logo
logo

Pytamy o prawdę

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Batalia o amantadynę

Sobota, 19 lutego 2022 (18:16)

Aktualizacja: Sobota, 19 lutego 2022 (19:52)

Sympozjum Oblicza pandemii 29 stycznia 2022 r. Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu

Tematem mojego wystąpienia będzie oczywiście choroba, o której mówi się od ponad 2 lat pandemii, która wybuchła w 2020 r., czyli COVID-19, a wywołuje ją wirus SARS-CoV-2. W debacie publicznej obserwujemy różnego rodzaju narracje i pytania: jak, czy chorobę się leczy, czy tylko potrafimy zapobiegać chorobie, a nie leczyć. To są dylematy, które uważam za niesłuszne. Zawsze uważałem, już w marcu 2020 r. byłem przekonany, że tę chorobę da się leczyć, co udowadniałem przez ostatnie 2 lata i udowadniam nadal. Przesłanki ku temu, że COVID-19 można leczyć, zaistniały już w marcu 2020 r. Po ogłoszeniu pandemii – z racji tego, że leczyłem wiele różnych chorób wirusowych, ostrych infekcji, biegunek, wysypek, mając do dyspozycji niewiele leków przeciwwirusowych – zastanawiałem się, jak zmierzyć się z tą chorobą.

Zabezpieczyłem nawet po kilka opakowań różnych leków przeciwwirusowych, których mamy niewiele. Po publikacji pracy naukowej z Sydney, gdzie jednym z badaczy była pani prof. Ka- therina Kędzierska, okazało się, że przeciwciała po przechorowaniu choroby COVID-19 są bardzo zbliżone do grypy. Oczywiście padł od razu pomysł, że chlorowodorek amantadyny powinien się doskonale sprawdzić w tej chorobie, bo sprawdzał mi się przez 30 lat w grypie i nigdy na tym leku się nie zawiodłem. Pierwsze takie przemyślenia wysyłałem oczywiście do Ministerstwa Zdrowia, do profesorów, chciałem zainteresować tym tematem lekarzy, m.in. z Porozumienia Zielonogórskiego. Zacząłem się mierzyć z tą chorobą. Jak wiemy, w początkowej fazie, przed mutacjami, COVID-19 przebiegał troszeczkę inaczej, łagodniej, nie dawał tak dużo powikłań. Stosowałem z powodzeniem w leczeniu COVID-19 amantadynę, przy czym punkt przełomowy w leczeniu tej choroby nastąpił w okresie, kiedy sam zachorowałem.

Sam wyzdrowiałem

Covid potraktował mnie bardzo brutalnie, i to aż trzykrotnie. Dwukrotnie w ostrej infekcji z ciężkim przebiegiem, z racji tego, że czułem się bardzo źle, postanowiłem zwiększyć dawki amantadyny o wiele bardziej, niż podawały jakiekolwiek wcześniejsze zalecenia. Zwiększyłem je dwukrotnie, bo w grypie stosuje się 1-2 dawki dziennie, natomiast ja zastosowałem w ciągu doby 4 albo nawet 5 dawek w pierwszej dobie i zauważyłem rzeczywiście rewelacyjną poprawę. Ten lek zdziałał coś niewiarygodnego – powrót z ciężkiego stanu zdrowotnego do stabilizacji i potem do ozdrowienia.

Drugi nawrót choroby miałem po około tygodniu, dlatego że nie zastosowałem reżimu rekonwalescencji, zmarzłem kilkakrotnie i nawrót choroby był dosyć brutalny, także z ciężkim przebiegiem – i po raz drugi udało mi się wygrać z covidem. A po raz trzeci doświadczyłem powikłań ok. 7 tygodni po chorobie, kiedy poszedłem zagrać w piłkę. Wydawało mi się, że jestem zdrowy, jednak po bardzo dużym wysiłku miałem ciężkie bóle sercowo-wieńcowe z ostrą niewydolnością sercowo-naczyniową. Wszystkie swoje doświadczenia leczenia covidu szybko przekładałem na pacjentów, dlatego że jestem analitykiem, lekarzem, który analizuje każdy przypadek pacjenta, każdą porażkę, gdy coś nie idzie w leczeniu po mojej myśli. W tej chwili mam także grono ludzi, które ze mną współpracuje. Korzystam również czasami z analityków medycznych, z chemików, którzy analizują oddziaływanie leków, wiązanie jonowe itd. Mając taką bazę ludzi współpracujących, możemy całościowo pewne rzeczy przeanalizować i zastosować jak najbardziej efektywne leczenie z korzyścią dla pacjenta. Zastosowałem zatem te większe dawki chlorowodorku amantadyny u pacjentów chorych na chorobę COVID-19 i efekty były naprawdę rewelacyjne. Pacjenci zdrowieli bardzo szybko i bez powikłań.

Proszę pamiętać, że choroba na początku 2020 r. i na koniec 2020 r. miała nieco lżejszy przebieg. Dopiero po mutacjach delta czy innych te przebiegi zaczynały być coraz cięższe. Wymagało to oczywiście dalszych analiz, bo z chwilą mutacji dochodziło do szybkich powikłań i leczenie COVID-19 wymagało od lekarza szukania nowych rozwiązań dotyczących powikłań. Wtedy zaczęliśmy oczywiście wprowadzać szeroką gamę leków, zależnie od powikłań, kiedy chorobę trzeba stabilizować w wielorakich kierunkach.

Amantadyna nie leczy powikłań

Jeżeli mówimy o leczeniu COVID-19, to proszę pamiętać, że amantadyna powoduje hamowanie repliki wirusa. Żaden antybiotyk, żadne poznane środki zwykłe nie hamują repliki wirusa. Wiemy doskonale, że aby poradzić sobie z wirusem, z reguły bazujemy na swojej odporności i oczywiście w tej chorobie jest tak samo. Ale w zjadliwości COVID-19 musimy zawsze mieć jakiś czynnik, który stabilizuje, hamuje nam rozwój wirusa. Jeżeli hamujemy rozwój wirusa, to układ odpornościowy zaczyna sobie świetnie radzić i w końcu przełamuje wirusa, dezaktywuje go. Wtedy choroba się cofa, ale to jest taki warunek, bo inaczej ten zjadliwy wirus bardzo często pokonuje naszą odporność i jeżeli jest ona zbyt słaba, to człowiek finalnie z powodu powikłań na skutek infekcji wirusowej umiera. Oczywiście, że środek przeciwwirusowy najbardziej efektywny jest w pierwszym etapie choroby, co teraz wszyscy podkreślają, ale proszę pamiętać, że w pierwszym etapie bez powikłań sama amantadyna jest lekiem bardzo często wystarczającym. Natomiast w etapach następnych, czyli powikłaniach narządowych, amantadyna staje się bardzo ważnym elementem, ale nie może być jedynym, dlatego że hamowanie repliki wirusa bez wyrównywania powikłań wielonarządowych – szczególnie zapaleń płuc czy innych, które są już ciężkim powikłaniem, jest dalece niewystarczające. Tutaj zawsze musi być równowaga – oprócz stosowania amantadyny równolegle leczone muszą być odczyny prozapalne.

Dwuskładnikowe leczenie

Niestety z powodu polityki i narracji medialnej pacjent najczęściej nie miał dostępu do lekarza, był zamykany na izolacji czy kwarantannie. Nie mógł się dostać do przychodni, bo wszyscy twierdzili, że może kogoś zarazić, zatem był zamknięty sam, bardzo często sobie nie radził i choroba się pogłębiała, a finalnie trafiał do szpitala w stanie ciężkim. Bardzo wiele zgonów było właśnie z tego powodu. Jeżeli pacjent nawet bierze amantadynę, ale doszło do powikłań płucnych, sama amantadyna nie wyleczy mu wszystkiego. Należy pamiętać, że zapalenie płuc czy inne ciężkie powikłania covidowe mogą być śmiertelne. Często mieliśmy takie sytuacje, że jeśli zajmowane były płuca, stan pacjenta się pogarszał i w trzecim etapie trafiał on do szpitala. Lekarze stwierdzali: „Aha, brał amantadynę, odstawiamy mu amantadynę i teraz zaczynamy prawidłowo leczyć płuca”.

Dochodzimy tu do kolejnego paradoksu, bo wirus jest bezkarny i wraca, bo przecież my nie mamy odporności, zapalenie płuc nas trawi, lecząc samo zapalenie płuc, nie hamuje się w dalszym ciągu repliki wirusa. Widzimy doskonale, że zapalenie płuc nam się nie cofa, bo brakuje nam czynnika hamującego replikę wirusa, czyli nie ma stabilizacji i wirus jest dalej bezkarny, zapalenie płuc się nie cofa. Zatem zawsze zasadą leczenia tej choroby powinny być dwie rzeczy: hamowanie wirusa plus prawidłowe leczenie jego następstw, powikłań. W tej chorobie niezmierne ważne są te obie składowe i wtedy oczywiście mamy sukces, bo inaczej przeżywać będzie tylko część ludzi o dobrej odporności. Nie twierdzę, że bez amantadyny się nie przeżyje, bo to jest nieprawda. Jeżeli odporność jest w miarę mocna i potrafimy opanować powikłania, to rzeczywiście ta odporność może pacjentowi zadziałać, może on przeżyć, ale niestety wielu pacjentów nie poradziło sobie mimo leczenia powikłań wielonarządowych, bo przecież mamy wiele antybiotyków hamujących wykrzepianie, leki przeciwzapalne itd. Ale to nie wystarczyło finalnie, bo wirus był zjadliwy.

Kolejna rzecz – mówienie w tej chwili o wirusie, że replikuje on do dziesiątej doby, jest głoszeniem nieprawdy, dlatego że są doniesienia – m.in. publikacja z maja 2021 r. z Teksasu, gdzie udowodniono, że wirus może być aktywny w płucach 3 miesiące i jeszcze dawać różnego rodzaju następstwa. O tym należy pamiętać. Tę chorobę trzeba zrozumieć, trzeba mieć podstawy bardzo mocne z leczenia powikłań wielonarządowych, a w szczególności płuc, czy sercowo-naczyniowych, bo to są uszkodzenia śródbłonków wielonarządowych – nerkowych, sercowych czy płucnych. Oczywiście najbardziej atakowane są płuca, ale to wszystko doświadczeni lekarze mogą prowadzić i świetnie sobie z tym radzić. Obecnie mówimy o dramatycznej ilości zgonów z powodu tego, że tej choroby nikt nie leczył i nie wprowadzono żadnego znanego środka, który powodowałby hamowanie repliki wirusa. Ja to leczenie zaproponowałem, aczkolwiek nie podjęto tego nawet medialnie. Szkoda, ponieważ moja klinika ma wiele przypadków wyleczeń. W tej chwili mogę się pochwalić, mamy 7,5 do 8 tys. przebadanych pacjentów z chorobą COVID-19 potwierdzoną testem lub objawami, z czego mieliśmy ponad 2,5 tys. przypadków zapalenia płuc, czyli zaawansowanych powikłań. Owszem, zdarzyło się, że któryś pacjent umarł. Dlaczego? Jeżeli pacjent jest w stanie ciężkim, krytycznym, jak w każdej chorobie nam, lekarzom, potrzeba 3, 4 do 5 dni, żeby go wyrównać narządowo – czy to będzie ciężki zawał, czy udar, to pacjent może nie przeżyć kryzysu. Tak samo w tej chorobie – gdy stan pacjenta jest krytyczny, to czy on trafi na inny oddział, czy do mnie, może nie przeżyć, bo nie przeżyje kryzysu. Ale z naszych obserwacji i naszych dokumentów, które oczywiście posiadamy, z dokumentacji radiogramów wynika, że przynajmniej o 90% zmniejszyliśmy śmiertelność, porównując z innymi szpitalami w Polsce, a zmiany narządowe powikłań pocovidowych o ponad 95%. Więc ci pacjenci, którzy nawet ciężko chorowali, cieszą się całkowicie zdrowiem, nie mając żadnych następstw z powodu COVID-19. Dlatego twierdzę, że tę chorobę w zupełności da się leczyć, tylko trzeba wprowadzić odpowiednie mechanizmy. Nie wolno jej się bać. Uważam, że lekarz jest po to, żeby tę chorobę badać. Mało tego, w naszej przychodni nie weryfikujemy pacjentów, czy są chorzy na covid, czy są zdrowi. Nie zauważyliśmy żadnych następstw, że swoim zachowaniem przyczyniliśmy się do zwiększenia zakażeń, a mało tego, ci pacjenci mają do nas pełne zaufanie, bo wytworzyliśmy pewien standard, komfort, poczucie pewności i bezpieczeństwa pacjentów. Mój personel w zupełności nie boi się tej choroby i dlatego wystarczyło w mediach publicznych pokazać tę przychodnię, która pracuje od ponad 2 lat bez przeszkód, gdzie pacjent przychodzi w każdej potrzebie, nie ma zaburzonej diagnostyki leczenia. Szkoda, że się tak nie stało. Do mojej przychodni – to jest dosyć duża placówka – codziennie przychodzi między 400 a 500 osób i nigdy z tym nie było problemu, i nie ma. Do tego tematu tak powinniśmy podchodzić. Nigdy inaczej.

W sieci kłamstw i manipulacji

Jeżeli mówimy o jakimkolwiek schemacie leczenia COVID-19, to proszę pamiętać jedno: niestety Rada Medyczna nie przedstawiła ani jednej rekomendacji o skutecznym udowodnionym leczeniu przeciwwirusowym. Jestem zdziwiony dyskredytowaniem amantadyny przez ten ośrodek, bo normalny człowiek, naukowiec, w sytuacji kiedy są jakiekolwiek doniesienia, powiedziałby tak: „OK, ciekawy przypadek. Nie mamy ukończonych badań klinicznych, poczekamy, co z nich wyniknie; cieszę się, że ktoś w Polsce cokolwiek wymyślił”. Tu natomiast była zawsze negacja, od początku do końca, że amantadyna jest najgorszą rzeczą, która spotkała człowieka, która gryzie, która powoduje, że człowiek będzie skazany do końca życia, bo brał amantadynę.

To rzecz niedopuszczalna, tym bardziej że mieliśmy dowody tego rodzaju jak ten, że wielu profesorów w pierwszej dekadzie XXI wieku preferowało amantadynę, zalecało dzieciom, kobietom w ciąży. A teraz raptem się okazało, że amantadyna jest najgorszym z możliwych leków, że to jest niedopuszczalna sytuacja, skandal, który się wydarzył w Polsce w XXI w.

Mamy doniesienia wielu tysięcy pacjentów, których ja wyleczyłem, a według moich schematów wyleczyło się też amantadyną wieleset tysięcy innych osób. Myślę, że około miliona ludzi w Polsce brało amantadynę. Mało tego, wiemy, że sprzedało się z 600 czy 800 tysięcy opakowań, a zapewne z przywiezionych z zagranicy to dodatkowe ponad milion opakowań amantadyny, większość zostało po prostu wykupionych przez pacjentów. Lek jest na receptę i przepisali go lekarze według swojej najlepszej wiedzy.

Jako jeden z niewielu lekarzy zaproponowałem konkretne rozwiązanie leczenia przyczynowego, czyli tamowanie przyczyny, którym jest wirus, i wszelkie schematy. Oczywiście Rada Medyczna nie zatwierdziła tych schematów, ale są ogólnie dostępne na stronie mojej przychodni lekarskiej Optima, gdzie widnieją już prawie 2 lata. Mało tego, tych schematów nie da się zakwestionować, bo są sprawdzone, one nie są w stanie komukolwiek zaszkodzić.

Doskonale wiemy, że amantadyna może dać jakieś odczyny niepożądane, które potrafimy w większości korygować. Natomiast jeżeli mówimy o długotrwałych efektach, nikt nie publikował jeszcze badań, żeby np. rok po zażyciu amantadyny cokolwiek wydarzyło się w organizmie. Nie ma takich doniesień na świecie. Jest to lek o niesamowitej dynamice, który się wchłania w stu procentach, eliminuje się w ciągu kilku dni bez śladu pobytu w organizmie. Mało jest na świecie leków o takiej dynamice, więcej – o strukturze krystalicznej zbliżonej do diamentu. Świadczy to o niesamowitych właściwościach leku.

Trwa walka z amantadyną, dlatego że my wiemy doskonale, że amantadyna działa na wszystkie grypy, paragrypy, COVID-19, mięsaka Rousa, na wirusa Zika i dengi, i być może inne choroby. Dlatego proszę pamiętać jedną rzecz: jeżeli ktoś mówi publicznie, że amantadyna nie działa na grypę, że grypa uodporniła się na nią, to są rzeczy wyssane z palca, dlatego że nie było nigdy badań prowadzonych przy grypie na to, żeby amantadyna była nieskuteczna. Jedyna publikacja na ten temat była sponsorowana przez jedną z firm medycznych, nie będę w tej chwili wymieniał nazwy. Żeby odsunąć amantadynę pisano, że jest słabszym lekiem od innego leku, który pojawił się na rynku – to była oczywiście nieprawda i potwierdzeniem tego jest proces odszkodowawczy wytoczony przez prof. Jeffersona w USA o sfałszowanie doniesień o amantadynie.

Ten lek nigdy nie przestał działać na żadne grypy. Zawsze był skuteczny i będzie skuteczny, także w przypadku SARS-CoV-2. Amantadyna ma tę przewagę, że to nie są przeciwciała, to nie jest odporność, która uczy się pewnych rzeczy, a mutacje wirusa ją oszukują. Wirus pokazuje przeciwciałom inne zewnętrzne białka, których odporność nie potrafi zwalczyć. Natomiast amantadyna jest o tyle dobrym związkiem chemicznym, że ani nie zapamiętuje, ani się nie uczy, ani nie rozróżnia, inaczej mówiąc: albo się łączy i hamuje wirusa, albo nie, a przy mutacji wirusa jest to ten sam wirus. Jeżeli amantadyna miałaby nie działać na wirusa SARS-CoV-2, to musiałaby się zmienić struktura wirusa, czyli byłby – inaczej mówiąc – innym wirusem. Dlatego od początku moich obserwacji nie przewidywałem, żeby wirus się uodpornił na amantadynę. Można o tym poczytać na stronie internetowej mojej przychodni. Jest to praktycznie niemożliwe na tym etapie. Czyli nie ma możliwości, żeby amantadyna nie działała na jakąkolwiek mutację wirusa – czy to będzie omikron, delta czy inny. Owszem, widzimy – i z tego powodu amantadyna wydaje się jakby mniej skuteczna – że wirus w pewnych mutacjach daje bardzo szybkie ciężkie powikłania, a jak powiedziałem – amantadyna na powikłania nie działa, a powikłania same w sobie już są niebezpieczne, śmiertelne. Z tego wynika taka różnica. Doskonale wiemy, że nawet mając ciężkie zapalenie płuc, choroba się cofa po zastosowaniu amantadyny. U bardzo niewielu pacjentów stan się pogarsza lub ciężko jest ich prowadzić. Dlatego twierdzę, że amantadyna zawsze będzie lekiem skutecznym. Co więcej, wszystkie doniesienia laboratoryjne potwierdzają, że powinna być skuteczna w chorobie COVID-19. Uważam, że nie byłoby przeszkód do stosowania jej w Polsce. Gdyby doc. Cezary Pakulski powiedział jednoznacznie, żeby amantadynę dopuścić na oddziały, w ciągu 2 tygodni wiedzielibyśmy, czy działa, czy nie działa. Niestety, nie było woli, żeby to zrobić, a czas uciekał. Nie byłoby żadnych przeszkód, żeby takie badanie prowadzić w klinice. Każdy pacjent, wiedząc o takiej sytuacji, wyraziłby zgodę, i nie byłoby problemu. Już dawno przeprowadzono by takie badanie, które dałoby rozwiązanie, i nie byłoby żadnej wątpliwości, że amantadyna działa. Dziękuję Państwu.

Dr Włodzimierz Bodnar

Nasz Dziennik