logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Bój o wartości w USA

Poniedziałek, 31 sierpnia 2020 (06:59)

Z dr. Krzysztofem Kawęckim, politologiem, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Kto, Pana zdaniem, po listopadowych wyborach będzie gospodarzem Białego Domu?

– Chciałbym, aby ponownie został nim Donald Trump. Od pewnego czasu notuje on jednak spadek poparcia. Dynamika zmian w Stanach Zjednoczonych jest bardzo duża, co może spowodować, że na dwa miesiące przed terminem wyborów może się jeszcze wiele wydarzyć. Większość sondaży wskazuje, że zwycięzcą będzie Joe Biden, ale także przed poprzednimi wyborami pracownie sondażowe dawały większe szanse kandydatce demokratów, Hillary Clinton. Zwycięzcą okazał się jednak Donald Trump.

Kto ma większe szanse, za kim przemawia więcej argumentów?

– Tegoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mają w pewnym sensie wymiar cywilizacyjny, co sprzyjać będzie obecnemu gospodarzowi Białego Domu. Większość społeczeństwa amerykańskiego przywiązana jest do wartości konserwatywnych, religijnych, patriotycznych, a są to wartości, których rzecznikiem jest Donald Trump. Wpływ na pozyskanie przez Trumpa niezdecydowanych wyborców będzie też miała pierwsza dama, Melania Trump, która jest bardzo popularna wśród Amerykanów.

Natomiast atutem Joe Bidena może być pewne znużenie rządami Trumpa, jego niekonwencjonalnymi działaniami. Joe Biden może wzbudzać wśród części elektoratu nadzieję na stabilizację, złagodzenie podziałów społecznych i etnicznych, co niekoniecznie musi zostać spełnione. Z kolei słabością Bidena jest jednak osobowość polityka gabinetowego, pozbawionego dynamizmu, na co wpływ może mieć także wiek – 77 lat. Z drugiej strony fakt, że przez całe życie był on znaczącym politykiem, senatorem, wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych w okresie rządów Baracka Obamy, że doświadczył osobistych tragedii (przed laty w wypadku samochodowym zginęła żona i roczna córeczka, a pięć lat temu po długiej chorobie zmarł jego dorosły syn), może budzić poczucie ludzkiej solidarności.

Trumpowi z pewności zadania nie ułatwiają wspomniane przez Pana protesty spowodowane postrzeleniem przez policję 29-letniego Afroamerykanina Jacoba Blake'a…

– Zapewne tak, ale z drugiej strony spowoduje to mobilizację konserwatywnego elektoratu. Jednak decydujące znaczenie będzie miał fakt, czy uda się pozyskać wyborców dość odległych od Republikanów, często biernych politycznie, nieaktywnych. Kwestia śmierci Jacoba Blake'a to tylko pretekst dla „antyrasistowskich” protestów w Ameryce. Od samego początku były one zaprojektowane w celu odsunięcia Donalda Trumpa od władzy. Jest to kontynuacja lewackiej rewolty z lat 60. ubiegłego wieku. Proszę zwrócić uwagę, że symbolem obecnych marszów protestacyjnych jest gest podniesionej w górę zaciśniętej pięści, co stanowi nawiązanie do ruchu Czarnych Panter sprzed lat 60. Ruch ten łączył elementy marksizmu, nowej lewicy, maoizmu, a Afroamerykanów traktował jako odrębny naród. Kolejnym elementem była wrogość wobec białej ludności. To się może powtórzyć.

Co jest stawką tych wyborów?

– W większym stopniu stawką tych wyborów jest przede wszystkim wymiar wewnętrzny, jakim krajem w przyszłości będą Stany Zjednoczone. Czy będzie to państwo respektujące tradycyjne amerykańskie wartości, czy też oparte na ideologii nowej lewicy. Ewentualna prezydentura kandydata demokratów Joe Bidena oznaczać też będzie zmiany w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Zapewne mniejsze zaangażowanie w sprawy europejskie, w tym w Europie Środkowej.

Donald Trump, który stawia na gospodarkę, zapowiedział, że Stany Zjednoczone nałożą cła na firmy, które wycofają się z kraju i będą tworzyć miejsca pracy poza jego granicami…

– Donald Trump sukces w wyborach w 2016 roku zawdzięcza m.in. obietnicom powrotu miejsc pracy w przemyśle do Stanów Zjednoczonych. W ubiegłym roku – w ramach wojny handlowej z Chinami – wezwał amerykańskie firmy do wycofania się z Chin. Zapowiedź nałożenia ceł to kontynuacja tego programu, tym bardziej że Joe Biden próbuje przejąć hasła obecnego prezydenta, niejako wchodząc w jego narrację.

Za nami Narodowa Konwencja Republikanów, którą – o czym mało się mówi – zakończyło wykonanie „Ave Maria” Schuberta. Czy to jasne wskazanie, jakie wartości są najważniejsze dla Trumpa?

– „Ave Maria”w wykonaniu światowej sławy śpiewaka operowego Christophera Macchio to znamienite zakończenie Narodowej Konwencji Republikanów, to także bardzo wyraziste zaznaczenie przywiązania do cywilizacji chrześcijańskiej. Donald Trump, tak jak i wielu Republikanów, realizuje „ekumeniczną” politykę religijną. Warto przypomnieć, że Trump wychowywany był w duchu baptyzmu, we wspólnocie prezbiterian. Doskonale wie, że sukces w wyborach mogą mu przynieść głosy większości chrześcijan. W swoich wypowiedziach podkreślał, że Stany Zjednoczone to kraj ludzi wierzących, w którym Bóg i religia odgrywają ważną rolę. Nie był on jednak postrzegany przez ludzi wierzących jako idealny kandydat, ale w sytuacji zagrożenia skrajnie lewicową ideologią Hillary Clinton uzyskał ich wsparcie w poprzednich wyborach prezydenckich. Zapewne w tegorocznych, listopadowych wyborach sytuacja ta się powtórzy.

Po drugiej stronie jest Joe Biden, którego Donald Trump nazwał „niszczycielem amerykańskich miejsc pracy”. Kogo reprezentuje kandydat Demokratów?

– Donald Trump nazywa Joe Bidena „zakładnikiem radykalnej lewicy oraz Chin”. Pierwsze stwierdzenie jest prawdziwe, natomiast drugie ma bardziej aspekt wyborczej propagandy. Już teraz panuje opinia, że jeżeli kandydat Demokratów wygra wybory, to będzie najbardziej przyjaznym prezydentem dla ideologii lgbt. Joe Biden, chcąc wytrącić argumenty o brak troski o robotników, zapowiada powrót miejsc pracy utraconych w wyniku pandemii koronawirusa, wprowadzenie ulg podatkowych i możliwości kredytowych dla kobiet i mniejszości etnicznych.

Czy Biden ma w ogóle program, bo poza odsunięciem Trumpa od władzy trudno znaleźć tam coś spójnego, co więcej, ta sytuacja do złudzenia przypomina wybory w Polsce i starcie Duda – Trzaskowski…

– Rzeczywiście podobieństw z wyborami prezydenckimi w Polsce jest wiele. Poza hasłem odsunięcia Trumpa w centrum postulatów Bidena znajduje się cały zestaw haseł współczesnej lewicy: realizacja celów klimatycznych – osiągnięcie neutralności klimatycznej, zielona energia, wsparcie dla wszelkich mniejszości, pokonywanie nierówności rasowych czy liberalny model edukacji. Proszę zwrócić uwagę, że w tym programie cały czas przewija się międzynarodowy aspekt polityki klimatycznej. Joe Biden zapowiada wprowadzenie planu „odbudujmy lepiej”. Przewiduje on uruchomienie 400 miliardów dolarów na federalne zakupy amerykańskich produktów takich jak stal, cement, beton, które mają być przeznaczone na rozwój infrastruktury. Program inwestycji publicznych ma na celu dekarbonizację gospodarki i badania nad innowacjami w dziedzinie klimatu.

Tegoroczna kampania z uwagi na pandemię będzie inna niż poprzednie, wiece będą mniej liczne, i ograniczy się internetu i do trzech debat telewizyjnych. Co może przesądzić o wygranej któregoś z kandydatów?

– Sytuacja ta może nieco pomniejszać szanse Donalda Trumpa, który nie będzie mógł prowadzić efektownie zorganizowanych wielkich wieców z udziałem tłumów. Z kolei ta sytuacja może sprzyjać Joe Bidenowi, raczej słabemu mówcy, który na większych wystąpieniach publicznych popełnia szereg błędów. Wzrasta też rola internetu, a to może być atutem obecnego prezydenta, który w przeciwieństwie do swojego adwersarza korzysta bardzo często z Twittera, za pomocą którego komunikuje się z Amerykanami.

Jaką rolę w amerykańskich wyborach może odegrać Polonia?

– Amerykańska Polonia wsparła Donalda Trumpa w poprzednich wyborach, za co był on bardzo wdzięczny. Także 3 listopada br. nasi rodacy powinni zagłosować na obecnego prezydenta, co może mieć kluczowe znaczenie dla wyników tych wyborów. Po raz pierwszy decydującym kryterium wyborów kandydatów na urząd prezydenta dla Polaków w Stanach Zjednoczonych mogą być kwestie obyczajowe, dlatego na ogół konserwatywna Polonia powinna poprzeć Donalda Trumpa.

                 Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl