logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Dbać o prawdę historyczną

Wtorek, 12 listopada 2019 (22:04)

Z dr. n. med. Zbigniewem Kopocińskim ze 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach, prezesem Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów – Oddział Żary, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Jak obecnie wygląda polska polityka historyczna, o której się tak dużo mówi, ale w odniesieniu do wkładu lwowiaków i Kresowiaków w odzyskanie i utrzymanie niepodległości?

– Z całą pewnością na niektórych polach dziejów naszej Ojczyzny polityce historycznej kreowanej przez państwo polskie udało się odnieść pewien sukces. Chyba największym osiągnięciem jest tu kwestia zbrodni katyńskiej, gdzie zdołano uzyskać od Federacji Rosyjskiej oficjalne dokumenty potwierdzające rolę sprawczą Sowietów. Wybudowano cmentarze w miejscach kaźni, wydano tysiące publikacji dokumentujących tę zbrodnię i los jej ofiar, wreszcie powstał znakomity film „Katyń”. Na tym chociażby tle prezentacja wkładu lwowiaków i Kresowiaków w odzyskanie i utrzymanie niepodległości wypada niestety fatalnie, a polityka historyczna w tym zakresie, jeśli taka w ogóle istnieje, mam wrażenie, że koncentruje się głównie na cenzurowaniu i zakłamywaniu prawdy.

To dość ostre i kategoryczne stwierdzenie…

– Ale prawdziwe. Przykładów mógłbym wymieniać bez liku, np. nie ma w Warszawie pomnika gen. Tadeusza Rozwadowskiego, prawdziwego twórcy planu Bitwy Warszawskiej, pochowanego na cmentarzu Obrońców Lwowa. Być może dlatego, że jego nagrobek we Lwowie został pozbawiony napisu „Obrońca Lwowa”, a władze polskie nie protestowały przeciw takiemu barbarzyństwu. Ponadto dziesiątki tysięcy Polaków zamordowanych przez ukraińskich rezunów nie mogą doczekać się ekshumacji, spoczywają w dołach i jamach, w miejscach narażonych na codzienne bezczeszczenie, bez grobu i znaku krzyża – to chyba największy wstyd dla władz i kolejnych rządów oraz koronny dowód braku racjonalnej polityki historycznej.

Z czego wynika ta bierność?

– Moim zdaniem, wynika to z faktu dużej podatności części naszej klasy politycznej na naciski obcych ambasad, które w mniej lub bardziej zawoalowany sposób wymuszają takie zachowania i decyzje. Z tego samego wynika brak w polskiej kinematografii znakomitego, na poziomie światowym, filmu o obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku czy Grodna we wrześniu 1939 roku. Nie byłoby lepszej promocji dla polskiej historii niż takie dzieło, ale nasi decydenci nie są tym zainteresowani, bo ten czy ów ambasador wyraziłby swoje niezadowolenie. Ludziom z Kresów Wschodnich, którzy przez całe wieki bronili Ojczyzny przed najeźdźcami, należy się szacunek i godne miejsce w historii, co powinna realizować dobrze prowadzona i przemyślana polityka historyczna, stanowiąca bazę i fundament patriotycznego wychowania młodych pokoleń. Nic takiego niestety się nie dzieje, to wielki błąd, a polska polityka historyczna na kierunku wschodnim koncentruje się na wymazywaniu z naszej świadomości polskości Wilna, Grodna i Lwowa.

Jakie znaczenie w dziele odzyskiwania przez Polskę niepodległości ma obrona Lwowa – miasta zawsze wiernego Rzeczypospolitej?

– Dokładnie w setną rocznicę zwycięskiej obrony Lwowa na pogrążonym w ciemnościach rozświetlanych światłem pochodni żarskim rynku, 22 listopada 2018 roku, o godz. 5.00 rano powiedziałem, że bez polskiego Lwowa nie byłoby odzyskania niepodległości. Dla mnie jest to fakt bezsporny, gdyż zatrzymanie 1. Konnej Armii Siemiona Budionnego w sierpniu 1920 roku, która usiłowała wówczas zdobyć Lwów, było możliwe tylko dzięki temu, że Lwów był polskim miastem. Zapobiegło to klęsce w Bitwie Warszawskiej, co oznaczałoby upadek państwa polskiego i zapewne zniknięcie na kolejne lata z mapy Europy. Ale postawa obrońców Lwowa, miasta zawsze wiernego Rzeczypospolitej, była także wzorem i natchnieniem dla współczesnych, polskie dzieci walczące o swoje miasto, czyli słynne Orlęta Lwowskie mobilizowały całe społeczeństwo, stąd ogromna ilość ochotników zgłaszających się do Wojska Polskiego – bez nich także nie byłoby Cudu nad Wisłą. Na legendzie Orląt wychowano całe młode pokolenie dwudziestolecia międzywojennego, które tak wspaniale zapisało się na kartach historii podczas II wojny światowej. Trudno nie wspomnieć też, że młodzi powstańcy w sierpniu 1944 roku, idący z butelkami benzyny na niemieckie czołgi, czy sanitariuszki spieszące z pomocą rannym wzorowali się na postawie 13-letniego Antosia Petrykiewicza, najmłodszego w dziejach kawalera Orderu Virtuti Militari, czy poległego na Cmentarzu Łyczakowskim Jurka Bitschana. Bez obrony Lwowa i tego wzorca, jakim były Orlęta, z całą pewnością nie byłoby pokolenia Kolumbów.

Pamięć o bohaterskich obrońcach Lwowa była zakłamywana w PRL, a nazwa „Lwów” była słowem wręcz zakazanym.

– Lwów i obrona Lwowa to wieczne symbole niepodległości i suwerenności państwa polskiego, taki swoisty papierek lakmusowy testujący stan naszego kraju. Stąd było oczywiste, że po 1945 roku, gdy na mocy haniebnych traktatów w Jałcie i Poczdamie oraz wspólnej decyzji ZSRS i naszych „wspaniałych sojuszników”, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, Polska została pozbawiona dużej części swego terytorium i  suwerenności oraz oddana do sowieckiej strefy wpływów, a miasto będące symbolem niepodległości musiało zniknąć ze sfery publicznej. Przez całe lata słowa: Lwów, Orlęta, obrona Lwowa, były zakazane i cenzurowane, zniszczono cmentarz Obrońców Lwowa, ale w sercach Polaków pozostały one obecne i są tam nadal. W 1989 roku, gdy nie było już przymusu demonstrowania rzekomej przyjaźni polsko-radzieckiej i wydawać by się mogło, że już nic nie stoi na przeszkodzie, by miasto zawsze wierne Rzeczypospolitej zajęło należne miejsce, nie tylko w historiografii, ale także w życiu społecznym, politycznym i sferze edukacji. Niestety ze względu na wszechobecną poprawność polityczną oraz budowanie tzw. przyjaźni polsko-ukraińskiej na fundamencie kłamstwa wołyńskiego, tolerowania gloryfikacji ukraińskich zbrodniarzy wojennych i ludobójców Narodu Polskiego, po raz kolejny ruguje się z życia społeczno-politycznego obronę Lwowa. Rzeczą charakterystyczną jest, iż polscy politycy nawet podczas obchodów świąt państwowych jak święconej wody unikają mówienia o obronie Lwowa, toteż ten papierek lakmusowy stanu polskiej suwerenności i niepodległości nie daje zbyt optymistycznego wyniku.

Często ze strony środowisk kresowych wybrzmiewa głos, że obecne polskie władze po macoszemu traktują obrońców Lwowa.

– Z wielką przykrością, a często zażenowaniem obserwowaliśmy poczynania polskich władz dotyczące obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Środowiska kresowe zwracały się dużo wcześniej do prezydenta i premiera z prośbą, aby w uroczystościach uwzględnić wielki wkład Kresowian w odzyskanie wolności. Prosiliśmy o zorganizowanie w dniu 22 listopada 2018 roku na placu Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza uroczystej odprawy wart z udziałem reprezentacji wszystkich pododdziałów oraz sztandarów Wojska Polskiego, najwyższych władz państwowych itd. Skończyło się na niewielkiej uroczystości, zwykłej zmianie warty, w której niestety wziął udział jedynie piąty garnitur polityków – żenada. Znacznie godniejsze uroczystości, na własny koszt, zorganizowali społecznie Kresowiacy w Żarach, Bytomiu, Wrocławiu i wielu innych miejscach. Ważną sprawą był też wniosek do prezydenta RP o nadanie pośmiertnie Orderu Orła Białego bohaterskim obrońcom Lwowa, legendarnym dowódcom i generałom, Romanowi Abrahamowi i Mieczysławowi Borucie Spiechowiczowi. Prezydent Andrzej Duda nie uznał za stosowane odznaczyć ludzi wielokrotnie przelewających krew za Ojczyznę, którzy także w czasach PRL byli symbolem walki o pamięć o obronie Lwowa, a którym honory oddawał Prymas Tysiąclecia Stefan kardynał Wyszyński i kard. Karol Wojtyła – Święty Jan Paweł II. Dzięki ich wielkiemu poświęceniu nie udało się zakłamać prawdy o polskim Lwowie. Mam głęboką nadzieję, że współczesnym politykom także to się nie uda.

Jak na tym tle jawią się uroczystości w rocznicę Powstania Wielkopolskiego czy Powstań Śląskich?

– Znakomicie i z wielką pompą przeprowadzone uroczystości setnej rocznicy Powstania Wielkopolskiego, a później Powstania Śląskiego pokazują wielki kontrast.  Prezydent RP nie miał najmniejszych wątpliwości, by pośmiertnie odznaczyć Orderem Orła Białego wielkich dowódców Powstania Wielkopolskiego, generałów Stanisława Taczaka i Józefa Dowbor-Muśnickiego. Chętnie usłyszałbym motywację takiej decyzji, czym bardziej zasłużyli się Ojczyźnie Wielkopolanie od lwowiaków? Czy godzi się tak niesprawiedliwie traktować polskich bohaterów? Czy jest to przyzwoite i uczciwe? Czy buduje to jedność narodową? Wczoraj, podczas uroczystości rocznicowych 11 listopada, przed Grobem Nieznanego Żołnierza prezydent Andrzej Duda mówił o „nieznanym legioniście” pochowanym w panteonie narodowym, choć nie przypuszczam, by nie wiedział, że ciało poległego zostało ekshumowane z cmentarza Obrońców Lwowa, ale niestety nazwa „obrońca Lwowa” nie padła. W wygłaszanym Apelu Poległych, wśród wymienionych bojowników o niepodległość, nie padła też nazwa obrońcy Lwowa, nazwisko gen. Tadeusza Rozwadowskiego, czy Polskie Kadry Wojskowe, które odegrały doniosłą rolę podczas walk o Lwów w listopadzie 1918 roku. Jak w tej sytuacji mają czuć się Kresowiacy, gdy ich historia, która jest fundamentem polskości, jest tak cenzurowana i zakłamywana?

Jakie znaczenie dla środowisk kresowych ma inicjatywa, z którą zwróciły się do prezydenta RP o nadanie imienia Obrońców Lwowa 16. Dolnośląskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej oraz poszczególnym batalionom tej brygady imion lwowskich dowódców?

– Jest to oficjalne przywrócenie miejsca w panteonie polskich bohaterów narodowych obrońcom Lwowa, a także  wielkim dowódcom z czasu listopadowej potrzeby roku 1918, płk. Czesławowi Mączyńskiemu, gen. bryg. dr. Romanowi Abrahamowi i gen. bryg. Mieczysławowi Borucie Spiechowiczowi, którzy mają patronować trzem batalionom brygady. Wszystkie władze ostatnich trzydziestu lat, w tym obecną, wstydem powinien napawać fakt, iż wyrugowany w czasach stalinowskich z polskiej pamięci Lwów i legenda jego heroicznej obrony nadal nie powróciły na swoje należne miejsce. Żadna jednostka wojskowa nie nosi tej zaszczytnej nazwy, co jest nie tylko formą cenzury zakłamującej prawdę historyczną, ale również ogromnym marnotrawstwem i błędem. Polskim politykom, rzec można bałwochwalczo i bezrefleksyjnie zapatrzonym w stronę Waszyngtonu, należałoby uświadomić, iż gdyby Amerykanie mieli historię miasta, którego wszyscy mieszkańcy, począwszy od dzieci, po starców, chwycili za broń, by je bronić i zwyciężyli, to usłyszałby o tym cały świat, bo ich nie byłoby stać na zmarnowanie takiej historii. Polacy niestety nie szanują, jak widać, krwi poległych bohaterów, nasze władze stać na publiczne „zapomnienie” w imię obłędnie rozumianej poprawności politycznej, a bywa, że pod wpływem nacisków obcych ambasad. Na tle obrońców Lwowa i w tym kontekście polscy politycy i nasze władze wypadają bardzo blado, ale tylko i wyłącznie na własne życzenie.  Pozytywny odzew na ten pomysł niemal całego środowiska kresowego w kraju i za granicą jest doskonałym dowodem, jak ważną dla nas sprawą jest właściwe uhonorowanie obrońców Lwowa i dbałość o prawdę historyczną.

Dlaczego stacjonująca we Wrocławiu brygada powinna mieć za patronów obrońców Lwowa?

– Wrocław, stolica Dolnego Śląska, przez całe lata nazywany była drugim Lwowem. Po 1945 roku zamieszkała tam duża część diaspory lwowskiej. Uczeni z Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki we Lwowie budowali świetność wrocławskich uczelni, lwowiacy tworzyli tu szpitale, szkoły, przedszkola, wielkie fabryki i zakłady pracy. Gród nad Odrą przejął także ocalone ze Lwowa dobra polskiej kultury narodowej, w tym m.in. Panoramę Racławicką, pomnik Aleksandra Fredry i część zbiorów Ossolineum. Żołnierze z Dolnego Śląska to w większości potomkowie ekspatriantów ze Lwowa i Kresów Wschodnich, toteż nadanie brygadzie imienia Obrońców Lwowa jest również znakomitym wyrazem ciągłości historycznej, odwołaniem do losu i tradycji ich własnych rodzin, w szczególności przodków od wieków na Kresach broniących polskości.

Misją Wojsk Obrony Terytorialnej jest obrona i wspieranie lokalnych społeczności, a jeden z punktów credo terytorialsów brzmi: „Będę wspierał i bronił rodaków, nawet gdy inni ich opuszczą”. Trudno w naszej historii znaleźć bardziej chwalebny przykład realizacji takich założeń niż obrona Lwowa w dniach 1-22 listopada 1918 roku, gdy mieszkańcy grodu niezależnie od wieku, płci, wykształcenia, majątku, solidarnie stanęli do walki o swoje miasto. Mamy głęboką nadzieję, że w wolnej Polsce w końcu doczekamy czasów, że obrońcy Lwowa, miasta uhonorowanego za swoją walkę Orderem Virtuti Militari, staną się patronem i  wzorem do naśladowania dla żołnierzy 16. Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej jako najlepszy z możliwych wzorzec patriotyzmu i wierności Ojczyźnie. 

Co z inicjatywą wybudowania we Wrocławiu kopca Obrońców Lwowa?

– Z przykrością należy stwierdzić, iż pomysł oddania hołdu polskim bohaterom w stulecie zwycięskich walk o Lwów poprzez usypanie we Wrocławiu kopca Obrońców Lwowa nie uzyskał najmniejszego wsparcia ze strony władz państwowych i samorządowych. Środowiska kresowe z całej Polski i te rozsiane poza granicami kraju przyjęły ten pomysł z wielkim entuzjazmem jako oczywistą powinność współczesnych wobec najwierniejszego miasta Rzeczypospolitej i jego mieszkańców. Początkowo mieliśmy wsparcie także wielu parlamentarzystów, w tym partii aktualnie rządzącej, którzy jednak szybko zostali „zdyscyplinowani” i później było im bardzo niezręcznie, bo w sercu solidaryzowali się z tą ideą. Smutne to niezmiernie, ale prawdziwe. Mamy nadzieję, że wcześniej czy później kopiec Obrońców Lwowa powstanie, a ludzie obecnie sprawujący władzę będą się wtedy wstydzić swojego postępowania z roku setnej rocznicy obrony Lwowa, gdy należało zachować się, jak trzeba, a zabrakło im odrobinę koniecznej odwagi. Jak mawiał wspaniały lwowski artysta Jerzy Michotek, „Lwowiak, jeśli się poddał, znaczy już go nie ma”, zatem broni nie składamy, walczymy dalej i jestem pewien, że dożyjemy czasu, gdy staniemy na szczycie kopca Obrońców Lwowa w stolicy Dolnego Śląska w asyście honorowej żołnierzy 16. Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. Obrońców Lwowa.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl