logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Niech każdy robi swoje dla Polski

Niedziela, 12 listopada 2017 (20:54)

Aktualizacja: Poniedziałek, 13 listopada 2017 (10:03)

Z Andrzejem Maciejewskim, politologiem, ekspertem w obszarze polityki z Instytutu Sobieskiego, posłem Ruchu Kukiz’15, przewodniczącym sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

Panie Pośle, za nami obchody Święta Niepodległości. W jakim miejscu jesteśmy dzisiaj z naszym patriotyzmem?

– Wczorajsze obchody Święta Niepodległości pokazują, że mamy różne oblicza patriotyzmu. Osobiście nie jestem zwolennikiem, aby wszyscy jednego dnia, o jednej godzinie, na sygnał przywdziewali jednakowe mundurki i z przyklejonym na ustach uśmiechem szli w jednym marszu, machając narodowymi flagami. Bardziej wolę różnorodność. Powiem może, jak to wyglądało w mojej gminie Jonkowo, gdzie na strzelnicy Warmińskiego Klubu Strzeleckiego w Mątkach z okazji Dnia Niepodległości odbyły się już po raz dziesiąty otwarte zawody strzeleckie. To był dla wielu osób, dla rodzin doskonały sposób na aktywne spędzenie tego świątecznego czasu. Drugim przykładem były miejskie obchody w Olsztynie, gdzie została odprawiona Msza św., gdzie było składanie kwiatów, odczytanie Apelu Pamięci, salwa honorowa. Trzecim przykładem były uroczystości w Dobrym Mieście, gdzie uroczystości zorganizowali sami mieszkańcy. Po uroczystej Mszy św. w intencji Ojczyzny spontanicznie poczty sztandarowe służb mundurowych, lokalnych szkół, organizacji społecznych oraz grupy rekonstrukcyjne przemaszerowały na cmentarz, gdzie odbył się Apel Poległych. Ludzie potrafili się sami zorganizować, by godnie uczcić tę ważną dla nas wszystkich rocznicę. Podobnie jest w wielu innych miejscowościach, gdzie każdy na swój sposób poprzez uczestnictwo w biegach pamięci, w turniejach sportowych i różnych innych imprezach towarzyszących oddaje hołd niepodległej Ojczyźnie i bohaterom naszej, polskiej wolności. I właśnie na tym polega urok tego święta, które jest świętem radości. Tymczasem my – często na siłę – próbujemy uszczęśliwiać siebie nawzajem, wyznaczając trendy i licząc, że nagle w tym entuzjazmie zaczniemy się sobie rzucać na szyję. Tyle tylko, że nie o to tu chodzi.

Zatem o co?

– Najważniejsza jest świadomość, co świętujemy i to, żebyśmy się tego dnia cieszyli, a nie kłócili. Każdy ma określoną tożsamość polityczną, własne poglądy, ale ważne jest, żebyśmy pomimo tej różnorodności umieli się cieszyć Polską taką, jaka ona jest – czy tą gminną, w skali ogólnokrajowej, czy na arenie międzynarodowej. Cieszmy się Polską, która jest skarbem wszystkich Polaków. Polska nie jest własnością jednej partii. Polska jest własnością Polaków. 11 listopada to jest dzień, w którym wszyscy powinniśmy to sobie uświadomić. 11 listopada uświadamia nam wszystkim, że niezależnie od poglądów wszyscy jesteśmy Polakami. Ojczyzna jest tym, co powinno nas łączyć. To święto przypomina nam, że nasza historia nie jest czarno-biała, że były dni chwały i dni porażek. To święto pokazuje prawdę o Polakach, a to, jak je obchodzimy, jest dokładnie odpowiedzią, jaka była historia Polski.

A jaka była?

– Dokładnie taka sama jak dzisiaj. Mówimy dzisiaj, że jesteśmy skłóceni, dlatego mam nieodparte wrażenie, że adorujemy to Święto Niepodległości wiecznym narzekaniem, marudzeniem, niezadowoleniem. Zapominamy przy tym, że nie ma takiej opcji, żebyśmy byli wszyscy zadowoleni. Na siłę nikt nie będzie uszczęśliwiony. Dlatego przestańmy w chwilach radości szukać smutnych rzeczy, bo nie o to chodzi. Po prostu cieszmy się Polską taką, jaką mamy, a jednocześnie wyciągajmy wnioski z naszej historii i starajmy się nie popełniać tych samych błędów. Pamiętajmy też o tych, dzięki którym Polska jest niepodległa.

Wypunktował to prezydent Andrzej Duda, wskazując, że bohaterów niepodległości Polski niekoniecznie łączyła jedność poglądów…

– Tak było, bo tym, co ich łączyło mimo różnic, była Polska. Więź personalna między tymi politykami nie istniała. Co więcej, nie pałali oni do siebie przyjaźnią, ale zdawali sobie sprawę, że każdy z nich pracuje dla Polski czy to na arenie międzynarodowej – Roman Dmowski, czy jako osobowość wśród żołnierzy, a następnie osobowość polityczna – marszałek Józef Piłsudski. To powinno być przykładem dla współczesnych elit politycznych, mianowicie świadomość, że każdy jest potrzebny Polsce. Nie można się zatrzymywać na płaszczyźnie kotyliona, wstążeczek, które jako symbole są owszem ważne, ale nie powinny przysłaniać sedna sprawy.

Jak odebrał Pan przemówienie prezydenta, który zachęcał do porozumienia między podziałami?

– Tego oczekuję od prezydenta RP, że będzie on tym, który będzie próbował łączyć, a nie dzielić, który będzie próbował szukać wspólnego mianownika. Rzecz w tym, żebyśmy umieli ze sobą rozmawiać. I to jest też największy problem polskiego parlamentu, że politycy ze sobą nie rozmawiają.

PiS, które prowadzi w sondażach, jest tak mocne czy może ta moc wynika ze słabości opozycji?

– Przewaga PiS nad opozycją wynika ze słabości Platformy i Nowoczesnej. Niestety, obecnie w Polsce mamy słabą opozycję. Jedna opozycja stara się być bardzo antypisowska – mam tu na myśli totalnych, a my jako klub Kukiz’15 próbujemy wskazywać alternatywę, ale trudno to pokazać, jeśli media narodowe, ale także media totalne nas dyskryminują. W tym momencie trudno jest ze swoim programem przebić się do świadomości Polaków. Mamy wiele do zaproponowania, ale niestety jesteśmy skazani na niebyt. I takie są polityczne realia. Dwie największe siły na scenie politycznej PiS oraz Platforma mają swoje media, a to sprawia, że problem jest z takimi siłami jak Kukiz’15, które nie mogą liczyć na przychylność środków masowego przekazu. I tu jest problem. Żeby pomagać rządzącym, to muszą oni pozwolić, dopuścić opozycję, by mogła powiedzieć, co jest nie tak. Władza, która nie słucha, która wpada w samouwielbienie, z czasem się degeneruje. Jako parlamentarzysta mogę powiedzieć, że jest parę tematów, gdzie widać rząd PiS zaczyna tracić głowę, zapominając o tym, że miał działać na rzecz polskich firm, na rzecz Polaków; tymczasem zaczyna działać wbrew interesom państwa polskiego.

Co konkretnie ma Pan na myśli?

