logo
logo

Zdjęcie: / Domena publiczna

Dwa symbole Cudu nad Wisłą

Piątek, 14 sierpnia 2020 (21:21)

Ks. mjr Ignacy Skorupka i kpt. Stefan Pogonowski –bohaterowie Bitwy Warszawskiej. Obaj zginęli w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, w obronie Warszawy, Polski i Europy.

W Domu Arcybiskupów Warszawskich eksponowany jest alegoryczny obraz pędzla Jana Henryka Rosena „Polska – Matka Świętych, tarcza chrześcijan” z 1936 r., na którym wśród wielkich postaci naszych dziejów artysta splótł w dramatycznej pozie dwóch bohaterów z sierpnia 1920 r., gdy bolszewicka nawała zagrażała bezpośrednio stolicy – ks. mjr. Ignacego Skorupkę i kpt. Stefana Pogonowskiego. Obaj zginęli w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, w obronie Warszawy, Polski i Europy. I obaj przeszli do legendy.

Główne uderzenie bolszewickie miało doprowadzić do oskrzydlenia Warszawy od północy, ale w dowódcach Armii Czerwonej zagrały ambicje zdobywców miasta. Na przedmościu Warszawy 13 sierpnia rozgorzała więc wielka bitwa. Pierwsza linia obrony została przełamana w dwóch miejscach: w rejonie Radzymina i w centrum – na południe od Wołomina. Polskie dowództwo skierowało na ten odcinek spore siły odwodowe. Siły bolszewickie idące przez Radzymin zostały powstrzymane na drugiej linii obrony. Czy nie bardziej niebezpieczna sytuacja zaistniała na południe od Wołomina? Pojedyncze regularne i ochotnicze bataliony nie mogły osłonić Ossowa, który dostał się w ręce „czerwonych”, a stąd było już tylko 15 kilometrów do Wisły.

Z krzyżem w dłoni

Pod Ossowem 14 sierpnia o świcie przeciwko atakującym, pewnym zwycięstwa bolszewikom, stanął I batalion 236. Pułku Piechoty Armii Ochotniczej im. Weteranów 1863 r. – dowodzony przez ppor. Mieczysława Z. Słowikowskiego, z kapelanem ks. Ignacym Janem Skorupką, kapelanem Ogniska Rodziny Maryi na Pradze (prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, z matką Matyldą Getter).

Ochotnicy z warszawskiej Pragi to w sumie niedoświadczeni wojskowo i nieostrzelani kilkunastoletni harcerze oraz młodzież uczniowska i akademicka. Toteż ich natarcie załamało się w ogniu bolszewickich karabinów maszynowych. Ponieśli duże straty. Na pomniku nagrobnym w Ossowie znalazły się ich słowa: „Siedemkroć odpieraliśmy hordy bolszewickie i tu padliśmy u wrót stolicy, a wróg odstąpił”.

Imperatyw tych zmagań wojennych znajdujemy w dyrektywie dla poszczególnych jednostek wojskowych Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, piszącego 15 sierpnia: „Zwracam uwagę na bezwzględną konieczność przeprowadzenia operacji w nakazanych rozmiarach. Wzgląd na zmęczenie ludzi i na straty nie może tutaj odgrywać roli… Wszystkie wojska zrozumieć muszą, że bitwa ta rozstrzyga losy wojny i kraju i że dać może pożądane rezultaty tylko przy najwyższym wysiłku i woli każdego poszczególnego żołnierza i oficera”.

Towarzyszący młodzieży ochotniczej młody kapelan ks. Ignacy Skorupka, w stule, z krzyżem w dłoni i z pieśnią poderwał wszystkich do walki. Zginął bodaj w pierwszym ataku, ale wiadomość o jego śmierci rozeszła się błyskawicznie i wywołała efekt odwrotny do oczekiwanego, bo przypływ uniesienia, desperackiej walki i imperatyw zwycięstwa. Żołnierska śmierć kapelana była niewątpliwie punktem zwrotnym w bitwie na przedmościu stolicy i symbolem wojny z bolszewicką Rosją. Legenda ks. Skorupki narodziła się właściwie z chwilą jego śmierci, podobnie jak miało to miejsce z innymi bohaterami narodowymi i obrońcami Warszawy – gen. Józefem Sowińskim  czy gen. Romualdem Trauguttem.

Płacę miłością serca

 O znaczeniu religijnym śmierci ks. Skorupki mówił ks. kard. Aleksander Kakowski: „Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami. Nie dla innych przyczyn, ale dlatego właśnie cały naród czci ks. Skorupkę jako bohatera narodowego. Szczegóły śmierci ks. Skorupki opowiadali mi młodociani żołnierze, których odwiedziłem w szpitalu jako rannych. Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali znowu, że widzieli księdza w komży z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską. Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim. Ten moment kulminacyjny w bitwie pod Warszawą nazwano tegoż dnia »cudem nad Wisłą«”.

