logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Brak reakcji będzie oznaczać przegraną

Piątek, 13 grudnia 2019 (22:09)

Z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, historykiem, wykładowcą z KUL i WSKSiM, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Lewica chce usunąć z Sejmu krzyż. Argument jest jeden – w Sejmie zasiadają także osoby różnych wyznań czy osoby niewierzące... 

– W okresie międzywojennym krzyż był na sali plenarnej i we wszystkich salach sejmowych oraz we wszystkich urzędach, był obecny wtedy, kiedy mieliśmy tak naprawdę wielonarodową Rzeczpospolitą, ale także w czasie I Rzeczpospolitej. Krzyż był i jest na sztandarach oraz w herbach lub we flagach narodowych wielu krajów europejskich, również tych całkowicie zateizowanych. I jakoś nikomu to nie przeszkadza. Natomiast jeśli komuś w Polsce przeszkadza krzyż, to znaczy, że ktoś taki wyraźnie ma problem z sobą samym czy wręcz tkwi w jakiejś ideologii, która go zniewala. To z  kolei skutkuje tym, z czym teraz mamy do czynienia, a więc nagonką na krzyż czy w ogóle na symbole religijne.    

Skoro Magdalena Biejat wyraża taki pogląd, to nie można wykluczyć, że lewica pójdzie dalej i zechce wprowadzić zakaz wieszania symboli religijnych w urzędach państwowych oraz w budynkach użyteczności publicznej…

– Każdy socjalizm w swoim założeniu musi prowadzić do pewnych rozwiązań totalnych. Socjalizm – o czym mówili też jego założyciele, również neomarksizm – jest z założenia negacją chrześcijaństwa. W tym sensie „wyznawcom” tego systemu zawsze przeszkadzało – więc i teraz będzie przeszkadzać – wszystko, co wiąże się z wiarą, w tym również symbole chrześcijańskie. I to jest sprawa oczywista, jeśli bierzemy pod uwagę ich sposób rozumienia rzeczywistości i świata.    

O co lewicy tak naprawdę chodzi?

– Z całą pewnością nie należy tego traktować jako tematu zastępczego, jak niektórzy próbują to tłumaczyć. Jest to temat istotny, bo za krzyżem idzie pewna symbolika, idzie też pewna treść, jakie ma być państwo. Jest też pytanie o Pana Boga i Jego miejsce w życiu publicznym oraz problem koncepcji człowieka, a więc kim ten człowiek w istocie jest. Jeśli bowiem słyszymy wywody coraz bardziej zradykalizowanych i odrealnionych profesorek czy posłanek, na przykład, że są zwierzęta udomowione, które powinny być traktowane jak współobywatele, jeśli słyszymy, że są zwierzęta dzikie, które powinny mieć status obywateli państw suwerennych, to siłą rzeczy nasuwa się pytanie: jak ludzie formułujący takie tezy traktują człowieka i jego rolę w świecie? Za co mają osobę ludzką? Jeśli ktoś przyjmuje takie rozumienie świata, jeśli odrzuca Boga Stwórcę, jako tego, który stworzył człowieka i uczynił go panem stworzenia, Boga, który łączy – łączy świat przyrody ze światem duchowym, to pojawia się problem. I w tym momencie musi pojawić się negacja Boga – szczególnie w życiu publicznym po to, żeby zacząć ten świat urządzać według różnych wydumanych utopii, które realizują się w przerażającym tempie.

Jak w obliczu atakowania krzyża i symboli religijnych powinniśmy się zachować ludzie wierzący, posłowie, ale także zwykli obywatele?

– Metoda, którą przyjęły środowiska konserwatywne, chrześcijańskie na Zachodzie polega – w uproszczeniu – na tym, że staramy się przemilczeć różne problemy, staramy się nie reagować. Jeśli zaś przejmujemy władzę, to staramy się okopać na pozycjach, które już są, to znaczy nie idziemy dalej, ale to, co wcześniej uchwaliła lewica, niech sobie zostanie. A zatem jeśli w szkołach wprowadzono pewne zmiany, to niech one sobie zostaną, ale na pewno my nie pójdziemy dalej w tym lewackim urządzaniu świata. Natomiast lewica, która w swoich dążeniach jest bardzo zdeterminowana, robiła wszystko żeby zradykalizować i ułożyć życie i świat po swojemu, co spowodowało, że te granice zostały przesunięte maksymalnie do tego stopnia, że wypchnięto z przestrzeni publicznej wszystko, co klasyczne, łącznie z chrześcijaństwem. Jeśli jako Polska pójdziemy tą samą drogą, co Europa Zachodnia, to przegramy.

Wracając jeszcze do stanowiska Magdaleny Biejat w sprawie usunięcia krzyża z Sejmu, czy to nie kolejny dowód na to, że powołanie posłanki lewicy na stanowisko przewodniczącej komisji rodziny było błędem, który trzeba naprawić?

– Oczywiście, że był to poważny błąd większości parlamentarnej, która pozwoliła, aby osoba o takich poglądach kierowała tak ważnym ciałem, jakim jest sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny. Jeśli stwierdzilibyśmy, że walka czy wręcz wojna kulturowa, czy wojna ideologiczna, która się u nas toczy, to są rzeczy marginalne, to idąc tokiem takiego rozumowania – oczywiście można oddać tak ważną komisję w ręce lewicy. Jednak nie jest to rzecz marginalna, bo toczy się wojna o rodzinę – jako główny element całego zmagania kulturowego, i jeśli oddaje się taką komisję, to symbolicznie wyraża się opinię, że te kwestie zasadniczo nas nie interesują. A zatem wskazuje to, że władzę bardziej interesują np. drogi, resort spraw zagranicznych, kwestie reformowania systemu sprawiedliwości, zaś cała sfera ideowa jest traktowana marginalnie. Taki wniosek można wyciągnąć. Ale sygnał, jaki płynie ze środowiska opcji rządzącej, jest bardzo deprymujący, taki sygnał mocno demobilizuje ludzi, którzy wierzą w ideały czy są im oddani.

Kiedy w polskim parlamencie pojawiają się głosy za usunięciem krzyża, to w Parlamencie Europejskim blokuje się projekcję filmu „Nieplanowane”. Czy to oznacza, że lewica jest coraz bardziej w natarciu?

– To jest wręcz tryumfalne natarcie lewicy. U nas tego jeszcze nie widać, ale na Zachodzie nurty lewicowe są wszechobecne. Warto jednak pamiętać, że Lewica bardzo obawia się prawdy. Film „Nieplanowane” obnaża działania przemysłu aborcyjnego, kulisy aborcji i wszystkie kłamstwa tego typu, że aborcja jest bezpieczna itd. Jednocześnie uświadamia, że życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci i szacunek dla życia ludzkiego to wartości niezbywalne. I środowiska lewicowe, czy wręcz lewackie, które twierdzą, że są otwarte na dyskusję, że powinna być swoboda wyrażania idei, w tym LGBT, że jeśli ktoś skrytykuje, to należy go pozwać przed sąd, w sytuacji, kiedy coś jest nie po ich myśli, starają się to zakazać, a wszystko po to, żeby ludzie nie usłyszeli głosu prawdy. Tak jest też w przypadku filmu „Nieplanowane”. Utopia boi się prawdy jak diabeł święconej wody.

Jak zatem zastopować tę utopię, żeby nie rozpanoszyła się w Polsce na dobre?               

– Przede wszystkim powinniśmy mówić prawdę i z tą prawdą docierać do najgłębszych pokładów myśli ludzkiej. Powinniśmy z prawdą iść do przodu, atakować, a nie okopywać się na swoich pozycjach, udając, że problem nie istnieje bądź że nie jest zbyt poważny, że sprawa jakoś rozejdzie się po kościach. W tym sensie prawica czy obóz konserwatywny, jeśli utonie w błogim lenistwie czy w swojej gnuśności i nie podejmie walki z lewacką utopią, która próbuje zburzyć ład chrześcijańskich wartości i urządzić nam świat po swojemu, to przegra, a w rezultacie przegramy my wszyscy.

Czy nie jest trochę tak, że przespaliśmy pierwszy atak na wartości i przegapiliśmy moment, kiedy można było tę lewacką nawałę skutecznie zatrzymać, a dzisiaj musimy już walczyć ze skutkami?   

– Ta cała lewacka ideologia przyszła do nas z Zachodu i na obcym gruncie niewiele mogliśmy zrobić. Natomiast przed tą lewacką nawałą przestrzegało m.in. Radio Maryja, tylko że nie było stanowczej reakcji. Pytanie zatem: czy nasze prawicowe, konserwatywne elity nie przespały tych ostrzeżeń i w porę nie podjęły działań? To pytanie jest otwarte i musimy sobie na nie odpowiedzieć.  

Dziękuję za rozmowę.  

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl