Podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny poseł Jan Klawiter (niezrz.) po raz kolejny złożył wniosek formalny o bezzwłoczne podjęcie prac nad obywatelskim projektem eliminującym aborcyjną przesłankę eugeniczną.
– Uważam, że dalsza zwłoka w procedowaniu tego projektu pogłębia niepokój społeczny – podnosił poseł podczas posiedzenia. Grzegorz Matusiak (PiS), wiceprzewodniczący komisji, natychmiast złożył wniosek przeciwny. – Nie mamy zaproszonych gości, nie mamy tego jeszcze w programie. Ten temat jest bardzo ważny, nie możemy go ot, tak procedować, bardzo szybko i nie mając możliwości zaproszenia gości – twierdził.
Poseł Jan Klawiter wniósł o to, żeby głosowanie nad wnioskiem o procedowanie projektu „Zatrzymaj aborcję” było imienne. Tylko on był „za”. Za wprowadzeniem pod obrady dodatkowego punktu, czyli „Zatrzymaj aborcję”, zagłosowało dwóch posłów komisji (Jan Klawiter i Halina Szydełko z PiS), przeciw było 21, a dwie osoby się wstrzymały. Wniosek nie został po raz kolejny przyjęty.
Bez dyskusji
Kaja Godek, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, próbowała zabrać głos w imieniu wnioskodawców projektu obywatelskiego. Regulamin Sejmu nie daje jej możliwości przedstawienia stanowiska komitetu w tej sprawie. – Chciałabym, żeby państwo pozwolili mi się odezwać w imieniu 850 tysięcy Polaków, którzy się podpisali pod tą ustawą – apelowała Godek.
Bezskutecznie. Bożena Borys Szopa stwierdziła krótko, że będzie na to czas podczas rozpatrywania tego punktu. – Ten punkt nie jest rozpatrywany od czterech miesięcy i nie będzie, ponieważ zaraz rozpocznie się kampania wyborcza – argumentowała Kaja Godek. Przewodnicząca komisji ucinała wymianę zdań, prosząc o „nieprzeszkadzanie w procedowaniu”.
Wtedy głos zabrał poseł Robert Winnicki. – Składam wniosek formalny o to, aby na następnym posiedzeniu odbyło się czytanie projektu „Zatrzymaj aborcję”. Jako poseł mam do tego prawo. Proszę o rozpatrzenie tego wniosku formalnego, jak również o imienne głosowanie w tej sprawie. Jesteśmy przygotowani na to, aby projekt, który państwo blokują od czterech miesięcy, rozpatrywać, ponieważ są przedstawiciele wnioskodawców i możemy swobodnie na ten temat rozmawiać. Dalsza obstrukcja tego wniosku będzie świadczyła tylko o tym, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią proaborcyjną – powiedział poseł Winnicki, który nie jest członkiem komisji. Nie było jednak zgody na rozpatrywanie tego wniosku. Gdy Winnicki stwierdził, że prezydium komisji kpi z katolickiej opinii publicznej, przewodnicząca Borys-Szopa pouczyła go słowami, że „nie jest on na wiecu, tylko w Sejmie” i powinien zachowywać się tak, jak „poseł powinien zachowywać się na posiedzeniu”.
Arogancja władzy
– Nieznane mi są motywy, dla których Prawo i Sprawiedliwość odciąga sprawę. To nie służy nawet samej partii, ponieważ długie oczekiwanie na procedowanie projektu niepokoi elektorat PiS. Uważam, że jest to działanie nieracjonalne i nieprzemyślane. Być może mamy tu do czynienia z jakimś rozgrywaniem, być może jest to oczekiwanie na wyrok Trybunału, w każdym razie zwłoka może przynieść tylko negatywne skutki – ocenia Jan Klawiter. – Jestem jednak cały czas optymistą i wierzę, że są szanse jeszcze w tej kadencji na procedowanie projektu i doprowadzenie sprawy do końca. Są już trzy analizy BAS, z czego jedna nie powinna w ogóle być brana pod uwagę. Nie ma żadnych formalnych przeszkód, aby procedować ustawę – komentuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
Prawo i Sprawiedliwość, nie podejmując tematu projektu chroniącego życie dzieci poczętych podejrzewanych o chorobę lub niepełnosprawność, przestaje być wiarygodne jako partia, która szła do wyborów, przekonując, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników słucha obywateli. Sposób traktowania projektu „Zatrzymaj aborcję” to dowód na powielanie schematów znanych z rządów PO – PSL, gdy na każdym kroku obserwowaliśmy działania władzy odnoszącej się z arogancją do własnych obywateli.
– Przewodnicząca nie jest w stanie określić terminu podjęcia samej decyzji o tym, kiedy rozpocząć prace nad projektem. To, z czym mieliśmy do czynienia w poniedziałek, było niebywałe. Dziś już nawet nie mówi się o tym, że prace nad ustawą zostaną podjęte bez zwłoki (tak zapewniano nas na początku). Zakaz aborcji odłożono ad Kalendas Graecas. Dziwi mnie, że posłowie partii rządzącej nie są wrażliwi na krzywdę dzieci – mówi „Naszemu Dziennikowi” Kaja Godek.
Na co czeka PiS?
Jak dodaje, co 8 godzin w polskich szpitalach ginie kolejne dziecko. – Politycy mają wszelkie niezbędne narzędzia, aby zakończyć tę brutalną rzeź. W szeregach komisji zasiadają politycy deklarujący swoje przywiązanie do wartości katolickich i konserwatywnych, którzy w swoich wystąpieniach nawiązują do obrony życia. Tyle że gdy przychodzi do konkretnego działania, to nie ratują dzieci – podkreśla nasza rozmówczyni. – Przewodnicząca Bożena Borys-Szopa przez pewien czas podnosiła, że są potrzebne opinie. Trzy opinie wpłynęły. W poniedziałek już o opiniach nie mówiono. Na co jeszcze czekamy? – pyta Godek. Jak zaznacza, jednocześnie posłowie zajmują się polityką zasiłkową i lepszą opieką nad osobami niepełnosprawnymi. – Z jednej strony osoby, których nie zabito, otaczają opieką, z drugiej strony robią wszystko, żeby zbyt wielu osób tą opieką nie otoczyć. Bo czy nie tym w istocie jest ciągłe przyzwalanie na zabijanie chorych dzieci i konsekwentna obstrukcja projektu „Zatrzymaj aborcję”? – podsumowuje pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”.
Według Magdaleny Korzekwy-Kaliszuk, brak woli procedowania przez większość członków Komisji Polityki Społecznej i Rodziny projektu inicjatywy „Zatrzymaj aborcję” pokazuje jasno, że ochrona życia dzieci nie jest dla tych polityków wystarczająco ważna. – Jedynym usprawiedliwieniem dla takiego zachowania byłoby jednoczesne i sprawne prowadzenie pracy nad własnym projektem chroniącym życie dzieci, a tak się nie dzieje. Ile jeszcze dzieci zginie w mękach w polskich szpitalach, zanim politycy zmienią prawo w tym względzie? W ostatnim czasie cała Polska żyła losem Alfiego Evansa. Dzieci, które zabija się w polskich szpitalach, nie różnią się od tego chłopca… Może w końcu nadszedł czas, żeby równie mocno zająć się ich losem? – podnosi Korzekwa-Kaliszuk, prawnik i psycholog.