– Trwa batalia pseudoekologów na rzecz zaprzestania hodowli zwierząt futerkowych. O zgrozo, całą tę batalię w Sejmie firmują posłowie związani z klubem PiS. Ostatnio podczas posiedzenia komisji samorządu i rolnictwa dowiedzieliśmy się, że Polska jest na dzień dzisiejszy światową elitą w jakości wyrobów futrzarskich, która jest bardzo dochodową branżą. Ponadto zwierzęta futerkowe są naturalną formą utylizacji odpadów produkcji zakładów rybnych, zakładów drobiarskich, zakładów mięsnych. Przedstawiciele tych branż obecni na posiedzeniu komisji wskazywali bardzo wyraźnie, że jeśli zostanie zlikwidowana branża hodowli zwierząt futerkowych, to oni będą skazani na tzw. utylizację przemysłową. Przy czym – ważna uwaga – producenci z zakładów rybnych swoje odpady sprzedają hodowcom, na czym zarabiają, a w przypadku utylizacji przemysłowej będą musieli płacić, co wpłynie na wzrost cen produktów rybnych. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że zakłady utylizacyjne w znakomitej większości są dzisiaj zdominowane przez obcy kapitał. Zatem kogo takimi decyzjami bronimy?! Sprawa druga: chyba każdy pamięta – jakiś czas temu – dyskusję na temat tuczu gęsi i kaczek na stłuszczone wątroby, z których produkuje się tzw. pasztety strasburskie, cenione przez smakoszy. Pod naciskiem pseudoekologów zniszczyliśmy tę dochodową branżę w Polsce. Tymczasem dzisiaj cała Europa zajada się pasztecikami w chowu francuskiego czy austriackiego i jakoś nikomu te pasztety nie stają w gardle i nikomu to nie przeszkadza. Jeśli dzisiaj zniszczymy branżę hodowli zwierząt futerkowych, to następne będą branże: drobiowa, hodowli trzody chlewnej, krów i w ten sposób doprowadzimy do sytuacji, że w Polsce w ogóle nie będziemy mieli takich hodowli. Inni tylko czekają, żeby zagospodarować tę przestrzeń i będą się z nas śmiali, bo to my będziemy poszkodowani, dając zarabiać mądrzejszym. Czy o to chodzi, czy chodzi o zniszczenie polskiego rolnictwa?

Powróćmy jeszcze na chwilę do Święta Niepodległości. Czy zaskoczyła Pana obecność Donalda Tuska na centralnych obchodach w Warszawie?

– Absolutnie nie. To jest lekcja, jaką Donald Tusk udziela Platformie, wskazując, że dłużej nie można udawać, że w Polsce rządzi Platforma, a nie PiS. I Tusk jako były premier, a obecnie ważny urzędnik brukselski nie może obrażać się na Polaków, że wybrali taki, a nie inny rząd, że taka była wola obywateli. Natomiast za swoją wcześniejszą postawę, za swoje zachowania jako premiera i nazywanie polskości obciachem, wstydem zbiera dzisiaj owoce. Trudno się zatem dziwić, że spotyka się z gwizdami. Na wczorajsze obchody na plac Piłsudskiego nikt nie zwoził autokarami zwolenników PiS, a przed Grobem Nieznanego Żołnierza stali Polacy, którzy wygwizdali Donalda Tuska.

Czy jednak Tusk nie próbuje za jednym zamachem rozgrywać Platformę i PiS?

– Myślę, że Donald Tusk politycznie bardzo mądrze przypomina o swojej obecności. Mówi: żyję i choć dzisiaj jestem w Brukseli, to jeszcze tu wrócę.

Przed nami rok do obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Co zrobić, żeby ponad podziałami odbudowywać jedność narodową?

– Uważam, że nie musimy robić nic wielkiego. Niech każdy robi swoje dla Polski. Nie wierzę, że nagle stanie się cud. 5 grudnia mamy zwołane przez prezydenta Dudę Zgromadzenie Narodowe i podejrzewam, że m.in. padnie tam zapowiedź tego, co prezydent planuje w związku z jubileuszem 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. To pokazuje, że prace przygotowawcze już się rozpoczęły i od wczoraj mamy początek wielkiego jubileuszu. Jednocześnie nie ma co ukrywać, że będzie to rok wyborów samorządowych i wszyscy będziemy żyli tym wydarzeniem.

Żebyśmy tylko po drodze nie zgubili tego, co jest najważniejsze…  

– Jest takie ryzyko, dlatego osobiście jestem zwolennikiem, żeby wybory samorządowe przenieść na wiosnę 2019 r.

I Kukiz’15 będzie proponować taką zmianę?     

– Jeszcze nie ustaliliśmy tego. Natomiast rozmawiałem o tym z prezydentem Dudą. Chodzi o to, żeby nie pozwolić zdominować kampanią wyborczą tego ważnego dla naszej państwowości jubileuszu. Żeby obecne władze samorządowe nie lansowały się na tym jubileuszu.

Jak ta Pana propozycja została przyjęta przez prezydenta?

– Na razie czekamy na decyzję prezydenta Dudy i na ustalenie terminu wyborów samorządowych, którego dzisiaj jeszcze nie ma. Jednego dnia nie mogą się odbyć wybory samorządowe i referendum konstytucyjne i być może taka propozycja padnie 5 grudnia br. podczas posiedzenia Zgromadzenia Narodowego.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl