logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Atak na suwerenność Polski trwa

Poniedziałek, 27 lutego 2017 (03:24)

Ze Stanisławem Ożogiem, posłem do Parlamentu Europejskiego z Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Według nieoficjalnych informacji Komisja Europejska rozważa możliwości zwiększenia presji na Warszawę w ramach prowadzonej wobec Polski procedury w sprawie praworządności. Czy mamy kolejną odsłonę ataków na Polskę ze strony organów Unii Europejskiej?

– To nie jest kolejna fala ataków na Polskę, bo ta presja tak naprawdę nigdy się nie skończyła. Atak na Polskę cały czas trwa. Powiem więcej, że te ataki mogą się jeszcze nasilać. Proszę pamiętać, że zbliżają się wybory w Niemczech czy we Francji, stąd politycy tych krajów podejmują próby odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych, także własnych błędów, a skupianie się na wyimaginowanych problemach w Polsce. W tej chwili obserwujemy akcję ratunkową kanclerz Angeli Merkel, która jako lider CDU po raz pierwszy przegrywa w sondażach z SPD i Martinem Schulzem. Najnowszy niemiecki sondaż na zlecenie publicznej telewizji ZDF pokazuje, że w wyborach bezpośrednich, gdyby do takich doszło, bo, jak wiadomo, ordynacja wyborcza w Niemczech tego nie przewiduje, to kandydat socjaldemokratycznej SPD Martin Schulz pokonałby chadecką Angelę Merkel różnicą 11 proc. Podobna jest sytuacja we Francji, gdzie Marine Le Pen stojąca na czele Frontu Narodowego ma duże szanse na prezydenturę. Wracając jednak do meritum sprawy, mamy sytuację, kiedy Komisja Europejska i wiceprzewodniczący Frans Timmermans wzięli sobie za cel Polskę i ta krucjata przeciwko Polsce wciąż trwa. Niestety nie zauważa się realnych problemów dotyczących łamania prawa i zasad demokracji w Niemczech, nikt dziś nie mówi też, że we Francji trwa stan wyjątkowy wprowadzony po atakach terrorystycznych w Paryżu w 2015 r. i przedłużony po zamachu w Nicei w lipcu 2016 r., ale jako temat zastępczy wybiera się Polskę.

Jaką formę może przybrać ta presja. „Sueddeutsche Zeitung” twierdzi, że możliwe jest nawet zawieszenie Polski w prawach członkowskich?

– Jest to tylko – jak sądzę – pobożne życzenie tego niemieckiego medium, bo prawnych możliwości zawieszenia Polski w prawach członkowskich nie ma. Nie ma możliwości, żeby Polska została wykluczona, bo wymagałoby to jednomyślności wszystkich państw członkowskich, której mimo usilnych zabiegów Timmermansa z całą pewnością nie będzie. Zresztą nie sądzę, żeby Komisja Europejska posunęła się aż tak daleko. Tak naprawdę Komisja się ośmiesza, podobnie jak sam Frans Timmermans, który przywołuje opinię Komisji Weneckiej, jakby to było gremium nieomylne i jedyne w swoim rodzaju. Tymczasem trudno pojąć, jak Komisja Wenecka – agenda Rady Europy, która nie potrafi się skutecznie zająć łamaniem praworządności w krajach Azji czy Ameryki Południowej – z takim zapałem skupia się na rzekomym łamaniu demokracji w Polsce. Przyznam, że wygląda to co najmniej śmiesznie. Jest to tak samo komiczne i niepoważne jak osoba Fransa Timmermansa, który zachowuje się niczym zraniony odyniec po kontrze, na jaką się nadział po ataku na szefa polskiej dyplomacji, ministra Witolda Waszczykowskiego, podczas niedawnej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium.

Co skłania KE do atakowania Polski i skąd te uprzedzenia, żeby nie powiedzieć – wrogość?

– Mówmy o wrogości, bo tak to wygląda. Do tego przyczyniły się różne czynniki, a zwłaszcza działania tzw. totalnej opozycji w Polsce, która nie może się pogodzić z porażką wyborczą, utratą władzy, a co za tym idzie – fruktów, i donosi na własny kraj. Niedawno Donald Tusk pozwolił sobie – zresztą nie na pierwszą – skandaliczną wypowiedź pod adresem Polski, przyznając oficjalnie, że procedura wobec Polski, która może się dla naszego kraju zakończyć sankcjami, jest optymalna. To chyba pierwszy taki przypadek, żeby polityk na tak eksponowanym stanowisku atakował, i to publicznie, własny kraj. Nic zatem dziwnego, że takie skandaliczne zachowanie nie spodobało się nawet jego partyjnemu koledze z Platformy, który określił to zachowanie Tuska adekwatnie do sytuacji. Widać to środowisko, które reprezentuje Tusk, jest do tego stopnia zdeterminowane i wpatrzone we własne interesy, że nie potrafi się wstrzymać z atakami czy donosami zawierającymi nieprawdziwe informacje na własny kraj do Komisji Europejskiej czy do Rady Europy.

Donald Tusk – jako szef Rady Europejskiej – może nakręcać w unijnych instytucjach tę spiralę ataków i wrogości wobec Polski?

– Jestem przekonany, że Donald Tusk nie tylko może tę spiralę wrogości wobec Polski nakręcać, ale on ją nakręca. W swojej oficjalnej wypowiedzi podczas debaty w Parlamencie Europejskim – jako przewodniczący Rady Europejskiej – zaatakował Polskę, co nie spodobało się nawet politykowi Platformy. Czy to normalne, że były premier Polski pluje na własną Ojczyznę, czy to nie skandal…?!

Czy twarde stanowisko polskiej dyplomacji jest w stanie ostudzić zapędy zwłaszcza Fransa Timmermansa?

– Wiceprzewodniczący Timmermans wziął sobie na celownik nie tylko Polskę, ale również Węgry czy Austrię. Natomiast jeśli chodzi o zabiegi o równouprawnienie homoseksualistów i osób transpłciowych, to nie wiem, czym jest spowodowane to jego nieprzejednane stanowisko i oficjalna zapowiedź obrony tych mniejszości. Sądzę, że tacy ludzie jak Timmermans są tak zdeterminowani, że użyją wszystkich możliwych metod, aby zaatakować Polskę, aby odwrócić uwagę poszczególnych krajów zachodniej Europy w tym szczególnym – wyborczym roku, gdzie rozstrzygnięcia mogą doprowadzić do przyspieszenia końca Unii Europejskiej, a przynajmniej do końca strefy euro.  

Fransa Timmermansa w atakowaniu Polski popiera szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel. Jak to jest, że kanclerz Merkel w Warszawie deklaruje poparcie dla Polski, a Sigmar Gabriel popiera presję na Polskę? Skąd ten dualizm?

– Ten dualizm wynika z walki wyborczej. Po Sigmarze Gabrielu przywództwo w SPD przejął Martin Schulz, który jest kandydatem na kanclerza Niemiec. Obaj robią wszystko, ażeby uzyskać możliwie najlepszy wynik i póki co to się im udaje, bo SPD w sondażach wyprzedziło CDU. Żeby było śmieszniej, Schulz startuje w wyborach pod hasłem przywracania sprawiedliwości społecznej. To nic innego jak chichot historii. Jeśli ktoś taki jak Schulz, znany z agresji czy wręcz z wrogości wobec Polski, posługuje się takim hasłem, to jest to skandal i chichot historii. Przecież krytyczne stanowisko SPD i osobiście Schulza wobec Polski jest jaskrawe i znane. To nie kto inny jak właśnie Schulz parokrotnie porównał Polskę do Rosji Putina czy wręcz groził użyciem siły wobec Polski. Kto jak kto, ale wówczas przewodniczący Parlamentu Europejskiego, na dodatek Niemiec, jeśli się posuwa do takich pogróżek wobec Polski, to jest to nieprawdopodobny skandal. Warto też przypomnieć, co było powodem, ażeby użyć takiego określenia – powodem było kwestionowanie przez Polskę zasadności kwotowania imigrantów. Okazało się, że ostatecznie to Polsce przyznano rację – nawet sama Angela Merkel, która – jak pamiętamy – wcześniej sama zaprosiła do Niemiec imigrantów muzułmańskich.       

