11 listopada otrzymał Pan Generał z rąk prezydenta Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Jak Pan to przyjął?
– W moim życiu otrzymałem odznaczenia, które były dla mnie wielkim przeżyciem. W czasie Powstania Warszawskiego za walki na Woli otrzymałem Krzyż Virtuti Militari, który jest dla mnie bardzo cenny. Byłem także przed wielu laty dekorowany Orderem Imperium Brytyjskiego przyznanym przez królową za moją pracę i zasługi dla Wielkiej Brytanii. Mam szereg innych odznaczeń, ale to było największe tego rodzaju przeżycie.
Aż 58 lat spędził Pan Generał na emi- gracji. Od 1939 roku nie zobaczył się Pan z mamą, która zmarła w 1994 roku.
– Po Powstaniu Warszawskim dostałem się do niewoli niemieckiej. Od chwili zranienia w sierpniu 1944 roku aż do kwietnia 1945 roku, kiedy wyszedłem z niewoli z moją przestrzeloną szczęką, nie dostałem żadnej pomocy medycznej. Potrzebna była transplantacja kości i skóry, a w Polsce z całą pewnością nie było warunków, by się leczyć. Trafiłem do Wielkiej Brytanii, gdzie zajął się mną naczelny wódz gen. Tadeusz Bór-Komorowski. Skierował mnie do Szkocji, do 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Jednocześnie zostałem pilnie odesłany do brytyjskiego szpitala wojskowego w Edynburgu. Przeszedłem trzy operacje, które uratowały mi życie. Po rekonwalescencji wróciłem do Brygady Spadochronowej. Po konsultacjach z gen. Stanisławem Kopańskim, szefem sztabu, zwróciłem się do gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego o pozwolenie, bym wstąpił do brytyjskiego wojska. Chciałem zdobyć przygotowanie wojskowe, by później korzystać ze zdobytej wiedzy do szkolenia polskich oficerów. Byłem w angielskim wojsku przez 30 lat, zarówno w sztabie, jak i w szkole kadetów.
Do Polski nie mogłem wrócić, ponieważ wiedzieliśmy o losie wielu oficerów, którzy wrócili do powojennej Polski i tam spotkało ich więzienie, prześladowania, a nawet śmierć.
Aż nastał rok 2000…
– Wówczas zwróciła się do mnie ambasada już wolnej Polski, bym przyleciał do Warszawy i wygłosił parę wykładów o Powstaniu Warszawskim i o polskim wojsku z okresu rządu londyńskiego. Zacząłem rozważać ewentualność powrotu do Polski. Wróciłem warunkowo, żeby obejrzeć, jak wygląda życie, ale nie od razu zdecydowałem się na stały pobyt. Ostatecznie jednak uległem. Ludzie interesowali się moją historią, miałem dużo spotkań z młodzieżą, pytano o Pałacyk Michla, o walki na Woli, w których uczestniczyłem jako dowódca grupy szturmowej I kompanii Batalionu AK „Parasol”.
Co zdecydowało?
– Ptak wraca do gniazda, ja też wróciłem do mojego, jak bociany wracają. Uważam, że miejsce każdego jest w swoim kraju.
Jak odebrał Pan Generał sytuację w Ojczyźnie?
– Widać tu silne korzenie komuny, która przetrwała. Ci, którzy byli przeciwko komunizmowi, albo siedzieli cicho, albo lądowali w więzieniach, a bardzo wielu potem w różnych dołach śmierci, takich jak m.in. na Łączce. Dużo było jednak zdrajców, ludzi, którzy chociaż kiedyś byli dobrymi Polakami, z różnych powodów, nierzadko pod presją tortur, zgodzili się zostać agentami.
Ci, którzy poszli na współpracę z bolszewikami, mieli dobre posady, wspaniałe domy, dzieci na prestiżowych zagranicznych uniwersytetach: na Sorbonie, w Berlinie czy w Ameryce. Dziś już z tych profitów korzysta kolejne pokolenie postkomunistów, mają tytuły, doktoraty, możliwości rozwoju. Okrągły Stół pilnował tego. Dzisiaj po tylu latach komuniści mają dobre emerytury, majątki. Ta klasa żyje w dostatku, a patrioci, którzy nadstawiali głowy i byli wierni Polsce, przymierają głodem. Trudno to zaakceptować. Czy tak wygląda sprawiedliwość i wolność?
Gdzie popełniliśmy błąd?
– Można było nie dopuścić do Okrągłego Stołu, nie dopuścić komunistów do głosu w 1989 roku. Wyeliminować z życia publicznego tych najgorszych drani, którzy zrobili majątki i fortuny na złodziejstwach i mordowali moich przyjaciół, ludzi, którzy kochali Polskę, byli wiernymi patriotami. Generał Stanisław Tatar przekazał po wojnie na rzecz rozwoju kraju skarb Polski: dolary, złoto oraz funty. Majątek ten został w połowie ukradziony. Podobnie zresztą jak konfiskowane majątki arystokratów nie trafiały do Skarbu Państwa, lecz do prywatnych kieszeni.
Dziś sytuacja w Polsce może się odmienić?
– Może, ale najpierw trzeba było zmienić prezydenta.
Uważam, że jedyny krok, który powinien zrobić nowy rząd, to rozwiązać służby specjalne i zastąpić je nowymi ludźmi. Trzeba też odebrać jurysdykcję z rąk postkomunistów, by przestali być nietykalni.
Dziś jest zmiana, bardzo powolna zmiana. Ale nadal jeszcze wielu młodych i dobrze wykształconych Polaków wyjeżdża za granicę, bo tu nie ma pracy. A jak jest, to bardzo mało płatna. Ludzie za tysiąc złotych muszą się z rodziną utrzymać. Podszedł kiedyś do mnie starszy pan, który mówił, że ma 900 złotych emerytury, choć pracował 30 lat. Dziś nie może nawet kupić za to lekarstw. Inna starsza pani mówiła, że stać ją dziś jedynie na kartofle i makaron, na konieczne leki już nie.
Pokłada Pan duże nadzieje w prezydencie Andrzeju Dudzie?
– Byłem jedynym generałem w Wojsku Polskim, który wspierał Andrzeja Dudę podczas kampanii wyborczej. Napisałem list do wielu gazet, wszędzie trąbiłem i dalej trąbię, że Duda jest tym człowiekiem, który może pomóc Polsce. Widzę w nim świetnego prezydenta z odwagą, determinacją i błyskotliwymi pomysłami. Jest prawnikiem, był przy Lechu Kaczyńskim jak ja [w Kapitule Orderu Virtuti Militari – przyp. red.], widział błędy w polskiej polityce. To, że wygrał z Komorowskim, to jest cud. Jest nadzieją na dobrą przyszłość. Polska powolutku się odradza, ale agentura wszędzie, gdzie może, szuka kompromitacji osób, które mogą coś zmienić.
Modli się Pan za prezydenta?
– Tak. Codziennie wieczorem modlę się przed obrazem Jezusa Miłosiernego, który mam od 76 lat. Dostałem go od Mamy, idąc na wojnę. Miałem go w Powstaniu Warszawskim, kiedy byłem ranny, i gdy poszedłem do niewoli. Opatrzność dziesięć razy ratowała mi życie. Pierwszy raz już podczas Powstania, kiedy pocisk rozerwał mi pół twarzy. Kilka razy próbowano mnie otruć. Cudem żyję.
Teraz potrzeba bardziej modlić się za Polskę?
– Trzeba się modlić za Polskę, ale trzeba także dla niej bardzo wytrwale pracować. Polacy powinni się jednoczyć i wspólnie wypracować, a może po prostu wywalczyć, lepsze, bardziej sprawiedliwe państwo. Polskę rujnują prowokatorzy i zdrajcy. Ale Polska ma przyszłość. To piękny kraj. Polskę trzeba zwyczajnie kochać.