Według ustaleń komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej Jerzy Miller chciał, aby raport przygotowany przez jego komisję był zgodny z rosyjskim raportem.
– Dla mnie jest to zmowa wspólników. Wspólną wersję zdarzeń ustalają tylko ci, którzy mają coś na sumieniu.
Domagałby się Pan pociągnięcia Jerzego Millera do odpowiedzialności karnej?
– Jerzy Miller jako szef państwowej komisji podlega pewnym rygorom kodeksu karnego. Poza tym jest obywatelem tego kraju, jak każdy z nas. Wszyscy musimy wypełniać rzetelnie nasze obowiązki i korzystać ze swojej wiedzy w najlepszy możliwy sposób. Obowiązują nas też zasady etyczne: nie możemy kłamać, oczerniać, mataczyć. Są to chyba sprawy, które podlegają pod konkretne artykułu kodeksu karnego. To samo powinno spotkać prokuratorów, którzy zaniechali wielu czynności, a które były ich obowiązkiem.
Dochodziły do Pana informacje, że ktoś wywiera nacisk na osoby pracujące w komisji?
– Byłem tego świadomy od samego początku.
Na jakiej podstawie?
– Wystarczyło zobaczyć, w jaki sposób podchodzili do swojej pracy i wtedy jedyną myślą, jaką miałem, było: dzieje się coś bardzo niedobrego. Wtedy miałem przeczucia, teraz pojawiły się dowody.
Komisja potwierdziła też, że zapis z czarnych skrzynek był manipulowany. O tym mówił Pan od dawna. Te ustalenia zamkną usta Pana oponentom?
– Myślę, że ich determinacja jest tak wielka, że jeszcze teraz, mimo faktów, będą chcieć coś jeszcze ugrać. Walka o rząd dusz trwa. Póki są w Polsce osoby, które nie mają swojego zdania ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej lub nie interesują się przebiegiem prac nad ich wyjaśnieniem, to tak długo pewne grupy będą starać się je przekonać do swojej, niezgodnej z prawdą, wersji wydarzeń. Nie wiem, jakich dowodów trzeba by użyć, aby w ich opinii, wszystko stało się jasne. Przecież nawet haniebne zamiany ciał osób pochowanych w grobach nie spowodowały takiego rezonansu, jakiego można się by było spodziewać. Wtedy, a więc 6 lat temu, można było zrobić w Polsce dosłownie wszystko. Tak się jednak nie stało.
I dlaczego państwo polskie milczało?
– Powodów było wiele: tchórzostwo, brak charakteru czy brak poczucia obowiązku bronienia polskiej racji stanu. Nie każdy ma w sobie tyle siły, żeby wykonywać swoje zadania bezbłędnie. Są tacy, którzy się sprawdzają, i tacy, którzy zawodzą. I do tych ostatnich zaliczyłbym te osoby, które ówcześnie rządziły.
W świetle przedstawionych faktów stwierdziłby Pan, że jesteśmy świadkami przełomu ws. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej?
– Mam nadzieję, że tak, bo dla mnie jest to przełom. Trudno mi powiedzieć, jak zachowa się opinia publiczna, która ciągle jest manipulowana. Pociesza mnie to, że ludzie stają się coraz bardziej świadomi. Zgromadzono już część naprawdę ważnych dowodów i mogę zaryzykować stwierdzenie, że komisja znajdzie następne. W końcu pracują na tym materiale tylko kilka miesięcy.