Tak naprawdę Schulzowi, który został posądzony o kumoterstwo, też pali się grunt pod nogami…

– Posądzenia wobec Martina Schulza są bardziej poważne. Pisma niemieckie, takie jak „Der Spiegel” czy „Stern”, poinformowały o sposobie sprawowania władzy przez Schulza, który jako przewodniczący PE przez pięć lat, od stycznia 2012 do stycznia 2017 r., miał się dopuścić korupcji przy zatrudnianiu swoich pracowników, ponadto zarzuca się mu nadużycia przy windowaniu poborów czy bizantyjskie otoczenie jego dworu, jak się określało gabinet przewodniczącego PE. Do tego należy doliczyć nadmiernie rozbudowaną flotę pojazdów samochodowych, którymi się poruszał, czy wreszcie używanie do celów prywatnych odrzutowców, którymi się posługiwał nie tylko w podróżach po Europie, ale też po całym świecie. To wszystko z całą pewnością nie przysparza Martinowi Schulzowi splendoru. Natomiast sytuacja w tej chwili wygląda tak, że Komisja Kontroli Budżetowej PE prowadzi, można powiedzieć, śledztwo czy dochodzenie, próbując wyjaśnić te wszystkie zarzuty pod adresem Schulza. Z kolei Europejski Urząd do spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) podejmie działania po uzyskaniu materiałów, które opracowuje zespół niezależnych ekspertów. Osobiście do listy „grzechów” Martina Schulza dorzuciłbym nieco więcej, dlatego że sprawy zlecane przez niego dotyczące wielu prac remontowych na przestrzeni ostatnich dwóch lat w obiektach PE śmierdzą z daleka. W ostatnich tygodniach 2016 r., uzasadniając potrzebę poprawy bezpieczeństwa w PE, Schulz dokonał paru zleceń z dużym zakresem robót, za poważne pieniądze wybranym przez siebie firmom. To wszystko pokazuje, że grunt pod nogami Schulzowi zwyczajnie się pali. Natomiast dla mnie jest zaskakujące to, że tak duże poparcie w sondażach uzyskał polityk bez matury, człowiek, który miał poważne problemy alkoholowe. To jest nieprawdopodobne, że taki ktoś ma tak duże poparcie w społeczeństwie niemieckim, które toleruje zachowania Schulza, co więcej, sankcjonuje jego działania i pomaga w realizacji jego politycznych celów.

Z czego to może wynikać?

– Nie umiem powiedzieć. Być może wynika to z agresji Schulza wobec innych narodów.  

W jakim świetle ten poziom stawia elity brukselskie, czy to nie dowód na kryzys panujący na szczytach unijnych władz?         

– Ten kryzys jest faktem. Mówiliśmy o Timmermansie czy o Schulzu, ale do tego grona nie sposób nie zaliczyć szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude’ Junckera. Nie przypominam sobie, abym go kiedykolwiek widział „świeżego”, czy to na Sali Plenarnej PE, czy w innych okolicznościach, w trakcie sprawowania swojej funkcji, nawet w godzinach przedpołudniowych.

Zresztą Jean-Claude Juncker też ma nierozwiązane do końca problemy z przeszłości, z czasów, kiedy był premierem Luksemburga…

– Zgadza się. Zresztą to też jest chichot historii, bo Komisja Europejska ma walczyć z rajami podatkowymi, czyli z oszustwami finansowymi. Tymczasem Jean-Claude Juncker najpierw jako minister finansów, a następnie jako premier Luksemburga stworzył klasyczny raj podatkowy. W 2014 r. wyszło na jaw, że Luksemburg pomagał wielkim korporacjom międzynarodowym unikać płacenia podatków, co więcej, przez lata blokował prace nad wspólnymi regulacjami dotyczącymi unikania płacenia podatków w krajach Unii Europejskiej. Chodzi o aferę LuxLeak.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl