logo
logo

Zdjęcie: M.Borawski/ Nasz Dziennik

Zaczęło się od ekshumacji

Piątek, 1 marca 2013 (02:08)

Z dr. Tadeuszem Waśniewskim, członkiem prezydium ds. organizacyjnych Komitetu Założycielskiego Rodziny Żołnierzy Wyklętych, rozmawia Adam Białous

Jak zrodziła się myśl powołania Rodziny Żołnierzy Wyklętych?

– Idea jej zorganizowania po raz pierwszy pojawiła się już w roku 1996, kiedy to wraz z przyjaciółmi założyliśmy Komitet ds. Ekshumacji i Pochówku Żołnierzy Podziemia. Jego celem było przeprowadzenie ekshumacji w lesie izabelińskim, znajdującym się nieopodal Białegostoku, blisko miejscowości Olmonty. Tuż po wojnie UB wraz z NKWD dokonywały tu egzekucji żołnierzy podziemia niepodległościowego, najpewniej przywożonych z białostockiego więzienia. Relacje o tych zbrodniach złożyli mieszkańcy okolicznych miejscowości. Jeden z nich, pan Sobecki z Olmont, niedługo przed śmiercią powiadomił miejscowego księdza proboszcza o dokładnym położeniu jednej z jam grobowych. Ksiądz przekazał nam tę relację spisaną w formie protokołu.

Są znane relacje innych osób na temat tych zbrodni w lesie izabelińskim?

– Było ich wiele. Jeździliśmy po okolicznych wsiach i pytaliśmy ludzi, którzy pamiętali egzekucje. Świadkowie tamtych wydarzeń mówili nam, że zaraz po wojnie do izabelińskiego lasu, z samego rana, jeździły kryte samochody ciężarowe. Eskortowane z przodu i z tyłu przez motocykle z ciężkimi karabinami maszynowymi. Konwój wjeżdżał do lasu, ludzie słyszeli strzały broni maszynowej i pojedyncze strzały. Pewnie ich dobijali. Jeden ze świadków mówił, że był wówczas chłopcem i po jednej z egzekucji bawił się w tym lesie z innymi dziećmi. Podczas tych zabaw dzieci natrafiły na drastyczny widok ludzkiej głowy, która w połowie wystawała z ziemi. Bandyci z bezpieki nawet tych ciał pomordowanych akowców całkowicie nie zakopali. Na podstawie tych relacji, głównie śp. pana Sobeckiego, zlokalizowaliśmy jedno z miejsc pochówku żołnierzy niezłomnych, choć z pewnością było ich tam więcej. Wystąpiliśmy do odpowiednich urzędów państwowych o pozwolenie na ekshumację, ale jej nie otrzymaliśmy. Odpowiedziano nam, że może to doprowadzić do niepokojów społecznych. Nie zważając na tę skandaliczną odmowę, ekshumację jednak przeprowadziliśmy. W jamie grobowej odnaleźliśmy osiem ludzkich szkieletów, a przy nich m.in. guziki wojskowe z orłami w koronie, łuski od nabojów produkcji rosyjskiej z roku 1945 oraz medalik z Matką Bożą. Dopiero wówczas otrzymaliśmy od urzędników państwowych pozwolenie na ekshumację, z datą wsteczną.

Czy wówczas, w roku 1996, odnalezione szczątki ludzkie zostały poddane specjalistycznym badaniom?

– Tak. Wykonano je w Zakładzie Medycyny Sądowej w Białymstoku. Kierownikiem tego zakładu był prof. Jerzy Janica, bardzo przychylny naszym działaniom, gdyż jego ojca Sowieci zamordowali w Katyniu. Specjaliści, którzy przeprowadzili badania szczątków, ustalili, że ludzie ci zostali zamordowani w latach 1946-1947. Ginęli, podobnie jak w Katyniu, od strzału w tył głowy. Ręce mieli związane z tyłu. Mam oryginały wyników tych badań, a ich ksero przekazałem do białostockiego IPN.

Gdzie zostały pochowane szczątki ośmiu żołnierzy podziemia niepodległościowego?

– Komitet ds. Ekshumacji i Pochówku Żołnierzy Podziemia, który tworzyli obok mnie Mirosław Trzasko i Jerzy Rybnik, przy wielkiej pomocy Krzysztofa Jurgiela, który wówczas był prezydentem Białegostoku, dokonał uroczystego pochówku tych żołnierzy niezłomnych na cmentarzu wojskowym w Białymstoku. Powstająca dziś Rodzina Żołnierzy Wyklętych chce m.in. kontynuować rozpoczęte wówczas dzieło poszukiwania i godnego pochówku naszych bohaterów. Dlatego też, nawiązując wprost do tej ekshumacji i pochówku, które odbyły się w roku 1996, program tegorocznych obchodów Dnia Żołnierzy Wyklętych organizowanych w Białymstoku m.in. przez NSZZ „Solidarność”, Prawo i Sprawiedliwość oraz Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, a wspieranych przez Komitet Założycielski Rodziny Żołnierzy Wyklętych, rozpocznie się dziś właśnie przy grobie żołnierzy wyklętych na cmentarzu wojskowym. Tam leżą autentyczni żołnierze wyklęci. Oczywiście wyklęci przez tych, którzy przyjechali do Polski na sowieckich czołgach z fałszywymi nazwiskami i podwójnymi życiorysami, żeby wprowadzać w naszym kraju nowy komunistyczny porządek, czyli krwawy terror. Rok 1945 nie oznaczał dla Polaków końca wojny, ale początek okupacji sowieckiej. Najlepszym tego dowodem jest obława augustowska, przeprowadzona już po zakończeniu wojny, czyli w lipcu roku 1945. Wskutek tej ludobójczej akcji Armii Czerwonej wspieranej przez konfidentów z UB zamordowano najpewniej około 2 tys. żołnierzy Armii Krajowej. Miejsca ich pochówku są do dziś nieznane. Przecież ci żołnierze przez komunistów również zostali wyklęci.

Gdzie powstanie pierwszy oddział Rodziny Żołnierzy Wyklętych?

– Komitet Założycielski Rodziny Żołnierzy Wyklętych ma swoją siedzibę w białostockim oddziale Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego (budynek przy ul. Sienkiewicza 53), któremu prezesuję. Planujemy, że oddziały stowarzyszenia mają najpierw powstawać właśnie w siedzibach Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego na terenie całej Polski. Komitet Założycielski z Białegostoku wystosował już do nich apel z prośbą o powoływanie na swoim terenie oddziałów Rodziny Żołnierzy Wyklętych. Kiedy powstaną, mamy plan, żeby stworzyć federację niezależnych Rodzin Żołnierzy Wyklętych i w ten sposób wspólnie działać.

Obecnie piszemy projekt statutu. Do Komitetu Założycielskiego Rodziny Żołnierzy Wyklętych należy już ponad 20 osób. Większość z nich to dzieci lub kuzyni żołnierzy niezłomnych. Między inymi Jerzy Rybnik, którego ojciec – Aleksander Rybnik, zastępca komendanta białostockiego Okręgu AK, a później WiN, w lipcu 1946 roku został w pokazowym procesie skazany na śmierć. UB wykonało ten wyrok w białostockim więzieniu 11 września 1946 roku. Lechowi Lisikowi ubecy zabili ojca. Również brat Marii Bilmin zginął z rąk tych oprawców.

 

Jakie są zasadnicze cele nowego stowarzyszenia?

– Jako główne zadanie zawiązany już komitet założycielski tej nowej organizacji wyznacza sobie poszukiwanie i ekshumację dotąd nieznanych miejsc pochówków ofiar komunistycznego terroru oraz szerzenie wiedzy na temat żołnierzy niezłomnych. Chcemy też, aby nasze działania przyczyniły się do krzewienia wśród młodego pokolenia Polaków postaw patriotycznych, miłości do Ojczyzny i jej bohaterów. Dlatego jesteśmy otwarci na udział w naszym stowarzyszeniu osób młodych. Tym bardziej że my, kombatanci i najbliżsi żołnierzy wyklętych, jesteśmy leciwi i nie mamy już takiej energii jak kiedyś. Wiele też przeszliśmy. Ja również za działalność patriotyczną siedziałem w komunistycznych więzieniach parę ładnych lat. To się dziś odbija na zdrowiu. Po informacjach, jakie „Nasz Dziennik” zamieścił na swoich łamach na temat inicjatywy Rodziny Żołnierzy Wyklętych, zaraz zgłosili się do nas studenci gotowi nam pomóc. I już pomagają. Obecnie rozpowszechniają apel, jaki wystosowaliśmy do białostoczan, aby jak najliczniej wzięli udział w obchodach Dnia Żołnierzy Wyklętych. Dzwonili też do mnie ludzie z różnych miejsc Polski, popierając pomysł powstania Rodziny Żołnierzy Wyklętych, oferując konkretne formy pomocy, zgłaszając chęć członkowstwa w strukturach naszej powstającej organizacji patriotycznej. Między innymi jeden pan z Wrocławia mówił, że w tym mieście jest gotów bezpłatnie udostępnić lokal dla oddziału RŻW. Zgłosili się do nas prawnik i historyk, którzy zaoferowali nam pomoc. Te sygnały wsparcia naszego przedsięwzięcia są bardzo budujące. Dają nam nową energię, aby z tym większym zapałem budować Rodzinę Żołnierzy Wyklętych.

Dziękuję za rozmowę.

Adam Białous

Nasz Dziennik