logo
logo

Zdjęcie: http://kresy.pl/ Internet

Państwo nie może tolerować antypolskich zachowań

Sobota, 29 kwietnia 2017 (20:29)

Aktualizacja: Sobota, 29 kwietnia 2017 (21:53)

Z dr. hab. Andrzejem Zapałowskim, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Trzeba było czekać aż 23 lata na usunięcie pomnika ku czci OUN-UPA w Hruszowicach. W końcu się jednak udało…

– Pod koniec lat 90. jako poseł na Sejm RP złożyłem interpelację do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych z prośbą o rozbiórkę pomnika ku czci OUN-UPA w Hruszowicach. Już wtedy stwierdzono, że pomnik ten jest nielegalny, a co za tym idzie – powinien zostać rozebrany. Jak widać, przetrwał przez wiele lat, stając się elementem dziwnej poprawności politycznej, która przez ponad 20 lat funkcjonowała w polskiej przestrzeni publicznej. Tymczasem zgodnie z prawem każda budowla, która została wzniesiona w sposób nielegalny, powinna być natychmiast rozebrana. Niestety, nie dotyczyło to tylko i wyłącznie nielegalnych upamiętnień ukraińskich.

Dlaczego kolejne polskie władze były głuche na prośby. Co powodowało ten opór, tę bezczynność?  

– Powodem tej bezczynności był fakt, że we władzach państwa polskiego znajdowali się również działacze Związku Ukraińców w Polsce. Działacze tej de facto nastawionej wrogo do Polski i Polaków organizacji byli członkami Unii Demokratycznej, a później Unii Wolności. Wystarczy tylko wspomnieć nazwisko Mirosława Czecha, który był członkiem zarządu głównego Związku Ukraińców w Polsce i sekretarzem generalnym Unii Wolności podczas rządów koalicji ugrupowań Akcja Wyborcza Solidarność – Unia Wolności. I ten koalicjant ciągle blokował jakiekolwiek działania mające na celu likwidację nielegalnych upamiętnień OUN-UPA.

Dzisiaj sytuacja też nie jest do końca przejrzysta, natomiast ukraińskie środowiska nacjonalistyczne pozwalają sobie na coraz więcej, atakując Polskę i Polaków…

– Proszę zwrócić uwagę, że Polska ponosi gigantyczne konsekwencje gospodarcze za zaangażowanie się w popieranie Ukrainy, natomiast ze strony Ukrainy – część środowisk z obecnego obozu władzy wręcz szantażuje Polskę. Jest szantaż związany z działalnością i ideologią nacjonalistyczną. To jest sytuacja bardzo niepokojąca. Jeśli bowiem prezes ukraińskiego IPN, negacjonista wołyński Wołodymyr Wiatrowycz wprost zakłamuje prawdę o zbrodniach OUN-UPA, a wręcz grozi państwu polskiemu, to jest to rzecz nie do przyjęcia. Między państwami, między którymi toczy się debata polityczna, między państwami, które współpracują, nie mówiąc już o Polsce, która od lat popiera państwowość ukraińską i prozachodnie dążenia tego państwa, ponosząc bardzo głębokie konsekwencje gospodarcze i polityczne na arenie międzynarodowej, takie traktowanie ze strony władz Ukrainy jest wyrazem lekceważenia, upokarzania jednego z największych państw Unii Europejskiej. To podejście pokazuje, że część klasy politycznej państwa ukraińskiego prezentuje żenująco niski poziom bądź też jest do szpiku kości przeżarta skrajnym nacjonalizmem ukraińskim, że nie dostrzega konsekwencji swoich działań w przestrzeni międzynarodowej.      

Czy przykład rozbiórki pomnika OUN-UPA na cmentarzu w Hruszowicach może być impulsem do usuwania nielegalnych upamiętnień tego typu w innych miejscach?

– Rzeczywiście jest pomysł, aby na bazie uczestników rozbiórki pomnika OUN-UPA na cmentarzu w Hruszowicach powstał społeczny komitet likwidacji banderowskich upamiętnień w Polsce. Jak najbardziej usunięcie pomnika w Hruszowicach może i powinno być tym zaczynem, który spowoduje, że również w innych miejscach tego typu nielegalne upamiętnienia zbrodniarzy będą znikać z przestrzeni publicznej. Jednak podstawową rolę powinny tu odgrywać samorządy terytorialne, na które rząd ma bardzo ograniczone wpływy. Samorząd – można powiedzieć – rządzi się swoimi prawami. Rozbiórka nielegalnego pomnika w Hruszowicach odbyła się w majestacie prawa i była działaniem legalnym. Polski rząd nie miał w ogóle wpływu na to, co robi lokalny samorząd z uwagi na to, że samorząd – w tym wypadku Wójt Gminy w Stubnie – działał w oparciu o przepisy prawne, które zezwalały na tego typu działania. Wójt Janusz Słabicki zlikwidował obiekt, który był nielegalny, mało tego – wójt był zobowiązany prawnie przez ustawy, żeby natychmiast po stwierdzeniu faktu usunąć każde nielegalne upamiętnienie. Może w końcu przykład Gminy Stubno stanie się impulsem dla wielu innych samorządów, żeby prawa nie stosować wybiórczo, tylko w całej przestrzeni. Przypominam sobie sytuację sprzed lat z gminy Dubiecko, kiedy wówczas jeszcze Urząd Rejonowy w Przemyślu nakazał rozbiórkę mostku wybudowanego przez rozgoryczonych mieszkańców wsi. Wznieśli oni mostek po tym, jak pogotowie ratunkowe wezwane do dziecka nie mogło przejechać przez potok, wskutek czego dziecko niestety zmarło. Wówczas – jako poseł – napisałem odwołanie do Urzędu Rejonowego w Przemyślu, akcentując, że zgodzę się na rozbiórkę tego mostku, jeżeli władze zgodzą się na rozbiórkę pomnika ku czci OUN-UPA w Hruszowicach.

Czym się to skończyło…?

– Efekt był taki, że przymknięto oko na nielegalnie wybudowany most. To pokazuje absurdalność całej tej sytuacji i unaocznia, że sprawa nielegalnych upamiętnień OUN-UPA była praktycznie nie do ruszenia. W związku z tym władze wolały przejść do porządku dziennego nad nielegalnym mostem, odstępując od jego rozbiórki, tylko po to, żeby nie dotknąć pomnika ku czci zbrodniarzy, którzy mordowali Polaków. Czy tak ma wyglądać podejście do prawa w Polsce, chyba nie...

Wracając do decyzji władz gminy w Stubnie o rozbiórce pomnika w Hruszowicach – można zatem powiedzieć, że lokalny samorząd wykazuje więcej rozsądku niż władze rządowe, które zwlekają z usuwaniem nielegalnych upamiętnień ukraińskich?  

– Oczywiście. Władze centralne kierują się w swoich działaniach przede wszystkim konsekwencjami polityki międzynarodowej. Natomiast samorządy realizują ustawowe prawo, które je obliguje do określonych postaw i zachowań. Kodeks postępowania Administracyjnego i inne ustawy są jednoznaczne i dlatego starostowie czy wójtowie podejmują decyzje w określonym reżimie prawnym. Jeśli zatem – jako przedstawiciele społeczności lokalnej – działają zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego, to rząd czy inne instytucje nie mają prawa ingerować w podejmowane przez nich decyzje.

Może w tym działaniu jest metoda?                                         

– Jak najbardziej ma pan rację, ponieważ jeśli kilkanaście lat wstecz parlament nadał samorządom odpowiednie kompetencje i określił w jakich reżimach prawnych działają, w związku z tym mamy państwo prawne, a samorząd realizuje prawa, które otrzymał.

Czy w oparciu o przykład rozbiórki nielegalnego upamiętnienia w Hruszowicach możemy powiedzieć, że ruszyła pewna fala, coś, co do tej pory było niemożliwe do zrealizowania, nabiera tempa…?

– Nie określałbym tego jako falę, ale jako przykład działania, kiedy wójt, jako przedstawiciel społeczności lokalnej, postanowił nałożony na niego przez prawo obowiązek dopełnić, wykonać. Jeżeli coś jest nielegalne, to bez wątpienia powinno być zlikwidowane. Z prawem nie powinno się dyskutować, prawa należy przestrzegać i je respektować. To wszystko.

Jak w tym kontekście odczytuje Pan reakcję ukraińskiego MSZ, które rozbiórkę pomnika w Hruszowicach nazwało zuchwałą prowokacją mającą odwrócić uwagę od rocznicy operacji „Wisła”?

– Zachowanie MSZ Ukrainy jest niedopuszczalne. Stanowisko i protest, jaki wystosowano do polskich władz, ma się nijak do rzeczywistej postawy polskiego rządu. Ukraińcy powinni wiedzieć, że decyzja – jak wspomniałem wcześniej – zapadła na szczeblu lokalnym, a jeśli tak, to MSZ mógł wystąpić do polskiego rządu z prośbą o informację dotyczącą całej sprawy, ale nie z protestem. Protest byłby uzasadniony tylko wtedy, jeżeli takie działanie dotyczyłoby rządu RP. Jeśli natomiast sprawa ta dotyczy reżimu prawnego, w którym funkcjonuje państwo polskie, te protesty są bezzasadne.  

Ukraina może nie wprost, ale powołując się na umowę dwustronną ws. ochrony miejsc pamięci z 1994 r. wzywa polskie władze do odbudowy pomnika i legalizacji innych upamiętnień UPA w Polsce…

– Ta kwestia dotyczy tylko legalnych upamiętnień, które są usadowione w porządku prawnym Rzeczypospolitej. Nie ma tutaj mowy o tym, żeby jakiekolwiek nielegalne upamiętnienia legalizować, bo od tego jest procedura prawna, która obowiązuje pod reżimem Konstytucji RP. W związku z tym wszelkie sugestie jakiegokolwiek państwa są nawoływaniem do łamania prawa obowiązującego w Polsce. Jeżeli przez ponad 20 lat w Polsce nie zalegalizowano pomnika w Hruszowicach, to znaczy, że upamiętnienie to nie było wpisane w polsko-ukraińskie porozumienie ws. ochrony miejsc pamięci. To porozumienie – dla przypomnienia – dotyczy tylko legalnych upamiętnień po stronie polskiej, jak i po stronie ukraińskiej.

Może nadszedł wreszcie czas, żeby skończyć z poprawnością polityczną i postawić sprawę jasno?

– Proszę zwrócić uwagę na pewien ewenement – mianowicie Sejm RP praktycznie jednogłośnie, a zatem zarówno PiS, PO, PSL i pozostałe ugrupowania w ubiegłym roku podejmują uchwałę o ludobójstwie na Wołyniu, której dokonała OUN-UPA, a co za tym idzie – UPA jest organizacją zbrodniczą, która jest sprawcą zbrodni ludobójstwa. Czy w takim wypadku na terenie RP można budować czy sankcjonować pomniki organizacji, która dokonała ludobójstwa na polskiej ludności? Przecież to jest absurd. Oczywiście jeśli chodzi o pochówki, to każdy powinien być oznaczony, ale napis czy też forma tego pochówku odnosi się przede wszystkim do ofiar. Członkowie OUN-UPA, którzy ginęli, nie byli ofiarami. Jeśli zatem przyjąć błędne założenia, można by wszystkich autorów czy sprawców zamachów terrorystycznych, czy to w Brukseli, Paryżu, czy Berlinie zrównać z ofiarami. Tymczasem to byli zbrodniarze i żadne państwo nie wznosi pomników zbrodniarzom. To jest tak, jakbyśmy w Polsce budowali pomniki osobom, które w czasie II wojny światowej funkcjonowały w SS, w gestapo tylko, dlatego, że są pochowane w naszym kraju. W Polsce oznacza się groby, bo to jest część naszej kultury i czci należnej ciału zmarłego, ale nie oznacza to, że ma się wznosić budowle, które mają sławić taką czy inną zbrodniczą formację. W związku z tym wspomniane zbrodnicze formacje, jak gestapo, SS czy NKWD oraz OUN-UPA, w naszej polityce historycznej są uznawane za organizacje zbrodnicze, ponieważ dokonywały masowych zbrodni na polskiej ludności w postaci ludobójstwa.       

Pojawiły się informacje, że mimo decyzji władz Gminy Stubno były próby wpływania, aby rozbiórki upamiętnienia w Hruszowicach nie dokonywać w tym czasie, ale żeby ją odwlec z uwagi na planowane obchody rocznicy operacji „Wisła”…

– Państwo polskie ma prawo sugerować w tym wypadku wójtowi określone działania, ale nie ma prawa wymuszać na samorządzie lokalnym łamanie prawa. Jeśli wójt Gminy Stubno jako gospodarz terenu, na którym położony jest cmentarz w Hruszowicach, postanowił – zresztą zgodnie z prawem, że w tym terminie dokona określonych działań prawnych, to polski rząd nie ma prawa ingerować w te terminy. Owszem, może prosić, może sugerować, ale nie ma prawa ingerować.

Co można jeszcze zrobić, żeby raz na zawsze zamknąć temat nielegalnych upamiętnień OUN-UPA w Polsce?     

– Był projekt senatorów, którzy proponowali, żeby ustawą jednoznacznie przeciąć i rozwiązać ten problem, ale naciski polityczne były tak duże, że senatorowie PiS musieli się wycofać z propozycji dobrych rozwiązań. W związku z tym inicjatywa pozostaje w rękach samorządów lokalnych, które raz na zawsze powinny – zgodnie ze swoimi uprawnieniami – przeciąć kwestię nielegalnych upamiętnień OUN-UPA. Niezależnie od tego, czy jest to upamiętnienie narodowościowe, czy prywatne (samowole budowlane), jeżeli prawo w Polsce respektujemy w całej rozciągłości, to powinny one zniknąć z przestrzeni publicznej. Prawo powinno obowiązywać w stosunku do wszystkich podmiotów i jeżeli coś jest nielegalne, to powinno zostać rozebrane.  

Związek Ukraińców w Polsce zgłasza protesty, również na Ukrainie są zapowiedzi weryfikacji polskich upamiętnień…

– Wspomniany na wstępie naszej rozmowy prezes ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz już ogłosił, że wysyła sugestie do wszystkich samorządów, aby zakazać budowy jakichkolwiek pomników i utrudniać poszukiwania miejsc pochówków ofiar ludobójstwa dokonanego przez UPA. Jest to rzecz w skali światowej niesłychana. W Polsce zlikwidowano nielegalne upamiętnienie zbrodniarzy, katów Polaków, a przedstawiciele rządu Ukrainy podejmują w odwecie działania, które mają zakazać poszukiwań ofiar ludobójstwa. Przypomnę tylko, że na Ukrainie praktycznie wszystkie upamiętnienia ofiar zbrodni dokonanych przez UPA na Polakach są uzgadniane z lokalnymi samorządami. W tej sytuacji działania ukraińskich władz są niespotykane w skali międzynarodowej i to powinno dać polskim politykom dużo do myślenia. Polscy politycy, decydenci powinni przeżyć głęboką refleksję, co do przyszłych stosunków z niektórymi organami państwa ukraińskiego.

A jeśli chodzi o działania Związku Ukraińców w Polsce?   

– Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma wypowiedział się na Facebooku, twierdząc, że Polacy już raz przed II wojną światową wskutek swoich działań ponieśli konsekwencje. To również rzecz nieprawdopodobna, bo Tyma sugeruje, że za polskie działania polityczne w okresie międzywojennym konsekwencją były zbrodnie ludobójstwa na Wołyniu. Czy Piotr Tyma chce powiedzieć, że w przyszłości dojdzie do drugiego Wołynia? To się nie mieści w kanonach cywilizacji zachodniej, zwłaszcza kiedy jest to wypowiadane przez przywódcę mniejszości ukraińskiej w Polsce. Te słowa brzmią niczym szantaż, ostrzeżenie, zastraszanie, a nawet groźba przed bliżej nieokreślonymi działaniami. Formułowanie takich tez jest szokujące i dyskwalifikuje osobę, która je wypowiada, jako partnera do rozmów z państwem polskim.

Dodajmy jeszcze, że Związek Ukraińców w Polsce jest organizacją wspieraną finansowo z budżetu państwa polskiego…

– Zgadza się. Dopóki taka osoba jak Piotr Tyma sprawuje funkcję przewodniczącego Związku Ukraińców w Polsce, państwo polskie powinno zawiesić dotowanie tej organizacji.

Dziękuję za rozmowę. 

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl