Pani Premier, jak zapamięta Pani ministra prof. Jana Szyszko?
– Profesor pozostanie w mojej pamięci jako człowiek z głębokimi zasadami moralnymi. Niezwykle konsekwentny, przez dziesięciolecia związany ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości. Nasze środowisko przez większość tego czasu było w opozycji, atakowano je bezpardonowo. Żeby to wytrzymać, potrzebna była olbrzymia odporność i wiara w słuszność sprawy, o którą się walczy. Nie było łatwiej, gdy Prawo i Sprawiedliwość rządziło i rządzi. Profesor był jednym z najbardziej wyszydzanych ministrów. Ale starał się tym nie przejmować. Do ostatnich dni pracował dla Polski.
Jan Szyszko miał tekę ministra w rządzie Pani Premier. Jak wyglądała Państwa współpraca?
– Z Janem Szyszko świetnie pracowało się w partii, parlamencie i rządzie. To było naturalne, że utytułowany naukowiec, wybitny ekolog będzie kierował Ministerstwem Środowiska w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, którym miałam zaszczyt kierować. Ani ja, ani – tak myślę – Profesor, nie spodziewaliśmy się, że na tym stanowisku będzie tak bardzo atakowany. Za co? Za obronę naszych polskich spraw. Do końca walczył o to, aby nasz kraj był traktowany na równi z najbogatszymi państwami Unii Europejskiej. Nie zgadzał się na narzucane nam limity emisji dwutlenku węgla, co uderza w polski przemysł i daje uprzywilejowaną pozycję gospodarkom starych krajów UE. Co ważne, w dyskusji zawsze używał argumentów naukowych.
Warto również pamiętać, że Profesor pełnił bardzo ważną funkcję przewodniczącego Światowej Konferencji Klimatycznej.
Co szczególnie ceniła Pani Premier w Panu Profesorze?
– To, co ujmowało w Panu Profesorze, to fakt, że był człowiekiem nienagannych manier, zawsze spokojny, z wielkim taktem podchodził do kobiet. W wielu krajach takich mężczyzn nazywa się dżentelmenami i stawia jako wzór konserwatywnej elegancji. Niestety dla naszej opozycji i jej zwolenników te godne naśladowania cechy były okazją do niewyobrażalnego hejtu, zarówno za życia Pana Profesora, jak i po jego śmierci.