Przywoływano ostatnie imieniny ks. Ignacego, które wypadły 31 lipca, kiedy solenizant, przyjmując życzenia, zarażał otoczenie optymizmem i nadzieją. Pamiętano jego słowa: „Nie martwcie się. Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle nam człowieka, jak ksiądz Kordecki, jak Joanna d’Arc we Francji. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień. Nie minie dzień 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”. A w pozostawionym testamencie zapisał: „Dług za wpisy szkolne spłacam swym życiem. Za wpojoną miłość Ojczyzny płacę miłością serca”.

Pogrzeb bohaterskiego kapelana na warszawskich Powązkach był wielką patriotyczną manifestacją społeczeństwa stolicy, a pośmiertnie uhonorowanie go awansem, Orderem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości oraz w 2010 r. Orderem Orła Białego, oznacza, że Warszawa zrozumiała i rozumie znaczenie śmierci ks. Ignacego Skorupki.

Błogosławiona wina

Drugą postacią z obrazu Rosena, złączoną uściskiem z kapelanem, jest „jasny rycerz Pogonowski”, jak go nazwie poeta.

Między Nieporętem a Wólką Radzymińską, w nocy z 14 na 15 sierpnia, dowódca I batalionu 28. Pułku Piechoty Strzelców Kaniowskich por. Stefan Pogonowski ze swoimi żołnierzami nie dość, że wytrzymał uderzenia całej 27. dywizji bolszewickiej, ale jeszcze w kontrataku odrzucił z Wólki Radzymińskiej uchodzącą za „żelazną”, najlepszą dywizję Armii Czerwonej. Wraz z nią na tym odcinku walczyły ponadto dwie dywizje bolszewickie.

Bolszewikom miała się przeciwstawić improwizowana Grupa gen. Lucjana Żeligowskiego, w której składzie był łódzki pułk oznaczony numerem 28, z batalionem por. Pogonowskiego.

To on, około godziny pierwszej w nocy 15 sierpnia, tknięty jakimś przeczuciem, nie czekając na wyznaczoną godzinę ataku, wykonał przedwczesne, ale wielce udane natarcie z Kątów Węgierskich na Wólkę Radzymińską. Trafił akurat na dokonujące się przegrupowanie sił przeciwnika i sprawił swoją brawurą, iż atakowani bolszewicy z 242. pułku „żelaznej” dywizji i 21. Dywizja Strzelców uznali, iż nacierają na nich wielkie siły polskie i spanikowali.

Śmiertelnie ranny w tym natarciu por. Pogonowski wydawał jeszcze rozkazy swoim podkomendnym. Zaalarmowany gen. Lucjan Żeligowski ruszył z rejonu Jabłonny, odległej o 15 km, na czele 10. Dywizji Piechoty. Atak „dziesiątki” wywołał chaos w całej XVI armii sowieckiej, która miała jako pierwsza wejść do Warszawy. Teraz pierwsza rwała do tyłu. Bolszewicy nie mogli uwierzyć, że powodem ich paniki był atak jednego polskiego batalionu.

Okrył się wielką chwałą

Sukces zapoczątkowany pod Wólką Radzymińską, gdzie oddał życie por. Stefan Pogonowski, awansowany pośmiertnie do stopnia kapitana i odznaczony Orderem Virtuti Militari, stanowił istotny element zwrotny w działaniach na przedmościu warszawskim.

Generał Żeligowski pisał: „Natarciu por. Pogonowskiego przypisuję doniosłe znaczenie. […] słaby batalion […] atakuje punkt, który jak się później okazało – stanowi najczulsze miejsce armii rosyjskiej, centr[um] głównej arterii nieprzyjacielskiego ruchu naprzód. Straciliśmy wielu oficerów, którzy zginęli śmiercią bohaterską, jednakże śmierć Pogonowskiego – jest momentem historycznym. Wedle mego przekonania, w tym miejscu odwróciła się karta wojny, nastąpił przełom psychiczny u nas i u Rosjan. Pogonowski rozpoczął zwycięstwo i 10 dywizji, i 1 armii na przyczółku warszawskim. Na tym polega wielkie znaczenie jego czynu i w tym chwała jego żołnierskiej śmierci”.

Kapitan Pogonowski spoczywa na starym łódzkim cmentarzu przy ul. Ogrodowej pod przywróconym do wyglądu przedwojennego – po dewastacjach z lat zniewolenia komunistycznego – pięknym pomnikiem rycerza-husarza.

Siła ducha mocniejsza od karabinów

Niektórzy publicyści łączyli wydarzenia spod Ossowa i Wólki Radzymińskiej i przykładali do natarć, kiedy to pchnął do walki swoich żołnierzy kpt. Pogonowski, i gdy poległ ks. mjr Skorupka, nadmierną taktycznie rolę, choć były to epizodyczne sytuacje, aczkolwiek o istotnym i uznanym znaczeniu moralnym oraz realnych następstwach militarnych.

To jeszcze jeden dowód, że w zmaganiach cywilizacji chrześcijańskiej i barbarii turańskiej spod znaku czerwonej gwiazdy – siła, brutalność i zideologizowana propaganda nie mają ostatniego słowa, ale liczą się przede wszystkim walory duchowe, zwane ongiś imponderabiliami, siła moralna i kod wartości, w staropolszczyźnie zwany cnotami obywatelskimi.

Prof. Wiesław Jan Wysocki

NaszDziennik.pl