiej nauki. Tymczasem to, co się za nim ciągnęło, tę ohydną, obrzydliwą przeszłość – bo przypomnę, że Bauman był wyższym oficerem formacji stworzonej na wzór sowieckiego NKWD aparatu bezpieczeństwa publicznego Polski Ludowej – to wszystko bagatelizowano. I teraz żeby przełamać ten okres zakłamania historii, żeby wszystko mogło wrócić na właściwe tory, do normalności, potrzebne były po 1989 r. działania edukacyjne od podstaw, przede wszystkim w szkołach, niebagatelna była też rola mediów. Chodziło o pokazywanie i obnażanie kłamstwa, a jednocześnie wydobywanie na światło dzienne prawdy. Tego wcześniej nie było, co więcej, wszędzie tam, gdzie ta prawda zaczynała się przebijać, spotykała się z szyderstwami, kpinami. Wszechobecny był ostracyzm i próby wykluczenia ludzi, którzy odważyli się mówić prawdę. Uznawano ich za mocno uwstecznionych, nieeuropejskich, za ludzi poniżej pewnego poziomu, którzy nie rozumieją dramatów czy wyborów, różnych – jak to pokazywano – zawiłości. I w najlepszym wypadku z ich strony było tak, że wszystkie strony miały rację. Tym samym na poziomie moralnym próbowano zrównać ofiary i sprawców. Retoryka była taka, że jedni drugich zabijali, ale ci, co zabijali, to oni się przecież bronili. Tyle tylko, że oni nie bronili się, ale bronili zdobyczy, a tą zdobyczą była Polska. I przez ostatnich dwadzieścia kilka lat była prowadzona ciężka praca wielu ludzi, żeby pojęcie „Żołnierze Wyklęci” zaistniało w przestrzeni publicznej. Żeby ta formacja została przywrócona naszej tradycji, naszej pamięci, żeby poszczególne osoby, tak jak „Inka” czy „Zagończyk”, których pogrzeby się dzisiaj odbyły, aby te postaci były pokazywane. Ważne było też to, aby pokazać również, o co ci ludzie walczyli, dlaczego zostali skrytobójczo zamordowani i kto dokonał tej zbrodni.
Czy ten proces wraz z dzisiejszym pogrzebem się kończy, czy wciąż jesteśmy w drodze?
– To jest bardzo długi proces, który trwa i jeszcze wiele pracy jest przed nami. Owszem, to się zaczęło i trwa, co więcej, wszystko wskazuje, że jest to proces nieodwracalny, ale ten proces nie jest jeszcze zakończony. I ks. abp Sławoj Leszek Głódź ma całkowitą rację, mówiąc, że „wychodzimy z letargu niepamięci”, ale jeszcze nie wyszliśmy.
Długo trzeba było czekać, aż Ojczyzna nie tylko odda należny hołd swoim bohaterom, ale zwyczajnie ich pochowa…
– Prezydent Andrzej Duda w swoim przemówieniu powiedział bardzo ważne słowa, że poprzez ten dzisiejszy pogrzeb państwo polskie odzyskuje swoją godność. To jest naturalna rola państwa, bo to państwo polskie powinno po 1989 r. wziąć na siebie obowiązek powrotu do normalności. To przecież państwo miało służyć obywatelom, tymczasem się okazało, że mimo iż państwo się przepoczwarzyło, to jednak w dalszym ciągu, na znacznym obszarze działalności to państwo, które było tworzone w 1989 r. na bazie, w strukturach i z udziałem osób, które funkcjonowały wcześniej w Polsce Ludowej, tak naprawdę to państwo nie było do końca nasze. To był bardzo długi, powolny proces i my dopiero z tego wychodzimy. To nie jest łatwe i wcale łatwe nie będzie, ale to się rozpoczęło i wreszcie bohaterowie polskiej wolności są przywracani godnej pamięci. Czyż nie jest piękne to, że na uroczystościach pogrzebowych jest obecny prezydent RP Andrzej Duda, tak jak wcześniej był na pogrzebie mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”… To jest pewien symbol, że ta tradycja, która ciągnęła się za nami przez dwadzieścia kilka lat po roku 1989, odchodzi do przeszłości. Ważne jest też to, że ludzie, którzy zajmowali wysokie stanowiska, którzy byli przy władzy, niekoniecznie politycznej, ale np. medialnej, wtedy i są także dzisiaj, którzy chcą nam pokazać, że to oni mają rację, że to oni nas przywrócili do Europy, co oczywiście jest nieprawdą, bo Polska zawsze była w Europie, że ci ludzie powoli schodzą ze sceny. Natomiast z dołów niepamięci wydobywane są przepiękne postaci młodej, niespełna 18-letniej Danuty Siedzikówny „Inki”, dziewczyny sanitariuszki, która nie chodziła z bronią w ręku, nie zwalczała komunistów, nie strzelała, ale na polu walki udzielała im pomocy, na co są jednoznaczne dowody, i została zgładzona jako wróg systemu, to wszystko świadczy o tym, czym to państwo było. W tym sensie różnica między naszym obecnym państwem a tym, które było jeszcze do niedawna, jest ogromna. Pamięć i hołd bohaterom jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
Przy okazji wydobywania z dołów niepamięci kolejnych nazwisk bohaterów obserwujemy wśród młodzieży modę na gadżety i odzież patriotyczną. Jak wyjaśnić ten fenomen?
– Patriotyzm zawsze był cechą Polaków, to był i jest fenomen. Patriotyzm to nie jest tylko odzież patriotyczna, to nie jest tylko to, co widzimy na zewnątrz, a więc koszulki, T-shirty, bluzy z nadrukiem, ale w tym wszystkim jest coś zdecydowanie ważniejszego, a mianowicie to, że ci ludzie żyją wartościami. Rośnie nam pokolenie, o którym możemy powiedzieć, że nie bardzo wiadomo, skąd się wzięło, bo przecież ani państwo polskie, a nawet rodziny nie pracowały aż tak intensywnie, żeby to, co obserwujemy dzisiaj, można było uznać za skutek takich działań. – Nie! Ta młodzież tak na dobrą sprawę sama zaczęła szukać świata wartości, sama zaczęła kojarzyć. Naturalną rzeczą i dla mnie oczywistą byłoby, gdyby ta młodzież szukała odniesienia do epoki „Solidarności”, do lat osiemdziesiątych i stanu wojennego, bo to teoretycznie powinna być im epoka najbliższa, znana z domu, z relacji świadków, od których młodzi ludzie mogliby zasięgnąć wiedzy niejako u źródła. Ale nie, ta młodzież „ucieka” dalej, wstecz, do przeszłości.
Z czego wynika to, że młodzi nie odnoszą się do „Solidarności”?
– Młodzi, patrząc na świat „Solidarności”, widzą to, co zostało splugawione. Widzą takich ludzi jak Wałęsa, Borusewicz, Krzywonos, a więc cały ten świat, który uzurpuje sobie władzę nad społeczeństwem, tkwiąc w przekonaniu, że to oni wygrali, że to oni mieli rację i to oni mają szczególne zasługi. Tymczasem młodzież jest bardzo czuła na kłamstwo, na fałsz, na obłudę. Natomiast tam, w świecie, gdzie trzeba zająć jednoznaczne, zdecydowane stanowisko, gdzie w obliczu śmierci trzeba było powiedzieć, „powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”, w postawie tych bohaterów młodzi widzą autentyzm. Co bowiem oznaczają słowa „jak trzeba”? Odpowiedź jest bardzo prosta – to jest wybór z nimi albo nie z nimi. I dlatego dzisiejsza młodzież jest tak fantastyczna. To, że oni manifestują swój punkt widzenia na zewnątrz, że chodzą w koszulkach z symbolami patriotycznymi, to oczywiście może być moda, ale oni mają w sobie coś więcej, oni ten świat wartości przyjmują do siebie, uznając go za swój. Proszę zwrócić uwagę na to, co się dzieje w kościołach, ile tam jest młodych ludzi. To jest coś, co określiłbym mianem odrodzenia religijnego. Fascynujące jest także to, jak ci młodzi ludzie się modlą, z jakim namaszczeniem czynią znak krzyża, jak pobożnie uczestniczą we Mszy św. i nabożeństwach, także ku czci Żołnierzy Wyklętych. Sami organizują się w grupy i tworzą rekonstrukcje historyczne, a przywdziewając uniformy z tamtej epoki, szczycą się tym. Postawa naszej dzisiejszej młodzieży jest bardzo budująca. I jeśli chodzi o młodzież, to jestem absolutnie spokojny o pamięć historyczną. Oczywiście może nie cała młodzież jest tak pozytywnie zmotywowana, ale zawsze bywało tak, że mniejszość nadawał kierunek większości, zawsze mniejszość była elitą, a nie większość, która może być nijaka. I teraz ta większość musi wybrać. Jak ma wzór, ma odniesienie, ma swoich bohaterów, to ta większość mniej twórcza prędzej czy później pójdzie za tym głosem, bo ma cel i ma za kim iść. Nareszcie tworzy się coś wspaniałego – rosną nam młode polskie elity, które przez następne kilkadziesiąt będą aktywnie uczestniczyć w życiu państwa, w życiu społeczeństwa, w życiu Kościoła. To jest wielka nadzieja.
„Wy jesteście nadzieją świata, nadzieją Kościoła, wy jesteście moją nadzieją” – tak przed laty mówił do młodzieży św. Jan Paweł II…
– Te słowa odnoszą się do każdego pokolenia młodzieży i tego wszyscy zawsze bardzo pragniemy. Chcemy mieć poczucie, że odchodząc, swoim następcom zostawiamy świat lepszym, niż my go mieliśmy. Dzisiaj to, o czym mówię, a więc postawa polskiej młodzieży, nie jest tylko pragnieniem, ale faktem, to się dzieje naprawdę. To jest coś, co zaistniało, i to jest fenomen. Tego nie wolno zmarnować, to należy pielęgnować i utrwalać.