logo
logo

Zdjęcie: M.Borawski/ Nasz Dziennik

Atak z powietrza nas zmiecie

Sobota, 23 marca 2013 (02:10)

Polski system obrony powietrznej jest „dziurawy” – alarmuje dowódca operacyjny Sił Zbrojnych gen. Edward Gruszka.

Generał Gruszka, który w imieniu szefa MON wykonuje zadania związane z ochroną granicy w przestrzeni powietrznej, przyznaje, że nie został wyposażony w narzędzia prawne wystarczające do podejmowania kluczowych dla obronności państwa decyzji.

Na wyjazdowym posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych wojskowi zgodnie ocenili, że obecne przepisy, dotyczące m.in. obrony przed zagrożeniem terrorystycznym z powietrza, są niewystarczające.

Panaceum ma być kompleksowa ustawa o obronie powietrznej kraju, której roboczy projekt powstał w Dowództwie Operacyjnym.

– Stan obrony powietrznej w znacznym stopniu utrudnia ministrowi realizację zadań na rzecz zabezpieczenia obiektów i ludności przed zagrożeniami terrorystycznymi z powietrza – stwierdził gen. Edward Gruszka.

Wtórował mu wiceminister obrony Waldemar Skrzypczak, twierdząc, że wojsko nie ma możliwości odpowiedzi na zagrożenia asymetryczne z powietrza.

Nowa ustawa porządkowałaby zasady dotyczące różnych kategorii statków powietrznych: polskich cywilnych, lotnictwa służb porządku publicznego (polskiego i obcego), statków powietrznych innych niż śmigłowce i samoloty (np. szybowce, balony i sterowce), bezzałogowców oraz statków powietrznych, które są nieoznakowane lub mają celowo zakryte znaki rozpoznawcze.

Generał Gruszka zwrócił uwagę, że obecne przepisy nie przewidują np. sytuacji, w której do ataku terrorystycznego zostanie użyty samolot porwany po starcie z polskiego lotniska, czyli taki, który nie przekroczył granicy.

Nowa ustawa ma też uregulować zasady współdziałania wojska z układem pozamilitarnym oraz alarmowania wojsk i ludności cywilnej. Na ustawowe uregulowanie czeka także organizacja systemu obrony powietrznej w czasie pokoju, w stanach nadzwyczajnych i w czasie wojny.

Bubel legislacyjny?

W ocenie posła Michała Jacha (PiS), zadania, które ustawa ma nakładać zarówno na resort obrony, jak i na inne sektory państwa, można umieścić w pozostałych, już istniejących ustawach.

– Jeżeli ustawa wejdzie w życie w takim kształcie, jaki jest w tej chwili, to naprawdę będzie ona jeszcze gorsza od sławetnej ustawy o tarczy antyrakietowej. Ustawa o obronie powietrznej kraju w zasadzie rozwiązuje jednoznacznie tylko kwestie niewojskowych obiektów latających, które mogą naruszyć granice Polski lub też bezpieczeństwo obywateli. Równie dobrze można rozszerzyć inne ustawy już funkcjonujące o te zapisy. Moim zdaniem, to próba przykrycia niepokojącej sytuacji, że właściwie w Polsce nie ma obrony powietrznej poza lotnictwem – twierdzi poseł.

– Ministerstwo powinno skupić się na wyborze jak najlepszego systemu obrony powietrznej – dodaje.

Kto dowodzi?

Generał Gruszka, mówiąc o „dziurawym” systemie obrony i o tym, że nie dysponuje dostatecznymi narzędziami prawnymi do podejmowania decyzji, zaznaczył, że „tylko cud sprawił, że nic złego nie stało się podczas Euro 2012”. Dowództwo Operacyjne radziło się prawników.

– Wniosek był taki, że mogę zadziałać zgodnie z przepisami o tzw. wyższej konieczności, ale każdorazowo będę zdjęty ze stanowiska i będę się bronił przed sądem – dodał.

– Rzeczywiście można mieć wątpliwości, czy MON jest w stanie zapobiec zagrożeniom. Generał Gruszka powiedział znamienne słowa: jeśli tak rzeczywiście jest, to należy bić na alarm – mówi Jach.

Posłowie, głównie z PiS, pytali wiceministra Skrzypczaka, kto w przypadku wybuchu wojny będzie dowodził armią. Minister nie potrafił precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie.

– Nie bez przyczyny zadawaliśmy pytania, kto tak naprawdę dowodzi i kto ma jaką odpowiedzialność, m.in. dlatego że planowana jest zmiana dowództw. Dla nas, parlamentarzystów, którzy w pewnym sensie powinni sprawować cywilną kontrolę nad armią, jest to w dalszym ciągu niejasne i nieczytelne – przyznaje poseł Dariusz Seliga (PiS).

– Dowódca operacyjny powiedział, że niezależnie od tego, jakiej decyzji by nie podjął, to i tak trafiłby pod sąd. To nie jest sytuacja, która osobę odpowiedzialną za bezpieczeństwo motywuje do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Tak naprawdę wiceminister Skrzypczak nie potrafił tego wyjaśnić. Jaka jest tu rola konstytucyjnego ministra obrony? – zastanawia się poseł.

Na pytanie Seligi, kto dowodziłby armią, gdyby jutro wybuchła wojna, Skrzypczak odparł, że szef Sztabu Generalnego. Jednocześnie podkreślał, że wszystkie zadania wypełniałby dowódca operacyjny.

– Widać, że nie wiadomo, kto za co odpowiada. Usłyszałem z ust wiceministra Skrzypczaka, że szef sztabu jest głównodowodzącym. Ale przecież przez ostatnie kilka tygodni wmawia nam się, że rola szefa sztabu jest nieistotna – wskazuje Seliga.

Na posiedzeniu komisji poinformowano też o planach rozbudowy lotniska w Świdwinie. Stacjonujące tam samoloty szturmowe Su-22, których resursy kończą się w latach 2015-2016, mają zostać zastąpione przez nową eskadrę 16 maszyn wielozadaniowych. Pod uwagę brane są F-35 i eurofighter.

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dziennik