– Suma godzin lekcyjnych w planie naszej córki wynosi 36 godzin tygodniowo. To prawie etat. Ponadto w szkole jest remont i lekcje wychowania fizycznego odbywają się na stadionie miejskim. Dzieci muszą być tam dowożone, co zajmuje dodatkowe dwie godziny. Córka w poniedziałek ma 10 godzin lekcyjnych – od 8.00 do 17.15 – skarży się pani Magdalena, mama 13-letniej Wiktorii. Jej córka uczęszcza do jednej z podwarszawskich podstawówek. Dziewczynka wraca ze szkoły zmęczona, nie ma już czasu na żadne dodatkowe zajęcia, bo ma mnóstwo nauki w domu. – Plan jest ułożony w ten sposób, że zaczyna się dwiema lekcjami wuefu, a kończy historią i chemią, czyli przedmiotami, na których trzeba się skupić. Trudno wymagać, aby na 9. i 10. lekcji dziecko było w stanie skupić się na bardziej wymagających tematach – zauważa pani Magdalena.
Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców przyznaje, że wielu rodziców siódmoklasistów zgłasza się do Fundacji ze skargą na przeciążenie materiałem. – Z doświadczenia wiemy, że program w pierwszej klasie gimnazjum nie był dużo lżejszy. Przeciążanie uczniów pracami domowymi i zadawaniem nauki do domu jest systemowym problemem od wielu lat. To zjawisko jest zmorą uczniów nawet od pierwszej klasy.
Drogi Czytelniku,
cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.
Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym