logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Pytanie o etykę

Niedziela, 14 kwietnia 2019 (22:00)

Z dr. Krzysztofem Kawęckim, prezesem Prawicy Rzeczypospolitej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Trwa strajk nauczycieli. Egzaminy gimnazjalne udało się przeprowadzić, ale są zapowiedzi, że matury mogą się nie odbyć…

– Wybór terminu protestu – strajku na pewno nie jest przypadkowy. Czas został wybrany rozmyślnie przez kierownictwo ZNP. Choć kierownictwo związku tego wprost nie mówi i pewnie nie powie, ale jest to wyraźnie element wpisywania się w kampanię, bo postulaty nawet nie polityczne, ale okołopolityczne, dotyczące np. wspierania ideologii gender przez ZNP, są widoczne i wpisują się w program Koalicji Europejskiej, a przynajmniej ugrupowań dominujących w tym politycznym projekcie. Z drugiej strony wybór terminu strajku na czas egzaminów jest niczym innym jak próbą wykorzystania tego narzędzia do określonych celów. Zresztą przewodniczący Broniarz o proteście, który miałby się odbyć właśnie w czasie egzaminów, mówił już w styczniu tego roku.

Czy współcześni, zwłaszcza młodzi nauczyciele tak naprawdę mają świadomość, do jakiej formacji, o jakim rodowodzie należą?     

– Sądzę, że zdecydowana większość nauczycieli – członków ZNP niekoniecznie ma taką świadomość, co oczywiście nie tłumaczy ich wyborów. Zdecydowana większość nauczycieli nie wie i traktuje ZNP po prostu jako organizację, która ma bronić ich interesów czy kwestii, nazwijmy to, socjalnych, ma też ewentualnie walczyć o ich uposażenia, godne zarobki itd. Zresztą nie ulega wątpliwości, że pensje nauczycieli są skandalicznie niskie, ale są to zaniedbania wielu lat. Gdyby przeprowadzić badania sondażowe, to okazałoby się, że 80 a nawet 90 procent nauczycieli strajkuje z powodów socjalnych, czyli zbyt niskich zarobków. Natomiast kwestie czy cele polityczne są dla nich zupełnie poboczne. Niestety tak się zdarzyło, że jeśli chodzi o związki zawodowe to ZNP jest dominującą organizacją, a nie np. Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.

Jak to możliwe, że ZNP wciąż dominuje mimo transformacji ustrojowej?

– To jest kwestia braku dekomunizacji. Uprzywilejowana pozycja ZNP nie wynika przede wszystkim z tego, że większość nauczycieli podziela poglądy polityczne lewicowo-liberalne, które można utożsamiać z tą organizacją, ale ta dominująca pozycja ZNP wynika właśnie z braku dekomunizacji. Przecież majątek ZNP nigdy nie został odebrany organizacji komunistycznej, nie został przeznaczony na użyteczne cele społeczne. Owszem, w przeszłości były podejmowane takie próby, ale do tego jednak nie doszło. Dzisiaj, dzięki tej całej infrastrukturze, ZNP funkcjonuje, i jak widać, całkiem nieźle. Wystarczy powiedzieć, że od 24 lat Sławomir Broniarz przewodniczy temu związkowi. Byłoby dobrze, żeby nauczyciele zwrócili uwagę na to, że ZNP – tak naprawdę – nie jest organizacją, która w założeniu ma służyć rozwiązywaniu problemów nauczycieli, tylko po prostu jest pasem transmisyjnym określonego układu politycznego – wcześniej PZPR, później SLD, a obecnie Platformy czy szerzej – Koalicji Europejskiej. 

Każdy ma prawo do strajku i wyrażania swego niezadowolenia, nauczyciele zarabiają za mało, ale czy godzi się protestować kosztem dzieci – uczniów?

– To jest pytanie o etykę. Przecież jako ludzie dorośli – nie tylko państwo, ale my wszyscy mamy obowiązek zapewnić dzieciom właściwe warunki edukacji – edukacji gwarantowanej przez państwo polskie. Trudno sobie wyobrazić, że dzieci i młodzież mogą stać się politycznymi zakładnikami tego typu rozgrywek. Przecież wiadomo, że – jeśli chodzi o nauczycieli – różne mogą być formy protestu, różne formy strajku, różny też czas, ale forma, jakiej obecnie jesteśmy świadkami, jest absolutnie nie do przyjęcia. I jeśli znaczna część nauczycieli zdecydowała się na tego typu protest, to bardzo źle świadczy o nich. Niezależnie od manipulacji ZNP, sami nauczyciele – decydując się na tę formę protestu – bardzo godzą w prestiż zawodu nauczyciela, który w hierarchii zawodów, już nie mówiąc o zawodach zaufania społecznego, jest bardzo wysoko. Myślę, że niestety straty nie tylko wizerunkowe, ale rzeczywiste po tym strajku będą bardzo duże. To mogą być najbardziej drastyczne skutki tego protestu, które przez wiele, wiele lat będzie trudno odbudować. Jeśli ten strajk się skończy, to kwestie ekonomiczne będą tak czy inaczej rozwiązywane, natomiast forma tego strajku przyjęta przez ZNP, w którą dali się wciągnąć nauczyciele, będzie godziła w prestiż zawodu nauczycielskiego. 

Pielęgniarki, kiedy protestowały w sprawie skądinąd słusznych roszczeń finansowych, jednak zachowały się etycznie. W przypadku nauczycieli tego nie widać…

– To prawda, kiedy był protest pielęgniarek, które zarabiają znacznie mniej niż nauczyciele, nie zdobyły się one na odejście od łóżek pacjentów i dlatego cieszą się szacunkiem. Protest nauczycieli wpłynie na obniżenie autorytetu społecznego w państwie. Od upadku komuny mamy do czynienia z procesem świadomego niszczenia autorytetów – różnych autorytetów indywidualnych, społecznych już nie wspomnę, że ten atak jest skierowany przeciwko Kościołowi, ale nauczyciele tym protestem – niestety – wpisali się w scenariusz, który różne ośrodki realizują, żeby doprowadzić do dekompozycji struktury społecznej w naszym państwie.  

Są nauczyciele, którzy w imię solidarności przystąpili do strajku, ale kiedy trzeba było stanąć przy uczniach – w momencie egzaminów gimnazjalnych – to przerwali protest, czyli byli tam, gdzie być powinni. To jednak spotkało się z dezaprobatą i z ostracyzmem ze strony ich kolegów…             

– Z wielkim uznaniem należy podejść do nauczycieli, którzy potrafili się przeciwstawić tej presji i określaniu ich „łamistrajkami”. Pomijając słuszność protestu, względy ekonomiczne, ale też inne sprawy dotyczące np. nadmiernej biurokratyzacji pracy nauczycieli czy w ogóle szkół, to gdyby ten strajk nie był upolityczniony, to mógł nawet skonsolidować społeczność nauczycielską i zyskać duże wsparcie ze strony społeczeństwa. Tymczasem przyjęta forma i cały podtekst tego protestu spowoduje podziały w środowisku nauczycielskim i to może być kolejny negatywny skutek tego protestu. Wynika to jednak nie z samej postawy nauczycieli, którzy wybrali etykę zawodu i mimo szykan ze strony swoich kolegów stanęli przy uczniach, ale z bardzo radykalnego przesłania, które przekazuje ZNP.  Należy też pochwalić i docenić postawę emerytowanych nauczycieli, którzy też nie zawiedli, ale oddali się do dyspozycji dyrektorów szkół. Również dyrektorom, niezależnie od ich poglądów, należy się uznanie, bo sympatyzując z protestem, uznali jednak, że ich obowiązkiem jest zapewnienie sprawności egzaminów. Ten strajk miał być totalny w zamyśle ZNP, bo miał objąć również administrację szkolną, w tym także dyrektorów szkół, i co byłoby, gdyby ci ostatni nie stanęli na wysokości zadania i protestowali?

Paraliżu nie było, egzaminy gimnazjalne się odbyły, ale słyszymy o SMS-ach i nawoływaniu do bojkotu matur...

– Być może nauczyciele się zreflektują i realnie ocenią sytuację, rzeczywistość i uświadomią sobie jednak, że oni – ludzie, którzy stanowią elitę społeczeństwa, są manipulowani przez grupkę politykierów, karierowiczów, którzy po prostu realizują swoje cele. Przynajmniej tego należałoby oczekiwać od nauczycieli, dla których jest to test, sprawdzian. Owszem, radykalizacja nastrojów jest bardzo daleko idąca. Nie wiemy też, na ile te SMS-y są inspirowane przez ZNP, ale niewątpliwie komuś bardzo zależy na totalnym chaosie i destrukcji. Ale egzaminy, które się odbyły, wskazują, że jednak państwo polskie – w tym obszarze instytucji edukacyjnych – mimo realnego zagrożenia zdało egzamin. Duża w tym zasługa również kuratoriów oświaty, także MEN, ale przede wszystkim postawy dyrektorów szkół i tej części kadry pedagogicznej, która przerwała protest. ZNP do realizacji swoich celów wezwał nauczycieli, dyrektorów, administrację placówek oświatowych, i skoro Sławomir Broniarz chciał być tak bardzo konsekwentny w swoim uporze, to brakowało jeszcze, żeby do swojej walki i de facto bojkotu egzaminów i szkolnictwa wezwał młodzież. Widać, że tych ludzi na wszystko jest stać.

Jakie jest wyjście z obecnej sytuacji i czy przedłużanie strajku nauczycieli ma sens? Może, jeśli chodzi o nauczycieli, warto się cofnąć, bo każdy kolejny dzień coraz bardziej kompromituje tę grupę zawodową, a odbudowa zniszczonego autorytetu potrwa lata?

– Jeśli chodzi o doraźną stronę tego strajku, to ma on ogromnie negatywne skutki – zwłaszcza jeśli będzie trwał dłużej. Natomiast sytuacja z całą pewnością dojrzała, żeby nauczyciele potrafili wyłonić ze swojego grona autentyczne przedstawicielstwo, które będzie zdolne podjąć rozmowy z rządem, ale również z innymi środowiskami. Rozmowy są bardzo potrzebne, konieczna jest bardzo konkretna debata w gronie środowisk oświatowych, ale także w gronie rodziców, bo kwestie dotyczące edukacji wykraczają poza – skądinąd ważne – aspekty ekonomiczne, socjalne. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby stroną przyszłych rozmów był ZNP i reprezentujący tę organizację Sławomir Broniarz. ZNP, nawet jeśli skupia większość nauczycieli, swoją postawą stracił legitymizację, prawo do reprezentowania tego środowiska, bo to ZNP niszczy autorytet, prestiż nauczycieli i nauczyciele w końcu muszą to zrozumieć. Rozwiązanie tego pata tkwi w samym środowisku nauczycielskim, oświatowym. Czy potrafią – niezależnie od związków zawodowych – wyłonić swoją niezależną reprezentację, czy potrafią sformułować tezy, jasno przedstawić problemy, które wymagają rozwiązania, i czy potrafią też przedstawić propozycję rozwiązań, a jednocześnie czy są zdolni wziąć odpowiedzialność za rozwój polskiej edukacji i wychowanie polskiej młodzieży. Nie jest bowiem tak, że za system edukacji w Polsce i za rozwiązanie bieżących problemów odpowiedzialne jest tylko MEN, bo w dużym stopniu zależy to też od nauczycieli. Jest zatem pytanie, czy z tego nauczycielskiego majdanu sami zainteresowani potrafią wyłonić swoje przedstawicielstwo.

Sławomir Broniarz powinien zostać odwołany z funkcji przewodniczącego ZNP?

– Zdecydowanie tak. Zresztą Sławomir Broniarz z moralnego punktu widzenia nie jest już nauczycielem, bo nauczyciel nie szkodzi dzieciom. Mieliśmy i wciąż jeszcze mamy, bo słyszymy o zaostrzeniu protestu, próbę zdemolowania systemu oświaty, który skądinąd wymaga reformy, ale nie w ten sposób. Uważam, że cały ZNP wyczerpał wszelkie formy dialogu, a występując przeciwko uczniom, organizacja ta straciła możliwość oddziaływania i de facto jakiekolwiek prawo do decydowania o przyszłości polskiej oświaty. Postulaty ZNP były zbyt daleko idące, polityczne, niegodziwe, nieetyczne, godzące w stan nauczycielski, a przede wszystkim w uczniów. Jeśli słyszymy, że w szkołach mogły nie odbyć się rady pedagogiczne, że pod znakiem zapytania mogą być promocje, a co za tym idzie, zagrożone mogą być matury, nie są to żarty. Ktoś, idąc w zaparte, próbuje pozbawić młodzież dobrego startu w dorosłe życie, na co młodzi ludzie, często przy wielu wyrzeczeniach, pracowali przez lata. Mam nadzieję, że ta cała prowokacja polityczna zostanie w końcu rozeznana przez nauczycieli, bo formuła, jaką prezentuje ZNP, jest absolutnie nie do przyjęcia. I chyba tą formą strajku ZNP wszedł na równię pochyłą i – pewnie w jakiejś perspektywie – sam siebie wyeliminuje z wpływu na środowisko nauczycielskie, a jeśli nie, to mądrzy nauczyciele sami zrezygnują z usług tej organizacji. Nauczyciele zasługują na godne przedstawicielstwo, ale od nich samych zależy, czy będą w stanie to przedstawicielstwo ze swojego grona wyłonić. Warto sobie uświadomić, że szkoła jest przede wszystkim dla uczniów, a nie dla politykierów liberalnych, lewicowych, nie dla ideologii gender czy innej skrajnie lewicowej.

Dziękuję za rozmowę.

 

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl